Przyszłość narodu
Zaczął się wrzesień, a wraz z nim nowy rok szkolny. Uczniowie mniej lub bardziej chętnie zmierzali do swoich szkół trochę później niż zwykle, bo dopiero 2 września. Niektórych witały znajome twarze kolegów i nauczycieli, inni wyruszali, by stawić czoło nieznanemu. Ja należałam do tej drugiej grupy. Lekko podenerwowana razem z innymi pierwszakami po raz pierwszy przekraczałam próg liceum.
Przez całe lato dręczyły mnie obawy. Zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrze wybrałam kierunek, w którym chcę podążać. Bo zgodnie z nowymi wytycznymi MEN-u decyzja, którą podejmuje się pod koniec gimnazjum, jest jedną z najważniejszych decyzji w życiu każdego młodego człowieka.
Mając 15 lat, trudno jest z całą pewnością stwierdzić, jakie ma się plany na przyszłość. Pomysły są różne: od psy- chologii, przez archeologię, aż po medycynę. Większość nastolatków ma ogromny dylemat. Prawie niemożliwe jest wybranie profilu, który sprostałby wszystkim naszym wymaganiom.
Ostatecznie zdecydowałam się na rozwijanie umiejętności humanistycznych. Co znaczy, że w tym roku zakończę naukę biologii, fizyki, chemii i geografii. Daje mi to możliwość lepszego przyswojenia materiału z historii czy języka polskiego. Ale co będzie, jeśli nagle stwierdzę, że moim życiowym powołaniem jest ratowanie ludzkiego życia? Raczej nie będę miała możliwości, aby nadrobić materiał.
Stąd moje pytanie do pani minister Krystyny Szumilas: zanim znowu wprowadzone zostaną jakieś zmiany w systemie oświaty, może warto zastanowić się, czy aby na pewno działają one na korzyść uczniów? W końcu to my jesteśmy przyszłością narodu.