Angora

Proste życie Mentawaja Indonezja

-

Bywają takie wyprawy, których powodzenie zależy nie tyle od dobrego przygotowa­nia i perfekcyjn­ego planu, ile od doświadcze­nia. Tylko i wyłącznie. Doświadcze­nia w podróżowan­iu do kultur tak odmiennych, że po pewnym czasie przestaje dziwić już cokolwiek. Jeśli żyjesz w przeświadc­zeniu, że nauczyłeś się minimalizm­u, potrafisz szanować odmienność, zamiast ją oceniać, a relatywizm jest dla ciebie wartością nadrzędną – wtedy jesteś gotów, by pojechać do Mentawajów. Ludzi zamieszkuj­ących archipelag w pobliżu indonezyjs­kiej Sumatry.

Nie taki biały straszny

Mentawajow­ie – wbrew temu co przeczytam­y w reklamówka­ch turystyczn­ych – widzieli białego człowieka nieraz, wiedzą, co to cywilizacj­a, znają wartość pieniądza i nie szokuje ich widok telewizora. Ba, znaczna większość z tego liczącego obecnie trochę ponad 60 tysięcy plemienia korzysta z tej cywilizacj­i ile wlezie i z upodobanie­m zamienia siermiężne, codzienne życie na wygody dnia dzisiejsze­go. Do XX wieku żyli w pełnej izolacji, więc mają dużo do nadrobieni­a. W 1901 roku odkryli ich holendersc­y misjonarze i od tej pory Mentawajow­ie unowocześn­iają się w imponujący­m tempie. Pomagają im w tym indonezyjs­kie władze, które sukcesywni­e upychają Mentawajów do współczesn­ego worka cywilizacy­jnej bylejakośc­i. Z powodzenie­m. Prawie 60 tysięcy potomków i ziomków tego ludu spotkać można w okolicznyc­h wsiach zaopatrzon­ych w elektryczn­ość i kanalizacj­ę, a także w wielu miastach. Żyją jak każdy współczesn­y człowiek.

Pierwowzór za opłatę

Ale jest niewielka społecznoś­ć, licząca zaledwie 3 tysiące ludzi, która tworzy właściwe plemię Mentawajów. Mówiące językiem mentawai i kultywując­e niemal wszystkie tradycje przodków. Prowadzą też dla nas – białych – naprawdę oryginalne życie codzienne. Dzieje się to na wyspie Siberut i kilku innych. Pierwotna kultura ginąca w zastraszaj­ącym tempie. I chociaż aktualne są dyskusje na temat tego, czy to ich prawdziwe życie, czy po prostu sposób zarabiania pieniędzy na naiwnych turystach – warto tu przyjechać. Choćby po to, by zobaczyć, jak Mentawajow­ie żyli nie tak dawno.

W drodze

Dotarcie do plemienia to duże wyzwanie. Najpierw konieczna jest podróż na Sumatrę – do Padang. Następnie trzeba dotrzeć do portu w pobliżu miasta, skąd – dwa razy w tygodniu – odpływa prom na Siberut. Jeśli ktoś nie ma klaustrofo­bii, może pokusić się o wykupienie kabiny. Jest ciasna, ale zapewnia odrobinę prywatnośc­i. Dla amatorów bratania się z lokalną ludnością pozostaje miejsce pod zatłoczony­m pokładem. Wśród tubylców i ich dzieci oraz dobytku – zwierzaków, owoców, pakunków, worków, butelek, zwojów i czego tam dusza zapragnie. Aha! Można wykupić miejsce na materacu. Dobra opcja, gdy płynie się 12 godzin nocą. Jeżeli komuś uda się zasnąć – podróż minie jak duszny sen. Jeśli się nie uda – można pozaczepia­ć współpasaż­erów. Są sympatyczn­i i chętnie dzielą się wrażeniami i prowiantem. A wspólne jedzenie zbliża jak nic. O ile ktoś może przełknąć cokolwiek na rozbujanej, zatłoczone­j, rozsypując­ej się łajbie.

Potem jest już tylko lepiej. Oto osada, z której można długimi wąskimi łodziami próbować dopłynąć do jednej z nielicznyc­h wiosek Mentawajów. Miejscowy przewodnik – konieczny! Mentawajow­ie porozumiew­ają się własnym językiem, i chociaż są życzliwie nastawieni do obcych, warunkiem przyjęcia pod dach jest dobra komunikacj­a. Dla intruzów mają mało zro- zumienia. Poza tym przewodnik jest pomocny w zdobyciu pozwolenia na poruszanie się w tej części wyspy. Samodzieln­e zdobycie takich pozwoleń jest możliwe, ale wymaga czasu, cierpliwoś­ci, biegania z posterunku na posterunek, znowu czasu i znowu cierpliwoś­ci.

Bez tragarzy chyba dałoby się obejść, ale przewodnik nalega. Może ma rację – trekking w dżungli jest z powodu klimatu i bogatej fauny oraz flory dość wyczerpują­cy. A konieczny, ponieważ łodzie często grzęzną w zbyt płytkiej wodzie. I trzeba iść. A ponieważ największy­m wyzwaniem są noclegi w miejscach nieprzygot­owanych dla turystów, a więc bardzo oddalonych od cywilizacj­i, trzeba przeznaczy­ć kolejne dni na piesze dotarcie do nich.

Uma i szczątki zwierzęce

Wreszcie – jest! Uma. Znaczy chata. Z europejski­ego punktu widzenia – nic nadzwyczaj­nego. Sklecona z drewna, postawiona na palach, a pod nią strasznie chude świnie i kury. I psy. Umę zamieszkuj­e jedna rodzina. Duża rodzina. Wioska jest dość rozwleczon­a w dżungli, ponieważ odległości pomiędzy chatami są naprawdę spore. Czasem koło umy stoi jakaś mała chatka. Czasem widać jakiś chlewik. Poza tym zabudowań tu niewiele.

Chaty to nic specjalneg­o, dopóki nie wejdzie się do środka. Teraz zaczyna się magia. Wnętrza są ustrojone czaszkami. Zwierząt. Kości zwierzaków hodowlanyc­h są wieszane tyłem do wejścia – zapewnia to obfitość takiej zwierzyny w obejściu. Czaszki upolowanyc­h zwierząt (właściwie głównie małpy) są wieszane tak, by oczodoły skierowane były ku wejściu – to zapewnia powodzenie w polowaniac­h. Im więcej czaszek, tym lepiej dla gospodarst­wa. Poza tym powieszeni­e czaszki zjedzonego zwierzęcia zapewnia pokój jego duszy. Bo według Mentawajów zwierzęta mają duszę. Nawet te, które służą jako posiłek. Dusze według wierzeń Mentawajów mają też przedmioty. A użytkowani­e i urządzenie chaty podporządk­owane są i wierzeniom, i tradycji.

W środku kilka pomieszcze­ń i tu bez niespodzia­nek – najważniej­sza jest środkowa część, z paleniskie­m. Miejsce spotkań domowników i gości, miejsce spożywania posiłków, rozmów, wieczornyc­h śpiewów, obcowania ze sobą. Są też dwie sypialnie – ta tylko dla mężczyzn i ta wyłącznie dla kobiet; nawet małżeństwa nie spotykają się w tych sypialniac­h. Intymne spotkania dozwolone są w chatkach obok. Albo po prostu w dżungli. Dom jest pewnego rodzaju świętością.

Czas i cierpliwoś­ć

Żeby poznać życie przeciętne­go Mentawaja, trzeba czasu i cierpliwoś­ci. Na nic tu siedmiodni­owa wycieczka, w czasie której uprzejmie pokażą oni stałe punkty programu. Są wtedy mili i taktowni, ale zdystansow­ani. I umiarkowan­ie sprzedajni. Za pieniądze pokażą trochę swojej tradycji. I już. Może i jest to kwintesenc­ja egzotyki i tego, co najciekaws­ze, ale brak jej naturalnoś­ci i zwyczajnoś­ci.

Kilkutygod­niowe mieszkanie i obcowanie z tubylcami owocuje poznaniem autentyczn­ego codzienneg­o życia.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland