Pracę dały sobie same
Pięć kobiet, każda jest szefem. Za pierwszy miesiąc pracy wypłaciły sobie po sto złotych, a później przez kilka miesięcy ani grosza...
Pomysł założenia świetlicy dla dzieciaków, czegoś w rodzaju przedszkola, kotłował się w głowie Justyny Sołek od dłuższego czasu. – Brakowało mi wiary w siebie. Wiedziałam też, że w pojedynkę nie dam rady. Na szczęście poszłam z tym pomysłem do Agnieszki Wyszyńskiej, dyrektorki Powiatowego Urzędu Pracy w Leżajsku – opowiada pani Justyna.
Dyrektorka zaproponowała, by Justyna przyszła na szkolenie. Temat: „Samozatrudnienie w ramach spółdzielni socjalnej” (firmę prowadzi nie jedna, lecz co najmniej pięć osób). Wówczas (trzy lata temu) ta forma aktywizacji bezrobotnych była zupełnie nieznana.
Szkolenie okazało się owocne. Grupa pięciu bezrobotnych kobiet postanowiła zawiązać spółdzielnię. I tak zaczął się materializować pomysł Justyny.
– Nie chciałyśmy otwierać kolejnego przedszkola w Leżajsku. Zależało nam na stworzeniu czegoś, co by nas wyróżniało. Postawiłyśmy na godzinowy pobyt dziecka – opowiadają założycielki spółdzielni socjalnej. Swoją salę zabaw, w której można zostawić dziecko pod opieką choćby na godzinę, nazwały „Bajkolandią”.
Pomysł na biznes był. Szansa na dofinansowanie – też. Każda z kobiet na uruchomienie spółdzielni miała dostać z urzędu pracy ok. 13 tys. zł. Pojawił się problem z wynajęciem lokalu. Gdy już wydawało się, że sprawa nie wypali, bo albo czynsz za wysoki, albo nieodpowiednie warunki, znów z pomocą pospieszyła kobietom dyrektorka urzędu pracy.
– Podpowiedziała nam, że przy szpitalu jest pustostan i być może uda się jego część wynająć. Dyrektor szpitala zgodził się, chociaż początkowo bardzo sceptycznie podchodził do naszego pomysłu – wspomina z uśmiechem Paulina Nowak.
Kolejną przeszkodą do pokonania okazał się remont lokalu. Z urzędu pracy panie dostały w sumie ok. 60 tys. zł, a kosztorys opiewał na 90 tys. zł.
– Jako osoby bezrobotne mogłyśmy do banku przyjść i tylko sobie popatrzeć, bo nikt nie dałby nam kredytu. Doszłyśmy do wniosku, że jako nowo powstająca spółdzielnia będziemy chodzić po firmach i prosić o wsparcie, bo same nie damy sobie rady – opowiadają panie.
Jaka była reakcja przedsiębiorców?
– Czasami pokazywano nam, żebyśmy się popukały w głowę. Ale na szczęście, wiele osób odbierało nas pozytywnie. Przede wszystkim dlatego, że nie bałyśmy się przyjść i poprosić – wyjaśnia pani Paulina.
Jeden właściciel firmy dał im pieniądze, drugi farbę, jeszcze inny – piasek na budowę. A Halina Samko, dyrektorka Zespołu Szkół Technicznych w Leżajsku, wydelegowała do pomocy w pracach remontowych uczniów ze szkoły zawodowej.
Kobiety zakasały rękawy. Do roboty zaangażowały swoje rodziny.
– Od czasu, kiedy założyłyśmy naszą spółdzielnię, a był to październik 2010 roku, do pierwszego września 2011 roku nie było mowy o żadnym wynagrodzeniu. Byłyśmy w zawieszeniu, bo – z jednej strony – nie byłyśmy już osobami bezrobotnymi, a z drugiej – nie byłyśmy też osobami pracującymi. Nie prowadziłyśmy jeszcze naszej działalności gospodarczej – zwraca uwagę pani Paulina.
W końcu „Bajkolandia” ruszyła. To było 1 września 2011 roku. Ale pojawiły się kolejne problemy.
– Nie miałyśmy zbyt dużo dzieci, a brakowało pieniędzy na reklamę. Mało tego, zostało nam jeszcze kilka faktur do zapłacenia. Ulotki drukowałyśmy więc we własnych domach. Z czasem jednak, tak naprawdę dzięki poczcie pantoflowej, dzieci zaczęły do nas przychodzić – mówi pani Paulina.
„Bajkolandia” działa blisko szpitala, który jest największym w mieście pracodawcą. I ta lokalizacja okazała się strzałem w dziesiątkę.
– Godzinowy pobyt dziecka znakomicie się sprawdza w przypadku pacjentów szpitala, którzy na przykład chodzą na rehabilitację, czy też osób, które po prostu przychodzą odwiedzić chorych. Na ten czas mogą u nas zostawić swoje dzieciaki – wyjaśniają właścicielki.
Przekonać rodziców do skorzystania z takiej propozycji opieki nad dzieckiem wcale nie było łatwo. Zwłaszcza gdy ci dowiadywali się, że „Bajkolandia” to spółdzielnia socjalna. „Mam dać dziecko do spółdzielni socjalnej i jeszcze za to zapłacić więcej niż w przedszkolu?” – padały pytania.
– Jeden przedsiębiorca sprawdził w internecie, co to jest ta spółdzielnia socjalna. Wyskoczyła mu regułka: osoby wykluczone społecznie, bezrobotni, alkoholicy, narkomani, byli więźniowie. On na ten monitor i na nas. A ja mówię: tylko bezrobotni – śmieje się pani Paulina (…).
„Bajkolandia” zarabia na siebie tak naprawdę od niedawna. – Za pierwszy miesiąc naszej działalności wypłaciłyśmy sobie po sto złotych, a później przez kilka miesięcy ani grosza. Nie miałyśmy po prostu pieniędzy – wspomina pani Justyna.
Leżajska spółdzielnia została nagrodzona w prestiżowym ogólnopolskim konkursie „Sposób na sukces”, który organizowany jest pod honorowym patronatem Prezydenta RP oraz Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W gronie laureatów była jedyną firmą reprezentującą Podkarpacie.