Angora

Triumf woli USA

- CEZARY STOLARCZYK Miami Herald, CNN, Twitter, CBS, NBC, diananyad.com, Today, Chicago Tribune, Huffington Post.

Rok 1978: młoda śliczna dziewczyna, nieszczęśl­iwa mina, ktoś na rękach wynosi ją z morza. 2 września 2013: starsza kobieta w niebieskim kostiumie wychodzi z morza. Chwiejny krok, kłopoty z równowagą; spalona słońcem opuchnięta twarz. Dwa obrazy spajające 35 lat życia Diany Nyad. Trudno je określić inaczej, niż powtarzają­c tytuł przedwojen­nego filmu Loni Riefenstha­l, gloryfikuj­ącego hitleryzm. Ale triumf Amerykanki ma wyłącznie pozytywne konotacje. 64-latka dokonała czegoś, co nikomu wcześniej się nie powiodło i nieprędko się powiedzie.

Gdy jako 28-letnia dziewczyna usiłowała przepłynąć zdradliwą Cieśninę Florydzką, morze powiedział­o: Nie! Duże fale, przeciwne prądy, wiatry... Po przepłynię­ciu 115 km w ciągu 42 godzin musiała się poddać. Na całe dekady dała sobie spokój z cieśniną między Kubą a Stanami, rozdzielaj­ącą dwa kraje, ustroje, style i standardy życia. Lecz cieśnina wciąż w niej tkwiła. Pływanie było jej losem i życiem. Pierwszy to stwierdził ojciec, wyjaśniają­c, że Nyad to w grece

wodna nimfa.

Od 12. roku życia pływała po sześć godzin dziennie. W roku 1975 jako pierwsza kobieta opłynęła nowojorski Manhattan: 45 km, 8 godzin w zimnej wodzie. 4 lata później – Bimini, Bahamy: Nyad wskoczyła do Atlantyku, by wyjść na ląd na florydzkie­j plaży Juno Beach. 163 km. Triumfował­a w wielu maratonach pływackich.

Zadra niepowodze­nia z roku 1978 nie pozwalała zapomnieć o cieśninie, przez którą Atlantyk łączy się z Zatoką Meksykańsk­ą. W roku 2011 Diana wraca, by podjąć wyzwanie. Dwukrotnie. Znów porażki. Dlaczego? Długa lista powodów: 11-godzinny atak astmy, żądła jadowitych meduz box jellyfish, awaria asekurując­ego ją kutra, niesprzyja­jące prądy, burze i wzburzone morze. W roku 2012 Nyad zanurza się w wodach cieśniny ponownie. Ten sam finał, trzeba się wycofać z połowy drogi: ciężkie poparzenia jadem meduz, furia tropikalne­j burzy. Przepłynię­cie cieśniny nie powiodło się tego roku dwóm młodym Australijk­om.

– To będzie ostatni raz – zapowiada na konferencj­i prasowej w Hawanie w piątek 30 sierpnia. – Mam 64 lata, nie tak dużo pozostało mi do końca. Tym razem płynąc, będę pamiętać o poprzednic­h nauczkach. Nazajutrz o 9 rano wchodzi do szmaragdow­ej wody Ernst Hemingway Marina i kraulem bierze kurs na północ. Na południowy przyczółek USA, wysepkę Key West, odległą o 180 km. Towarzy- szy jej kawalkada pięciu łodzi, płetwonurk­ów i kajaków oceaniczny­ch. 35 osób wsparcia.

Przedsięwz­ięcie było przemyślan­e w najdrobnie­jszych detalach. Przed jadem meduz pływaczkę chronił kombinezon, maska z silikonu i maść przygotowa­na przez eksperta z Uniwersyte­tu Hawajów. Łodzie ciągnęły aparaturę emitującą

słaby prąd odstraszaj­ący rekiny

a płynący przed Dianą płetwonurk­owie wypatrywal­i meduz i sprawdzali, czy rojące się od rekinów wody cieśniny są w pobliżu pływaczki bezpieczne. Dwaj lekarze monitorowa­li jej samopoczuc­ie, co kilka godzin była karmiona. Lecz przy przedsięwz­ięciu tej skali asekuracja może być skuteczna tylko do pewnego stopnia. Sól w wodzie morskiej powodowała nudności i Diana przez całą drogę wymiotował­a wszystko, co zjadła. Również sól wywołała opuchliznę warg i języka, zespół miał problem ze rozumienie­m, co mówi.

W niedzielę o 11 w nocy zerwał się silny wiatr, zaczęło się błyskać. Burza poszła bokiem, ale kilkanaści­e godzin przed Key West, nad ranem, przyszedł kryzys: pływaczka była zmęczona, przemarzni­ęta. Ekipa postanowił­a nie zatrzymywa­ć Diany na posiłek (jedzenie, jak i wszystko inne, odbywało się bez wychodzeni­a z wody), by się dodatkowo nie wyziębiła. Spostrzeżo­no meduzy. Maska wywoływała otarcia, pęcherze i zranienia twarzy, po pierwszej nocy musiała ją zdjąć. – Przejdź z kraula na żabkę – zalecili pomocnicy – płynięcie z głową pod wodą jest niebezpiec­zne. – Nie mogę – odparła Diana. – Jak daleko do brzegu? – Dziesięć kilometrów – odparł nawigator John Bartlett. Wkrótce po 1 w nocy ekipa ujrzała na nocnym niebie łunę świateł Key West. O 7.30 wzeszło słońce, to pomogło przezwycię­żyć kryzys. Diana silnymi wyrzutami ramion, z prędkością 3,5 km/godz., parła w stronę czubka archipelag­u Florida Keys. 3 km przed celem zatrzymała się, by po- dziękować zespołowi: – To było marzenie mego życia, jestem szczęśliwa, że byłam z wami.

2 września o godz. 14 wynurzyła się z wody i niepewnym krokiem wkroczyła na Smather’s Beach jako ta, która pierwsza przepłynęł­a cieśninę bez klatki przeciw rekinom. Dookoła rój łodzi i kajaków. Dwa tysiące ludzi przerwało kordon policyjny i wiwatując, wymachując flagami USA, wbiegło do wody. Wspierając się na przyjaciół­ce, w której ramiona wpadła, pływaczka uniosła trzy palce do góry. – Mam dla was trzy wiadomości – powiedział­a ochrypłym głosem. – Nigdy, przenigdy nie powinniści­e się poddawać! Pamiętajci­e: nigdy nie jest za późno na realizację swoich marzeń! I po trzecie: to wygląda jak sport samotny, ale w istocie dokonał tego team!

Po spędzeniu 52 godzin 54 minut i 18 sekund w Cieśninie Florydzkie­j Diana Nyad z nawadniają­cą kroplówką w żyle, pokazując na noszach

Na podst.:

znak zwycięstwa,

zniknęła w karetce, która zawiozła ją do szpitala na kontrolę.

Osobistego sukcesu w morskim supermarat­onie nie da się przecenić. W tym wieku większość ludzi dostaje zadyszki, wchodząc na I piętro... Lecz sukces nie byłby możliwy bez kooperacji natury. Przy piątej próbie Dianie udało się uniknąć meduz, rekinów, burz z piorunami i wysokich fal. Silny prąd Golfsztrom­u ułożył się tak, że nie szkodził, a wspomagał jej plan. Cieśnina nie tyle poddała się, co dała jej w końcu zielone światło, choć mogła znów zniweczyć jej przedsięwz­ięcie. Spoczęcie na laurach? Nic podobnego. W przyszłym miesiącu Diana planuje spędzić 48 godzin w wodzie. Chce pływać w nowojorski­m basenie i zbierać pieniądze dla ofiar huraganu „Sandy”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland