Bez poczucia winy
Były polityk PZPR i SLD. Z zawodu hutnik. Przez pięć kadencji zasiadał w ławach sejmowych, ponad 16 lat był posłem. Dwukrotnie był wiceszefem resortu spraw wewnętrznych i administracji. Za przypisany mu udział w tzw. aferze starachowickiej kielecki Sąd Okręgowy skazał go w styczniu 2005 r. na 3,5 roku bezwzględnego więzienia oraz 5-letni zakaz sprawowania funkcji administracyjnych wymagających dostępu do materiałów tajnych. W grudniu 2005 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski skorzystał z prawa łaski, łagodząc orzeczoną mu karę pozbawienia wolności do roku, z jednoczesnym warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres dwóch lat. Dziś Zbigniew Sobotka w rejestrze skazanych nie figuruje – pracuje w biznesie i zamierza domagać się sprawiedliwości i oczyszczenia z zarzutów postawionych mu dziesięć lat temu.
Po decyzji sądu w 2005 roku pożegnał się z polityką. Ale szeregów SLD nie opuścił. – Moje członkostwo w partii jest iluzoryczne. Nie jestem aktywistą. Czasami tylko uczestniczę w spotkaniach partyjnych, ale kontaktów z ludźmi lewicy nie tracę.
Kiedy zapadł wyrok w jego sprawie, miał problemy z pracą. Przez kilka miesięcy. – Potem, dzięki pomocy przyjaciół, udało mi się znaleźć zatrudnienie. Trafiłem do firmy budowlanej. Zajmowałem się pozyskiwaniem ludzi do pracy.
Następnie został prezesem przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją metalu, szkła, aluminium, stali. – Pracowałem tam cztery lata. To było zajęcie związane z moim wykształceniem, wszak z zawodu jestem hutnikiem.
Był również członkiem zarządu dużej firmy budowlanej. Od 2011 roku ima się różnych zajęć. – Branża nieruchomości. Szczegółów jednak nie ujawnia. – Ta praca zajmuje mi sporo czasu. Na pewno nie jest to zajęcie typowego urzędnika.
Jedyne, co go trzyma przy życiu, to fakt, że nie zastosowano wobec niego obstrukcji. – Kiedyś byłem osobą bardzo rozpoznawalną. Ludzie podchodzili do mnie, ściskali rękę. Solidaryzowali się ze mną. Nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek wrogością. A to dodawało sił. Dziś po latach, jestem coraz bardziej anonimowy.
Zauważa, że nie odniósł uszczerbku na przyjaźniach, duże wsparcie czuł ze strony rodziny. – Cały czas żyję z czystym sumieniem, co nie znaczy, że cała sprawa i szum wokół niej nie odebrały mi radości życia. Ale człowiek musi dostosować się do sytuacji, zacisnąć zęby i iść do przodu. Innego wyjścia nie ma.
Urodził się w Lidzbarku, zwanym Welskim od nazwy rzeki Wel. Kilka dni po urodzeniu wyjechał z rodzicami na Śląsk, do Katowic, gdzie rodzice mieszkali i pracowali. Tam ukończył szkołę i pracował w Hucie Baildon jako walcownik stali. W 1974 r. wyjechał do Warszawy. Ożenił się. Rozpoczął pracę w Hucie Warszawa i kontynuował kształcenie w Technikum Mechaniczno-Hutniczym.
W stołecznej Hucie pracował na różnych szczeblach – od walcownika, poprzez brygadzistę i mistrza, do szefa ZSMP i sekretarza zakładowej organizacji PZPR. – Do partii zapisałem się w wieku 25 lat, zatem podejmowałem tę decyzję jako świadomy człowiek. Miałem w sobie zdolność działania na rzecz innych, trochę przywódczego talentu. Ludzie chętnie przychodzili do mnie ze swoimi problemami. Jak do kolegi. Byłem lubiany. Wygrywałem wszystkie młodzieżowe i partyjne wybory.
Potem siłą rzeczy szedł do przodu, awansował. Kiedy powstała „Solidarność” w 1980 roku, był liderem ZSMP w zakładzie, a od 1984 roku – wiceprzewodniczącym Zarządu Głównego ZSMP do spraw młodzieży robotniczej. W 1985 roku został I sekretarzem komitetu fabrycznego PZPR w Hucie Warszawa. – Nigdy nie miałem żadnych problemów z dogadaniem się z kolegami z „S” ani z Rady Pracowniczej. Żyliśmy we wzajemnym szacunku i poszanowaniu poglądów.
Trzy lata później, w 1988 roku, został zastępcą członka Biura Politycznego KC PZPR. – Organizacja partyjna w Hucie Warszawa, którą kierowałem, była bardzo liczna i prężna, przez co liczyła się w strukturach PZPR, nie tylko stolicy. Jako I sekretarz zostałem zauważony przez kierownictwo Komitetu Warszawskiego i przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, wtedy I sekretarza KC.
Brał udział w obradach Okrągłego Stołu, po stronie partyjno-rządowej. – Byłem w grupie 57 Polaków, zasia- dających przy głównym Okrągłym Stole, którzy dokonali ewolucyjnych przemian ustrojowych i pokojowego przekazania władzy.
Uczestniczył także w obradach przy tzw. podstoliku ds. młodzieży, razem z Leszkiem Millerem. – Z drugiej strony siedzieli Andrzej Celiński i Jarosław Sellin.
Był kandydatem PZPR w wyborach czerwcowych w 1989 roku. Uzyskał mandat poselski ze stołecznego Żoliborza w drugiej turze, pokonując kolegę z partii. – Do grudnia pracowałem jeszcze w hucie, łącząc zajęcie w zakładzie z poselskim mandatem.
W styczniu 1990 roku uczestniczył w ostatnim zjeździe PZPR i znalazł się wśród założycieli Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. Po rozwiązaniu Sejmu w 1991 roku ponownie trafił do parlamentu z listy SLD. – Nie była to jednak partia, ale blok wyborczy, koalicja ugrupowań, skupionych wokół SdRP.
Dwa lata później prezydent Lech Wałęsa rozwiązał parlament po upadku rządu Hanny Suchockiej. Zbigniew Sobotka znów zdobył mandat poselski i pracował w Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. – Poznawałem struktury bezpieczeństwa państwa. Byłem także członkiem Doradczego Komitetu Politycznego ministra spraw wewnętrznych. W 1994 roku zostałem naturalnym kandydatem lewicy na stanowisko wiceszefa resortu spraw wewnętrznych. Ministrem był wówczas Andrzej Milczanowski z rozdania prezydenta. Premierem Waldemar Pawlak, a po nim Józef Oleksy.
Zajmował się reformą w ministerstwie – nastąpiła wówczas zmiana z MSW na MSWiA. Po odejściu Andrzeja Milczanowskiego przez dwa tygodnie kierował resortem. Był szefem rządowego sztabu ds. koordynacji działań ratowniczych w czasie „powodzi tysiąclecia” w 1997 roku i szefem zabezpieczenia najdłuższej wizyty papieża w ojczyźnie.
Kiedy do władzy doszedł AWS, był w parlamentarnej opozycji. Pracował w sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, jako zastępca przewodniczącego. Komisją kierował wtedy Jan Maria Rokita.
Cztery lata później lewica wróciła do władzy. Został sekretarzem stanu i zastępcą ministra Krzysztofa Janika, szefa MSWiA. Podlegały mu: Policja, Straż Graniczna, Straż Pożarna