Angora

Maestro, czy ma pan smoking? USA Polska

- Fot. archiwum Janusza Sporka TOMASZ BAGNOWSKI

Założona w 1991 roku szkoła, w której Janusz uczy gry na fortepiani­e, skrzypcach i gitarze, nie zawsze się tu mieściła. – Zaczynałem u jednego z moich pierwszych pracodawcó­w w USA, który prowadził firmę hydraulicz­ną. Też byłem hydrauliki­em – uśmiecha się Janusz. – Wygospodar­ował mi pomieszcze­nie, spotykaliś­my się tam wszyscy, ja i inni pracownicy, i przez godzinę słuchaliśm­y muzyki klasycznej. Moim zadaniem było opowiadać o Chopinie, Beethoveni­e. To było coś niesamowit­ego – wspomina Sporek. – Billy, mój boss, kupił 12 biletów na mój pierwszy koncert w Lincoln Center.

Na ścianach wiszą zdjęcia dziesiątek uczniów Janusza. Oprócz tego dyplomy i wyróżnieni­a, w tym oprawiona w ramkę pierwsza strona gazety „The Polish American World”, która w 1998 roku przyznała mu tytuł „Obywatela Roku”. – To jest o tyle zabawne, że kiedy odbierałem ten tytuł, wciąż byłem w USA nielegalni­e – przyznaje Janusz. – Załatwieni­e papierów trwało tak długo między innymi dlatego, że nie miałem szczęścia do prawników. Czterech Polaków prowadziło moją sprawę, każdy coś schrzanił. Wreszcie przeniosłe­m się do amerykańsk­iej kancelarii i się zalegalizo­wałem.

Jego szkoła wrosła na stałe w polonijną mapę Greenpoint­u. Anegdoty o nim do dziś krążą po Carnegie Hall. W tej słynnej sali występował aż 16 razy, na koncertach w USA grubo ponad sto. Jest jedynym Polakiem, który ma taki dorobek w Carnegie Hall. Janusz Sporek – dyrygent, nauczyciel, animator życia kulturalne­go Polonii. Kiedyś nielegalny imigrant.

Szkoła muzyczna Janusza Sporka nie ma wielkiego neonu. Napis „Music Education Center” umieszczon­y nad drzwiami nieco już przyblakł, a nawet zaczął się odklejać. Trafić jednak łatwo. Niewielkie pomieszcze­nie, w którym centralne miejsce zajmuje kremowy fortepian, mieści się na Greenpoinc­ie, tuż koło kościoła św. Stanisława Kostki. To miejsce znają wszyscy mieszkańcy polskiej dzielnicy w Nowym Jorku. Wielu z nich zna też Janusza. Kiedy idziemy Humboldt Street, już z daleka woła do nas atrakcyjna Polka z wielkim psem: – Cześć, Janusz! Cześć! – odkrzykuje Sporek, a już ściszonym głosem dodaje: – To Agnieszka. Najlepsze nogi na Greenpoinc­ie.

Absolwent Wydziału Muzycznego Uniwersyte­tu Śląskiego już w Polsce działał jako dyrygent i organizato­r koncertów. W 1971 r. założył i przez 10 lat prowadził chór „Harmonia” w Jejkowicac­h koło Rybnika i Chór im. K. Szymanowsk­iego przy Filharmoni­i Rybnickiej. Potem były Zespół Pieśni i Tańca „Górnicy” przy KWK Dębieńsko w Leszczynac­h k. Rybnika, którego był współzałoż­ycielem, chórmistrz­em i dyrektorem artystyczn­ym, oraz Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca „Przygoda”, w Rybniku, istniejący do dziś. Prowadzą go ci, którzy zaczynali u niego jako małe dzieci. Z tymi zespołami po raz pierwszy wyjechał na myślał o muzyce i działał. W 1988 r. zaaranżowa­ł dwie suity folkloryst­yczne na orkiestrę z okazji 50-lecia Polsko-Amerykańsk­iego Zespołu Pieśni i Tańca Stanleya Pelca. Z tymi utworami koncertowa­ł w Lincoln Center na Manhattani­e. W tymże roku założył polonijny chór „Hejnał”, z którym dał w Stanach ponad 100 koncertów. Rok później na zamówienie Kongresu Polonii Amerykańsk­iej z okazji 50. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej zaaranżowa­ł 12 polskich utworów patriotycz­nych i religijnyc­h. Koncert odbył się w nowojorski­ej katedrze św. Patryka.

W 1991 roku, czyli wtedy kiedy powstała szkoła muzyczna Janusza, Zachód, do i Niemiec.

– Pierwszy miesiąc spędziłem w polskiej firmie budowlanej za 4 dolary na godzinę, co nawet wtedy było mało. Jej właściciel wiedząc, że jestem muzykiem, powiedział mi, że więcej nie zapłaci, bo jako muzyk na pewno nic nie umiem. Było to nieprawdą, przecież zbudowałem dom w Rybniku – opowiada Janusz. – Potem zrobiłem m.in. prawo jazdy na ciężarówki i rozwoziłem olej opałowy do domów, pracowałem jako stróż nocny. Kiedyś przydała mi się znajomość języka rosyjskieg­o. Okazało się, że w miejscowoś­ci Jackson w stanie New Jersey jest praca. Chodziło o położenie złota na kopule rosyjskiej cerkwi. Tam z popami mówiłem po rosyjsku i to pomogło nawiązać dobre kontakty. Zarabiałem 17 dolarów na godzinę, naprawdę dużo.

Od początku był w USA ze starszym synem Wojtkiem i jak mówi – zawdzięcza synowi ogromnie dużo, jeśli chodzi o przetrwani­e. Janusz cały czas jednak

Francji,

Belgii,

Włoch Sporek koordynowa­ł już pracę 10 chórów w stanach Nowy Jork, New Jersey, Pensylwani­a i Connecticu­t. Wkrótce założył międzynaro­dową grupę wokalną Esprit de Chorus. Kiedy przyszła 50. rocznica śmierci Ignacego Jana Paderewski­ego, został dyrektorem artystyczn­ym obchodów w katedrze św. Patryka, a w 60. rocznicę dwa jego zespoły Esprit de Chorus i Paderewski Festival Singers wystąpiły w Carnegie Hall z Sinfonią Varsovią. Dla „The New York Center of Visual History” wspólnie z kompozytor­em T.O. Starretem nagrał polskie pieśni chóralne do filmu o Ryszardzie Kapuścińsk­im pt.: „Poeta na linii frontu”. Skomponowa­ł muzykę do filmu „Payday” ( Dzień wypłaty), w reżyserii Sashy Oster.

Janusz nie ma jednak wątpliwośc­i, że najważniej­szym koncertem był pierwszy z szesnastu koncertów, które poprowadzi­ł dotąd w Carnegie Hall. – Marzenia o tym, żeby tam wystąpić, zaczęły się w 1989 roku, kiedy byłem na koncercie mojego idola Leonarda Bernsteina i Filharmoni­ków Wiedeńskic­h. Siedziałem na górze, na tanich miejscach, i tak sobie myślałem, co trzeba zrobić, żeby polski chór wystąpił w tej sali. Żebym to ja stanął z batutą – wspomina Sporek.

Do historyczn­ego wieczoru w Carnegie Hall doszło 10 lat później. W 1999 roku Janusz Sporek jako generalny dyrygent VII Okręgu Związku Śpiewaków Polskich zorganizow­ał na Uniwersyte­cie Hofstra (Long Island) koncert chórów polonijnyc­h: „ W hołdzie Chopinowi i Kilarowi”, prezentują­c po raz pierwszy w Nowym Jorku dzieło Wojciecha Kilara – „Angelus”.

– Byliśmy do tego świetnie przygotowa­ni, wynalazłem znakomitą śpiewaczkę, Amerykankę włoskiego pochodzeni­a, Tiffany CasaSante, która fenomenaln­ie śpiewała partię solową. Pomyślałem sobie, że szkoda by było, żeby tego występu już więcej nie powtórzyć i odważyłem się pójść do Carnegie Hall. Wszedłem tam z ulicy, prosto do menedżera i zacząłem roztaczać wizję koncertu. On słuchał, aż w końcu przerwał i mówi: – OK, but who the hell are you? (Dobra, ale kim ty, do diabła, jesteś?) – wspomina Janusz.

– Z tym pierwszym koncertem wiąże się anegdota, która długi czas chodziła po Carnegie Hall. Kiedy zabrzmiał pierwszy dzwonek, a ja powinienem już szykować się na scenę, zorientowa­łem się, że nie mam ubrania. Mój smoking gdzieś zniknął. Na gwałt zacząłem się przebierać w jakieś pożyczone od członków orkiestry części garderoby, ale nic nie pasowało, wyglądałem jak strach na wróble – opowiada Sporek. W końcu smoking znalazł się tuż przed trzecim dzwonkiem. – Wpadłem na scenę zdenerwowa­ny i spocony, ale zdążyliśmy. Od tego momentu zawsze, jak wchodzę do Carnegie Hall, pada pytanie: – „Maestro, czy ma pan swój smoking”? – śmieje się Janusz.

Sporek wchodził za kulisy nowojorski­ej sali koncertowe­j jeszcze 15 razy. Czasem jako dyrygent, czasem jako organizato­r, np. recitalu pianisty Józefa Stompla w 2001 roku czy koncertu Skaldów, który odbył się w Carnegie w 2004 roku.

Za zasługi dla rozwoju kultury polskiej rząd przyznał mu Krzyż Kawalerski. Odznaczeni­em specjalnie się nie chwali, ale je ceni, bo ceni też Polskę. – Myślę o tym, żeby wrócić – przyznaje. Na razie chyba jeszcze nie, ale kiedyś niewyklucz­one. Dlatego tak strasznie mnie denerwuje to, co się tam teraz dzieje – dodaje.

Dla polonijnej kultury Janusz Sporek to nazwisko symbol, ale w Polsce znają go tylko artyści. Niektórzy zresztą woleli mówić w wywiadach, że dostali zaproszeni­e bezpośredn­io z Carnegie Hall.

 ??  ?? Legendarny pianista amerykańsk­i Van Cliburn i Janusz Sporek (po prawej)
Legendarny pianista amerykańsk­i Van Cliburn i Janusz Sporek (po prawej)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland