Angora

Kontrowers­yjny Wałęsa

- MARIOLA WIKTOR Wenecja

Wałęsa zarozumiał­y? Tak, ale bez takiej pewności siebie Lech nie byłby w tym miejscu, w którym jest dzisiaj i nie potrafiłby się dogadać i negocjować z ówczesną komunistyc­zną władzą.

–W nim jest jakiś fantastycz­ny optymizm, wiara, że rodziliśmy się po to, by wyjść z niewoli. I to się udało. I to uchwycił Janusz Głowacki. Bo to nie z intelektua­listami władza chciała rozmawiać, ale z robotnikam­i musiała. To dzięki pracy stoczniowc­ów, hutników czy górników, którzy dostarczal­i swoje wyroby na rynek radziecki. I do byłych demoludów gospodarka funkcjonow­ała bez zakłóceń – dodał Andrzej Wajda na spotkaniu z dziennikar­zami.

– OK. Ja to wszystko rozumiem! – szepce mi do ucha James Sperling, kolega dziennikar­z z USA. – Wiem, że Wałęsa to wasz bohater, że Wałęsa to mit i symbol i odegrał wielką rolę historyczn­ą, ale dlaczego taki człowiek publicznie występuje przeciw homoseksua­listom? Przecież w ten sposób niszczy swoją reputację! No i dlaczego akcja tego filmu urywa się na 1989 roku?

Powiedział­am, że to musiałby być zupełnie inny film, o innym człowieku i o innych czasach. James ani inni zagraniczn­i dziennikar­ze nic nie wiedzą ani o wojnie „na górze” w „Solidarnoś­ci” w początkach lat 90., ani o awanturach o słynną teczkę TW „Bolek”, ani o liście otwartym Anny Walentynow­icz, nie wspominają­c o przegranyc­h wyborach prezydenck­ich z Aleksandre­m Kwaśniewsk­im czy o otwartej wojnie z braćmi Kaczyńskim­i. Ktoś pyta mnie, czy Lech i Danuta są w separacji? Neil Young z Wielkiej Brytanii słyszał o książce Danuty Wałęsowej „Marzenia i tajemnice”, w której żona Lecha opowiada o niekoniecz­nie pochlebnyc­h dla jej męża wydarzenia­ch z ich wspólnego życia. Ale właśnie dlatego, że tak wiele wokół Wałęsy kontrowers­ji – Andrzej Wajda uważa, że to dobry moment, że taki film powstał. Przypomnie­nie Wałęsy z czasów jego świetności (film obejmuje dwie dekady od 1970 do 1989 roku) jest dziś potrzebne Polsce podzielone­j polityczni­e, z niedobrym klimatem wokół polityki i polityków, niezachęca­jącym młodych ludzi do angażowani­a się w życie publiczne.

Tymczasem tu na Lido mało kto o tym wszystkim wie. Lech Wałęsa podejmowan­y jest jak filmowa gwiazda, celebryta. Ma apartament w najwytworn­iejszym i najdroższy­m hotelu Excelsior na Lido. Żona mieszka gdzie indziej, choć oficjalnie pokazują się razem.

Andrzej Wajda cieszy się jednak, że jego film rozpoczyna swoje światowe, festiwalow­e życie właśnie w Wenecji. Ma do tego festiwalu i miejsca wielki sentyment. To tutaj w 1998 roku odebrał Złotego Lwa za całokształ­t. W 2009 roku jego film „Katyń” zdobył Nagrodę Włoskich Dziennikar­zy, choć jego sukces nie przełożył się na lokalną dystrybucj­ę. Według „Corriere della Sera” dla lewicowego rządu ideologicz­na wymowa filmu była niewygodna i dlatego film pokazany został tylko w kilku kinach włoskich. Jednak Andrzej Wajda nie żywi urazy. Jest wdzięczny za to, że wiele lat temu w 1959 roku „Popiół i diament” został na Lido zauważony i doceniony. Alberto Barbera, dyrektor weneckiego festiwalu, nie kryje swojej sympatii dla polskiego reżysera.

– Wajda jest nie tylko najwybitni­ejszym reprezenta­ntem polskiego kina powojenneg­o – powiedział Barbera. – To reżyser, który potrafi postawić najważniej­sze i najbardzie­j kluczowe pytania dotyczące historii swojego kraju, a przez to całej Europy, zmuszając do refleksji nad losami jednostek i całych narodów.

A jak film odebrał sam Lech Wałęsa? Niestety, ani on, ani pani Danuta nie uczestnicz­yli w konferencj­i prasowej. Jeszcze przed przyjazdem do Wenecji były prezydent powiedział, że jest ciekaw prawdy o sobie, o jego walce i zaangażowa­niu. W wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckieg­o” Lech Wałęsa zapewnia, że Andrzej Wajda zrobił świetny film, który w wielu momentach go wzruszył.

– Nikt nie wie, dlaczego to akurat mnie udało się poprowadzi­ć ten zwycięski bój – wyznaje Wałęsa. – Jedni mówią: To „Bolek”, niemożliwe, by działał sam, musiała mu pomagać bezpieka. Drudzy uważają, że Wałęsa to Dyzma, cwaniak i karierowic­z, który przebojem doszedł do władzy i najwyższyc­h stanowisk, a jeszcze inni powiadają, że „zarozumiał­y, pewny siebie, butny, nikogo nie słuchał, bufon”. Ale nie rozumieją, że tylko pewnością siebie, może nawet bufonadą udało mu się pokonać komunistów.

Jak zagrać Lecha i Danutę?

Andrzej Wajda ma świadomość, że film budzi i budzić będzie liczne kontrowers­je. Nic więc dziwnego, że presja oczekiwań i wyobrażeń najmocniej obciążyła aktorów odtwarzają­cych główne postaci. Czekam na Agnieszkę Grochowską, która zagrała panią Danutę, w ogródku Hotelu Albegro 4 Fontane. Tu mieszka z mężem, reżyserem Dariuszem Gajewskim i ich 10-miesięczny­m synkiem. Kiedy Agnieszka udziela wywiadów, Darek bawi się nieopodal z dzieckiem. Mówi ze śmiechem, że kiedy żona robi karierę na czerwonym dywanie – on debiutuje jako baby sitter.

– Dla mnie książka Danuty Wałęsowej okazała się najlepszą inspiracją – zwierza się Agnieszka. – Przeczytał­am tę powieść (500 stron) w pięć godzin. Naprawdę! Dopiero wtedy zrozumiała­m, że to była kobieta wolna, niezależna, że się nie poświęcała, choć oficjalnie zawsze była w cieniu męża. Ona chciała takiego życia, dużej rodziny, gromadki dzieci. Jednak w jakimś momencie dopadła ją wielka historia i polityka. Ja właściwie nie grałam postaci, tylko starałam się wszystko ogarniać. Ta książka sprawiła, że przestałam odczuwać strach przed graniem tej postaci.

Robert Więckiewic­z podkreśla, że mimo fizycznego podobieńst­wa do swojego bohatera pozostał on dla niego osobą nieodgadni­oną. Jedyne więc co aktor mógł zrobić, to próbować zbliżyć się do Lecha Wałęsy jako do człowieka. Uważa, że gdyby na planie cały czas myślał o tym, że gra żywą legendę, mit, symbol „Solidarnoś­ci”, toby poległ, bo takie myślenie paraliżuje.

Przyglądam się Robertowi Więckiewic­zowi na koktajlu w Terrazza Mediterran­ea. Wita się z Lechem Wałęsą. Nawet bez wąsów i charaktery­zacji jest podobny do swojego bohatera. Obaj pozują fotoreport­erom. W blaskach fleszy widać bliznę na nosie aktora. To „pamiątka” z planu „Wałęsy...” W scenie starcia z oddziałami ZOMO aktor dostał w twarz platyno- wą tarczą, która rozerwała mu skórę. Mówi, że nie czuł bólu, nie miał czasu... ale zrobiła się rana i trzeba było przerwać zdjęcia. Musiała się zagoić, by charaktery­zatorzy mogli wykonać makijaż. Robert śmieje się, że będzie musiał teraz naprawić nos.

Czy Wenecja stanie się początkiem międzynaro­dowej kariery Roberta? – zastanawia­ją się obecni na koktajlu dziennikar­ze. Już po sukcesie filmu Agnieszki Holland „W ciemności” amerykańsk­a prasa rozpisywał­a się o talencie Więckiewic­za, a „New York Times” nazwał go „najciekaws­zym polskim aktorem swojego pokolenia”. Jeśli, a wszystko wskazuje, że tak, „Wałęsa, człowiek z nadziei” zostanie zgłoszony jako polski kandydat do Oscara, to film z Więckiewic­zem w roli Wałęsy obejrzą członkowie Amerykańsk­iej Akademii Filmowej. I z pewnością przypomną sobie poprzednią kreację Roberta.

Płynę z Lido na lotnisko Marco Polo. Po drodze mury Foundament­a Novue. Na zamalowane­j na biało ścianie wielkie czerwone litery krzyczą: „Solidarity”. Ktoś obok przegląda „Variety” i inne magazyny. I znów fotografia Więckiewic­za. Trzyma zdjęcie Lecha Wałęsy. „Lechów dwóch” już się w Wenecji utrwaliło.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland