Nie bójmy się kryzysu
pana wszystko, z wyjątkiem prezesury PiS.
– Panowie, między mną a Gowinem są zasadnicze różnice, trudne do przezwyciężenia. Weźcie choćby uchwalone właśnie przez Sejm – a przygotowane właśnie przez Gowina jako ministra – horrendalne zmiany w postępowaniu karnym.
– Gowin uważa to za swoją najważniejszą reformę: sąd nie będzie prowadził postępowania dowodowego, wszystkie dowody ma zebrać prokuratura. Sędzia będzie wyłącznie rozstrzygał między wersją prokuratury a linią obrony adwokata oskarżonego.
– Ta tzw. kontradyktoryjność w polskich warunkach oznacza wielki przywilej dla ludzi bogatych. Na dobrych adwokatów stać bardzo nielicznych. Prokuratura w tym starciu jest bez szans. Wiadomo – nie urażając w niczym polskich prokuratorów – że najzdolniejsi prawnicy idą do prywatnych kancelarii prawnych, a nie do prokuratury. Ta ustawa Gowina to wielki prezent dla środowisk przestępczych.
– Czy PiS poparłoby przyspieszone wybory? Podobno premier straszy posłów rozwiązaniem Sejmu.
– Oczywiście, że poprzemy wybory, ale tylko jeśli najpierw premier Tusk poda się do dymisji. Nie zgodzimy się na to, by ci ludzie, którzy przez tyle lat trzymali w rękach państwo, mogli jeszcze kontrolować wybory.
– Pan naprawdę uważa, że Tusk sfałszuje wybory?
– Panowie, PiS zgłosiło dziesięć poprawek do prawa wyborczego, które miały zmniejszyć możliwość fałszowania wyborów. Wszystkie zostały odrzucone. Dlaczego?
– Jeśli nie będzie skrócenia kadencji, wybory w 2015 roku odbędą się pod rządami PO. Uważa pan, że mogą zostać sfałszowane?
– Będzie potrzebny duży ruch społeczny, który będzie pilnował poprawności wyborów. My postulowaliśmy, by w komisjach wyborczych zasiadali sędziowie, a nie samorządowcy, bo – szczególnie w przypadku wyborów samorządowych – to sytuacja dziwna. Jest też pytanie, gdzie znajdują się serwery, na które spływają wyniki wyborów? Dlaczego te serwery nie pracują w państwowych pomieszczeniach?
– PKW tłumaczyła, że serwery są w Polsce i ma nad nimi kontrolę. Łatwo pan rzuca podejrzenia o sfałszowanie wyborów...
– Ja niczego nie zarzucam. W niektórych sferach życia, tak jest w przypadku wyborów, obowiązuje zasada ograniczonego zaufania. Do tego dochodzi wiele innych przesłanek, jak np. duże ilości głosów nieważnych.
– Nie jest tajemnicą, że nie podoba się panu także szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki, który za czasów PRL pracował w Kancelarii Rady Państwa. Nie widzi pan możliwości, aby osoby, które zajmowały stanowiska w organach władzy PRL, pracowały w polskiej administracji?
– Generalnie widzę, ale w niektórych obszarach to jest wykluczone. Nie chciałbym, żeby gen. Czesław Kiszczak był wciąż szefem służb specjalnych.
– To przesada. Nie można tego porównać
– Jeśli ktoś był tak wysoko w Kancelarii Rady Państwa, musiał się cieszyć dużym zaufaniem. Jego obecność w KBW przez ponad dwadzieścia lat jest zastanawiająca.
– Ale w tym czasie pański brat wygrał wybory prezydenckie, a PiS parlamentarne. Wówczas Czaplicki panu nie przeszkadzał, serwery zresztą też.
– Zgoda, ja nikogo nie oskarżyłem o fałszerstwa wyborcze. Uważam tylko, że przy obecnym natężeniu sporu politycznego w Polsce sytuacja musi być wyjątkowo klarowna. A nie jest. Jeśli w niektórych miejscach w wyborach samorządowych pojawia się bardzo dużo głosów nieważnych, to budzi to zastanowienie. Jeśli po dymisji Tuska powstanie rząd pozaparlamentarny, aby pilnować wyborów, możemy się oczywiście na nie zgodzić. W innym przypadku trudno mi to sobie wyobrazić.
– Jak pan się czuje w koalicji z Palikotem – bo przecież komitet referendalny w Warszawie to właśnie taka koalicja.
– Inicjatywa referendum nie wyszła od Palikota – człowieka, który w niesłychanym stopniu przyczynił się do dewastacji naszego życia i powinien na stałe być wyeliminowany z polskiej polityki i jeszcze ponieść dalsze konsekwencje. Ale poza tym muszę brać polską politykę taką, jaka ona jest. Nawet przy najlepszym naszym wyniku, nawet, gdybyśmy mogli zmienić konstytucję, nie mamy zamiaru likwidować demokracji w Polsce. Będziemy tolerować to, z czym się nawet kompletnie nie zgadzamy.
– A kogo wystawicie w Warszawie po ewentualnym odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz?
– My chętnie byśmy w tych wyborach wypróbowali prof. Glińskiego.
– A inicjatora referendum Piotra Guziała moglibyście poprzeć w drugiej turze? – Zależy przeciw komu. – Na przykład przeciw kandydatowi Platformy.
– Żeby była jasność: moje kontakty z panem Guziałem są ograniczone. Musiałby nam dać gwarancje dotyczące spraw obyczajowych, bo ma tendencję do tęczowych manifestacji. Guział to człowiek bardzo nam odległy, kiedyś związany z SLD, ale Platforma jest tak dużym złem...
– Zabrania pan PiS udziału w protestach „Solidarności”, dlatego że zaangażował się w nie SLD. A w kampanii prezydenckiej mówił pan o lewicowcach średniostarszego pokolenia. Co panu dziś tak w nich przeszkadza?
– Jedną z metod ratowania III RP, stosowaną przez tych, którzy już nie wierzą w Platformę, jest pokazywanie, że PO jest zła, a krytykują ją z jednej strony SLD, a z drugiej PiS. A więc SLD ma się jawić jako alternatywa. A przecież to SLD jest jednym z autorów tego systemu. Ich kontestacja jest mało wiarygodna. SLD dziś przygotowuje się do wspólnego marszu w koalicji z PO. My mamy całkiem inny cel.
– Jaką rolę w pańskim planie rządzenia odgrywa Smoleńsk? Jak pan jako premier chciałby wyjaśnić katastrofę?
– Na pewno nie będę się tym zajmował jako premier. Może powołamy sejmową komisję śledczą, może będziemy działali w ramach istniejących instytucji. Zaczniemy od podporządkowania prokuratury Ministerstwu Sprawiedliwości. Zrobimy weryfikację śledztw, jak również innych materiałów, które zostały zebrane z różnych źródeł, również przez zespół Antoniego Macierewicza. Poprosimy inne państwa o pomoc. Będziemy się starali dowiedzieć, co się stało w Smoleńsku i kto odpowiada za błędy w śledztwie. Chcemy się też dowiedzieć, co oznaczały różne wcześniejsze wypowiedzi polityków PO, w stylu, że „prezydent gdzieś pojedzie i się wszystko zmieni”, lub o „ślepym snajperze”, który strzelał do mojego brata, a nie trafił.
– To aluzje do Bronisława Komorowskiego.
– W normalnym kraju odszedłby z polityki, a w Polsce został prezydentem.
– Jaką rolę widzi pan w rządzie dla Antoniego Macierewicza?
– Nie będę opisywał składu rządu, choć mam go w głowie. Ale Antoni Macierewicz będzie w nim ważną osobą.
– Będzie się bardzo różnił ów rząd od gabinetu z lat 2005–2007?
– Tamten rząd nie był rządem IV RP. Nowy rząd, rząd zmiany, będzie się składał maksymalnie z 70 ministrów i wiceministrów. Nie wszyscy będą geniuszami, nie wszyscy będą nadzwyczajnie zdolni, ale będą musieli być zdyscyplinowani, uczciwi i muszą wiedzieć, czego chcą.
Fabryki są ważniejsze niż banki. Tę przez dziesięciolecia ignorowaną, starą ekonomiczną prawdę o znaczeniu produkcji w gospodarce uznała wreszcie Komisja Europejska, choć do wybuchu kryzysu w najbardziej rozwiniętych krajach świata panowało przekonanie, że najistotniejsze są usługi. Komisja Europejska doszła do wniosku, że silniej uprzemysłowione gospodarki Europy relatywnie lepiej sobie radziły w czasie kryzysu w porównaniu z krajami mniej uprzemysłowionymi i tymi, w których rozbudowany był sektor bankowy (...). Polski przemysł znikał wolniej niż europejski. I od kilku lat powoli się odradza (…). W 1995 r. udział polskiego przemysłu (…) w tworzeniu wartości dodanej brutto PKB wynosił blisko 28 proc. Po likwidacji kolejnych przedsiębiorstw (…) wskaźnik ten spadł w 2002 r. do 22 proc. – wynika z danych Eurostatu. Trend się jednak odwrócił (…). W 2012 roku udział przemysłu w PKB wzrósł do 24,8 proc., natomiast w całej Unii Europejskiej spadł do zaledwie 19 proc.
gospodarka.dziennik.pl Na liście 500 największych firm Europy Środkowo-Wschodniej dominują polskie przedsiębiorstwa – wynika z zestawienia przygotowanego na zamówienie „Dziennika Gazety Prawnej”. Na pół tysiąca badanych firm 171, czyli ponad 34 proc., działa w naszym kraju. Pierwszą niekwestionowaną pozycję zajmuje PKN Orlen. Jego obroty są około 60 proc. wyższe niż zajmującego drugie miejsce węgierskiego koncernu paliwowego MOL i trzykrotnie większe niż czeskiej Skody oraz ukraińskiego Naftogazu. Polskie firmy przodują też, jeśli chodzi o największy zysk netto i największe zatrudnienie. Rekordzistą pod względem zatrudnienia jest Poczta Polska. W ubiegłym roku w firmie pracowało 92 tys. osób. Natomiast najlepsze zarobki oferuje kopalnia miedzi KGHM. O dominacji Polski na liście świadczy również to, że spośród 171 naszych firm (…), 143 poprawiły pozycję w porównaniu z poprzednim rokiem bądź też znalazły się w zestawieniu po raz pierwszy.
i obszarze, który nie był do tej pory uważany za roponośny. Geolodzy twierdzą, że mamy tego surowca tak dużo, że możemy uniezależnić się od dostaw z Rosji. Według Państwowego Instytutu Geologicznego zasoby ropy łupkowej sięgają 267,8 mln ton, choć w optymistycznym scenariuszu może to być nawet 535,5 mln ton (to ok. 45 proc. łupkowych zasobów naftowych Kanady).
gospodarka.dziennik.pl
biznes.gazetaprawna.pl W pobliżu Zielonej Góry Kanadyjczycy szukali miedzi, znaleźli… łupki nasycone ropą to na