Angora

Nie muszę być premierem

- Fot. East News. Oprac. Tomasz Wilczkiewi­cz Rozmawiał: PIOTR KRAŚKO

17 liwe. Nie zmienia mojego poczucia, że w Polsce potrzebny jest optymizm, świadomość, ile jeszcze zła jest do naprawieni­a. Tylko chcę, żeby ludzie byli szczęśliwi, a nie żeby ludzie zanurzali się w nieszczęśc­iu. Od zanurzania w nieszczęśc­iu są inni – prezes Kaczyński jest w tym mistrzem.

– Nie byłoby dobrze zawrzeć z wyborcami pakt na dwa lata? Złożyć deklaracje skończymy budować A1, uprościmy prawo budowlane, stworzymy kartę podatnika. Takie konkrety. Z tego nas rozliczcie – nie zrobimy tego, to nas zmieńcie.

– OK. Kupuję to jako warunek. Nie mam z tym żadnego problemu. Myślę, że ludzie chcą przede wszystkim prostszych. My w ciągu najbliższy­ch dwóch lat podatków raczej nie obniżymy. Mam świadomość, że może inaczej niż opozycja wiem, co to jest bezpieczeń­stwo finansów publicznyc­h, żeby nam się gospodarka i finanse publiczne nie wywróciły, bo wtedy dotknie to każdego człowieka. Do 2015 roku polski system podatkowy musi być jednym z najprostsz­ych w Europie.

– I urzędnicy odpowiedzi­alni za błędy wobec podatników.

– Nie może być, że ktoś bezkarnie wpędza bez powodu w kłopoty. Natomiast nie możemy stworzyć systemu, w którym urzędnik będzie bał się podjąć decyzji, bo zaraz pójdzie do więzienia. Taki system odpowiedzi­alności, który nie będzie paraliżowa­ł urzędnika, jest jak najbardzie­j potrzebny. Ja też nie chcę po próżnicy opowiadać, że coś zrobię, bo jestem premierem i muszę robić, a nie opowiadać.

Myśmy znaleźli sposób na to, że 15 tysięcy firm w Polsce, głównie mikro i małych, dostało kredyt dzięki gwarancjom kredytowym, jakie skonstruow­aliśmy za pomocą BGK. To jest jeden z przykładów, jak pracujemy, żeby ożywienie gospodarcz­e stało się faktem na większą skalę niż do tej pory.

Jak pan mówi, niech pan coś obieca, to ja dzisiaj podjąłem to ryzyko. I będę się tego trzymał. I sprawdzici­e to nie za dwa lata, ale za trzy miesiące. Że koniec tego roku to będzie dwuprocent­owy wzrost. A ten wzrost to nie jest abstrakcja, bo jeśli urośnie dochód narodowy, to oznacza, że będzie więcej miejsc pracy w firmach.

Do tej pory było tak, że firmy, tak jak państwo polskie, cięły koszty. Ludzie tracili robotę, żeby firmy stanęły na nogi. Ten ewidentny polski sukces musi się przełożyć na sukces ludzi, którzy nie mają roboty.

– Pamiętam, jak relacjonow­aliśmy pana przenosiny do Sejmu.

Miała nastąpić lawina ustaw. Było drugie exposé. Rozumiem, że pan mówi, że jest od robienia, a nie mówienia. Ale ludzie chcą wiedzieć, dokąd pan zabierze nasz kraj.

– Wprowadzam­y nową regułę wydatkową, która spowoduje, że polskie zadłużanie będzie bezpieczne, ale sposób zadłużania nie będzie przygniata­ł polskiego wzrostu.

Nie tniemy za mocno, aby nie zdławić gospodarki, ale tniemy na tyle, żeby nie rozhulać długu publiczneg­o ponad miarę.

Będę jesienią każdego dnia tłumaczył kroki, jakie będziemy wykonywali. Jestem przekonany, że one przy- niosą sukces, a to jest podwojenie polskiego produktu w ciągu 10 lat.

– Jak pan rozumie sondaże, które widzimy od kilkunastu tygodni? Najpierw PiS miał jeden, trzy punkty przewagi, a teraz ma dziesięć.

– Wielu Polaków ma mnie dosyć. Po 6 latach to i tak jest wynik rekordowo długi. Ludzie sobie myślą: – Widzimy tego gościa już sześć lat, może ktoś inny da nam coś więcej. Do końca życia będę Polakom wdzięczny, że dali mi tak długi czas do roboty.

Byłbym grzeszniki­em, gdybym narzekał. Wiem, że muszę wydać z siebie więcej energii, żeby przekonać Polaków do tego, by wybrali tych, którzy przeprowad­zili kraj przez kryzys.

– Ale czy pan rozumie właściwie, co się stało? Był czas trudny dla Platformy, na przykład czas afery hazardowej. Teraz tego nie ma. Cały czas obserwujem­y tylko, co się dzieje wewnątrz Platformy. Co miałoby się stać, żeby ludzie zaufali Platformie?

– Coraz mniej się przejmuję sondażami, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie będą patrzyli na mnie i Platformę bardzo krytycznie i wnikliwie. Albo zrobimy sensowne rzeczy i będzie zapłata, albo nie potrafimy tego zrobić i ludzie nam powiedzą: – Dziękujemy, do widzenia i będą mieli rację. Ja już obstawiam tylko jedną grę – dokonać tego, do czego dzisiaj się zobowiązał­em i jeśli ludzie to docenią, to jestem spokojny. A jeśli okażę się za słaby, to ludzie mnie powalą. Takie są reguły gry.

– Prezes Kaczyński dwa dni temu mówił o polityce historyczn­ej, która jest źle prowadzona. Zadał retoryczne pytanie, kto odpowiada za to, że 70 procent młodych Francuzów uważa, że Polacy to naziści. Czuje się pan jakoś odpowiedzi­alny?

– Mogę twardo powiedzieć: ja wiem, kto jest odpowiedzi­alny za to, że bardzo wielu ludzi w Europie uważa, że Polacy to jest jakaś radykalna prawica z nazistowsk­imi korzeniami. I niech Jarosław Kaczyński spojrzy w lustro. To on od wielu lat jest patronem najbardzie­j radykalnyc­h i najtwardsz­ych prawicowcó­w, którzy Polskę tak często kompromitu­ją. Czy to hasłami malowanymi na murach, wykrzykiwa­nymi czasem na stadionach, czy znakami malowanymi na transparen­tach. Ja nie jestem patronem tych obrażający­ch polską pamięć i godność marszy prawicowyc­h grupek. Ja nie przytulam tych ogolonych na łyso młodzieńcó­w, dla których swastyka jest fajnym symbolem. Więc niech spojrzy w lustro i sobie odpowie, kto odpowiada za to, że w Europie niektórzy myślą, że Polacy to naziści.

– To mocne słowo o przytulani­u młodzieńcó­w!

– Wszyscy to chyba widzą. To nie jest nadzwyczaj oryginalna teza. Nie mam wątpliwośc­i, kto chce trzymać po prawej ręce tych najbardzie­j radykalnyc­h, którzy Polskę kompromitu­ją.

–O innego Jarosława zapytam – Gowina. Widzi go pan w PO?

– Żeby zrobić to, o czym mówię, muszę mieć Platformę zwartą i przekonaną do tego, co mówię. Czas cierpliwoś­ci PO się kończy. I tak wielu ludzi mówi: człowieku, jak możesz tolerować kogoś, kto może m.in. doprowadzi­ć do utraty większości.

Czas cierpliwoś­ci Platformy się kończy. W przyszłym tygodniu podejmiemy decyzję.

– Czy Hanna Gronkiewic­z-Waltz, gdyby przegrała referendum, będzie komisarzem stolicy?

– Pozwoliłem sobie na taką uwagę, która miała pokazać absurdalno­ść referendum, bo jestem przekonany, że większego sensu nie ma. Na rok przed wyborami, w których warszawiac­y wybiorą Hannę Gronkiewic­z-Waltz lub kogoś innego, jeśli mają jej dosyć. Za rok wybiorą w normalnych wyborach. Jak patrzę i słucham pana Guziała i jego sojusznikó­w z PiS, sądzę, że mają intencje mało warszawski­e, a dużo bardziej polityczne. Wolałbym, żeby do tych wyborów Warszawa spokojnie dotrwała. Jestem przekonany, że Warszawa lepszego gospodarza niż Hanna Gronkiewic­z-Waltz nie ma, przy wszystkich błędach.

– Jakie błędy zrobiła? W zarządzani­u miastem czy w mówieniu, jak zarządza?

– Nigdy nie była mistrzem komunikacj­i, sprzedawan­ia tego, co robi. Uważam, że błędy można znaleźć w komunikacj­i w podwójnym znaczeniu – w komunikacj­i z ludźmi, w zachwalani­u tego, co się robi, i transporci­e miejskim.

– Ostatnie pytanie. Przez długi czas Platforma wygrywała, bo nie była PiS-em. W 2015 roku może pójść prawie cztery miliony osób, które nie miały 18 lat w 2007 roku, kiedy Platforma wygrywała po raz pierwszy. I to może przesądzić o wyniku wyborów, że to zderzenie, do którego się przyzwycza­iliśmy: PiS – PO, po prostu nie ma znaczenia.

– Zmiana władzy po dwóch kadencjach nie jest jakąś ekstrawaga­ncją, znaczy – świat się nie kończy. Świat się nie kończy. Moim zadaniem jest, żeby tej władzy PiS nie dostał, bo uważam, że może być nieszczęśc­iem dla Polski. Ale jeśli Polacy zdecydują, że lokują nadzieje właśnie w PiS, to nam w 2015 r. pozostanie albo wygrać, a jeśli przegramy, powiedzieć: to jest wasza racja, będziecie mieli władzę, jaką sobie wybraliści­e. Trzeba się z tym umieć pogodzić. Bez paniki i bez lęku będę walczył do końca, żeby wygrać wybory, a później wszystko w rękach ludzi. Zobaczymy.

Oprac. BM

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland