Armii należy się szacunek!
Tytułomania Czy to na pewno właściwa droga?
Wystąpienia publiczne Pana Prezydenta Komorowskiego na temat naszej armii są żenujące i „słuchać hadko”! Czy ta armia istnieje? Jak wieść gminna niesie, to armia już była, ale jej nie ma. Teraz dysponujemy jedynie pewnym kontyngentem świadczącym „usługi” na zamówienie strategicznego sojusznika o inicjałach USA. Wojsko Polskie o rodowodzie niemile wspominanym, a powstałym na terenach byłego ZSRR, swego czasu uznane zostało przez wszystko i najlepiej wiedzących „ mędrców” z IPN-u jako organizacja przestępcza o charakterze zbrojnym! Ta organizacja działała od 1945 roku, aż do roku 1989. W ocenach światłych i wszystko wiedzących „mędrców” przez wszystkie te lata ci umundurowani i polskojęzyczni przestępcy przynosili tylko ból i cierpienia narodowi polskiemu. A na czapkach nosili piastowskie orły bez korony. O tempora, o mores! Ich przywódcy twierdzili, że ten orzeł zgubił koronę na zakręcie historii! Marszałek Piłsudski też nosił takiego orła na czapce i mimo to okrzyknięty został bohaterem narodowym i pochowany na Wawelu.
Od 1989 roku, a dokładnie od 4 czerwca tegoż roku, kiedy to pewna artystka ogłosiła w telewizji, że w Polsce skończył się komunizm, rozpoczęliśmy erę wielkich przemian. Zaczął się wielki demontaż państwa, który trwa do dziś. Pozbywano się wszystkiego, co miało znamiona komunistycznej gospodarki. Sprzedano wszystko, co było do sprzedania – dorobek pokolenia, które przeżyło wojnę. Ciężką pracą, niejednokrotnie za miskę zupy, pokolenie to odbudowało kraj ze zniszczeń wojennych.
Nowi władcy RP byli bezwzględni. Pozbawili stanowisk pracy miliony Polaków. Stworzyli legiony emigrantów, którzy tak jak onegdaj udawali się za morze do pracy u bogatszych. Padły stocznie, niegdyś chluba mieszkańców Wybrzeża; huty i kopalnie węgla. Zlikwidowano wielkie przedsiębiorstwa rybackie i flotę handlową. Twierdzono, że nam się to nie opłaca. Wszystkim krajom, które mają dostęp do morza, jakoś się opłaca! Polska jest wyjątkiem. Wraz z demontażem gospodarki morskiej doczekaliśmy się powolnego i systematycznego demontażu Marynarki Wojennej. Flota, którą państwo tworzyło z powodzeniem od lat pięćdziesiątych do końca lat siedemdziesiątych, zaczęła chylić się ku upadkowi. Nie było pieniędzy na modernizację posiadanego sprzętu i na budowę nowych jednostek. Następował nieuchronny początek końca.
Rozwinięte szkolnictwo w zakresie tworzenie kadr o wysokich kwalifikacjach zaczęło kuleć. Niektóre jego działy (jak na przykład rybołówstwo morskie) zlikwidowano całkowicie. W Marynarce Wojennej zamknięto szkołę chorążych. Zlikwidowano korpus chorążych. Teraz awansują do stopnia chorążego, ale są to już tylko podoficerowie. Zlikwidowano WAM – również się nie opłacało. Teraz z dnia na dzień można się spodziewać likwidacji Sztabu Głównego Marynarki Wojennej. Taki sztab nie jest potrzebny, bo Marynarka Wojenna już była, a teraz podupada. Ci, którzy służyli niegdyś na okrętach, pamiętają na pewno o ogromie pracy na rzecz gospodarki morskiej (...). Bardzo wielu oficerów, chorążych, podoficerów i marynarzy zostało odznaczonych odznakami „Zasłużony Pracownik Morza”. Odznaczenia nadawał minister żeglugi. Tak, tak, było takie ministerstwo.
O tych i innych sprawach, o ciężkiej służbie na morzu i na lądzie Pan Prezydent nigdy nie wspomina w swoich bogobojnych wystąpieniach. A szkoda. Wojsko Polskie, a w tym Marynarka Wojenna, bardzo zasłużyła się dla kraju. Należy im się szacunek i uznanie wyrażane przez obecnego zwierzchnika sił zbrojnych. To, że kiedyś funkcjonował inny system polityczny i gospodarczy, nie przekreśla zasług żołnierzy w tym czasie służących ojczyźnie. Przecież Polska była i jest jedna! struktora rakiet niemieckich, które zabijały londyńczyków i podpalały londyńskie domy, natychmiast po wojnie aresztowano i wydano Anglikom, aby został osądzony? To taki żart...
Naprawdę przytulono go do amerykańskiego łona, dano dobrą posadkę i kazano konstruować rakiety, tym razem w stronę ZSSR. Dostał też staranną ochronę. Wielu nazistowskich zbrodniarzy, za wiedzą wywiadu, dostało watykańskie paszporty i usadowiło się w Ameryce Południowej. Na przykład Eichman, którego dopiero Mosad wyłuskał z ciepłego gniazdka i wywiózł do Izraela przed sąd. Dalej żyjący w spokoju aż do naturalnej śmierci słynny dr Mengele, sadysta z Auschwitz. A bliżej, w Europie – uciekł z Polski pułkownik UB Józef Światło. Osobiście torturował ludzi, bestialsko ich przesłuchiwał. I co? Przytulono go znowu do tego zgniłego, ale pojemnego łona, dano posadkę w Radiu Wolna Europa. I ten drań opowiadał Polakom, jak to UB męczy ludzi. Opowiadał osobiście, za amerykańskie pieniądze i pod amerykańską ochroną. A przecież był wart kuli za to, co robił jako ubek i za opowiadanie tego w tak zwanym wolnym radiu. Nie wspomnę tu o Najderze – też ochrona, posadka i oczywiście azyl polityczny; nie wspomnę również o Kuklińskim, sowicie opłaconym, chronionym z azylem politycznym.
I teraz się ze zgrozą dowiaduję, że Pan Prezydent Putin śmiał amerykańskiemu uciekinierowi dać azyl. Toż to niesłychane, USA by czegoś takiego nigdy nie zrobiły, to kraj niezwykle praworządny, jak trzeba kogoś torturować, to się go wywozi do Polski albo do Egiptu (niewinnego Włocha), albo do Uzbekistanu, albo torturuje się go w Guantanamo, albo zboczona baba w randze porucznika rozbiera do naga Irakijczyków (...) i szczuje psami nagich więźniów arabskich. Ale robiła to w Iraku, w USA – nigdy, bo to kraj sprawiedliwości.
W trakcie rozmów i wywiadów prowadzonych w telewizji redaktorzy prowadzący, a także rozmówcy między sobą zwracają się do byłych prominentów per panie pośle, senatorze, ministrze, premierze itp. Mnie osobiście to razi. Uważam, że jest to nieuprawnione.
Posłem, ministrem itp. jest się w okresie pełnienia danej funkcji, a nie dożywotnio. Dożywotnie są tytuły naukowe – magister, doktor, profesor. Czy w ten sposób interlokutorzy chcą się sobie przypodobać i dowartościować? Również zwracanie się do zakonników per ojcze, bracie jest – moim zdaniem – niewłaściwe i deprecjonuje te pojęcia. Zakonnicy mogą tak się nazywać w rozmowach między sobą. Nadużywane jest też pojęcie artysta. Artystą nie jest każdy aktor, wokalista czy tancerz. Artystą jest każdy wybitny w swoim zawodzie. Stolarz i szewc też mogą być artystami.
Od dłuższego czasu media gremialnie zachęcają do tworzenia wielodzietnych rodzin. Ma to zapobiec bankructwu ZUS-u, bo emerytów przybywa, a składek – z których finansowane są emerytury – jest coraz mniej. Zdaniem mediów sytuacja poprawi się, gdy przybędzie rąk do pracy, czyli osób płacących ZUS-owi składki. Dzięki temu staniemy się też narodem zasobniejszym i bardziej liczącym się na arenie międzynarodowej.
Ta recepta na dobrobyt budzi wiele wątpliwości. I to nie tylko moich. Jeśli się sprawdzi, co moim zdaniem nie jest możliwe, to dopiero po około 20 latach. Bo tyle czasu potrzeba, by obecnie poczęte dzieci podjęły pracę zarobkową. Wychowanie dziecka kosztuje około dwustu tysięcy złotych. Pomoc państwa we wszystkich jej formach jest śmiesznie niska w stosunku do wydatków ponoszonych przez rodziców. Racjonalnie myślący rodzice mają tyle dzieci, ile są w stanie wyżywić. I nie daj Boże, by uwierzyli głoszonym apelom i złamali tę zasadę. Dopiero zafundowalibyśmy sobie problem społeczny nie do rozwiązania.
Kluczem do poprawy obecnej sytuacji są miejsca pracy. Cóż z tego, że będziemy mieć wysoki przyrost naturalny, gdy nie zapewnimy młodym ludziom pracy? Zmusimy ich wtedy do wyjazdu z Polski. A z reguły emigrują najbardziej wartościowi, dynamiczni i kreatywni. Wychowanie i wykształcenie młodzieży kosztuje, i to niemało. Te koszty ponosi całe społeczeństwo. Ale to nie Polska otrzyma korzyści z pracy tych, którzy wyjechali. Jeśli wspiera się rodzinę, aby wychowywała więcej dzieci, a te dzieci są potem zmuszone z powodu braku pracy opuszczać Polskę, to wspiera się inny kraj, przeważnie znacznie bogatszy od naszego (...).