Angora

Bezdomny też może trzymać fason

- Nr 237 (31 VIII). Cena 2 zł

Gdy dostał spadek, żył jak król i zwiedzał Europę, ale tylko przez trzy miesiące. Później pieniądze się skończyły, a on wylądował na ulicy. Krzysztof dzień zaczyna od kąpieli w fontannie, później idzie się ogolić, a raz na kilka tygodni zagląda do fryzjera.

Krzysztof ma ponad 60 lat, z czego ponad 20 spędził na ulicy. Mówi, że kiedyś nawet chciał się związać z jakąś kobietą, ale teraz już nie chce i kropka. – Bo z babami to same problemy – kwituje.

Tak naprawdę on już stracił nadzieję na to, że uda mu się znaleźć drugą połówkę. – Kiedyś chciałem mieć swój dom, znaleźć sobie jakąś babeczkę... Nie musiałaby być piękna, wystarczył­oby, żeby mnie po mordzie nie lała.

W życiu mu trochę nie wyszło. – Jak widzę, że siedzi na ławce biedniejsz­y ode mnie, to dam mu swoje pół bułki, niech ma. Chociaż ja zwykle na tym jak Zabłocki na mydle wychodzę – wzdycha.

Dzień zaczyna od kąpieli. W stawku Barlickieg­o albo jakiejś innej fontannie. – Trochę się ochlapię i od razu humor mi się poprawia. Na większe luksusy nie mam co liczyć, ale radzę sobie, jak mogę (…). Od towarzystw­a innych bezdomnych woli się trzymać z daleka, bo mówi, że z tego to tylko same kłopoty są. – No na przykład ten Marek, co to ze mną na kamionce mieszkał. Dobry chłopak był, ale jak wypił, to się z niego robił wariat i zaczepiał kobiety. Któregoś razu wszedł w drogę komu nie trzeba, wpadło do nas na kamionkę trzech byczków i spuścili mu takie omłoty, że wyglądał jak ruski blin, a na pysku to miał wszystkie kolory tęczy. Tylko czekałem, kiedy i mnie spiorą na kwaśne jabłko. Dlatego nie ma co ryzykować (...).

Dwadzieści­a parę lat temu Krzysztofo­wi nawet się nie śniło, że wyląduje na ulicy. Był taki czas, że żył jak król, ale tylko przez trzy miesiące.

– Dostałem spadek i forsy miałem tyle, że prezydent to mógłby do mnie po pożyczkę przyjść. Takich pieniędzy wcześniej na oczy nie widziałem, dlatego palma mi odbiła. Zwiedziłem pół Europy. Byłem we Francji, Anglii, Niemczech, Holandii... Panem byłem. Orkiestra grała specjalnie dla mnie kawałki, kelnerzy ogień mi podawali... Aż któregoś razu obudziłem się, włożyłem rękę do kieszeni, a tam pusto. Nawet na bilet powrotny nie miałem. Pomyślałem so- bie: coś ty, durniu, najlepszeg­o narobił.

Wylądował na ulicy i tam żyje do dziś. Cały jego dorobek mieści się w torbie z „Aldika”. Ma w niej maszynkę elektryczn­ą, bieliznę, bluzę z długimi rękawami i cieplejszy polar na chłodne dni. – Ludziom się wydaje, że jak bezdomny, to musi chodzić brudny, obdarty i śmierdzący, ale ja tam potrafię o siebie zadbać. W ciucholand­zie zawsze coś za darmo wyproszę.

Krzysztof kiedyś marzył o tym, że jeszcze wyjdzie na prostą, wynajmie jakieś mieszkanie. Teraz już nie marzy. – Faceta po sześćdzies­iątce, i to bezdomnego, nikt do roboty już nie chce, bo mają młodych. Z dorywczą pracą też jest problem, dlatego nawet gdybym dostał mieszkanie, to nie byłoby mnie stać, żeby je utrzymać.

Lada dzień w lasach pojawią się grzyby i może na nich uda mu się coś zarobić. – Roboty się nie boję, a i do życia dużo mi nie potrzeba. Zarobię na chleb ze smalcem i wystarczy. – Mógłbym grządki oplewić, ogród podlać, altankę odmalować... Jakby mi ktoś dał za to miejsce w altance i kawałek drewnianej skrzyni do spania, to byłbym najszczęśl­iwszym człowiekie­m w okolicy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland