Szturm maniaków seksualnych Rozmowa z księdzem dr. hab. DARIUSZEM OKO, teologiem i filozofem z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie
– Wypowiedź arcybiskupa Józefa Michalika dotycząca pedofilii spotkała się z krytyczną oceną ze strony samych księży: Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, Kazimierza Sowy, ojca Pawła Gużyńskiego. To w naszym Kościele sytuacja wyjątkowa. Po raz pierwszy też polski biskup tak szybko sprostował swoje słowa i publicznie za nie przeprosił.
– Od kilku miesięcy w Polsce bardzo nagłaśniana jest sprawa pedofilii wśród księży. Przedstawiane jest to w taki sposób, jakby pedofilami byli przede wszystkim duchowni. Ma to katastrofalne skutki dla wizerunku Kościoła, gdyż niektórzy ludzie zaczynają stawiać znak równości pomiędzy księdzem i pedofilem. Nie mam żadnych wątpliwości, że celem tych ataków nie jest przede wszystkim dobro dzieci, tylko zniszczenie Kościoła. Przypomina mi to, uwzględniając oczywiście odpowiednie proporcje, jak w III Rzeszy naziści mówili o Żydach. To już zaczyna być bardzo odczuwalne w szkołach, gdzie uczniowie coraz częściej wołają za każdym księdzem „pedofil”, podobnie jak kiedyś, pod wpływem nazistowskiej propagandy, Niemcy wołali za Izraelitami „parszywy Żyd”. Katecheza staje się nawet dla najbardziej niewinnych duchownych gehenną. W takiej atmosferze na ten temat zabrał głos arcybiskup Michalik. Oczywiście jego wypowiedź była przynajmniej niezręczna, gdyż zabrzmiała tak, jakby chodziło mu o przesunięcie winy z pedofilów na dzieci. Pamiętajmy jednak, że każdy może popełnić błąd, także przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, który ma setki spraw na głowie. Niektórzy księża mogli być oburzeni jego słowami w podwójny sposób, gdyż arcybiskup, niechcący, w ten sposób dał amunicję naszym przeciwnikom. Na szczęście szybko przeprosił. Przypuszczam, że chciał zwrócić uwagę, że ofiarami pedofilii stają się przede wszystkim dzieci z biednych i rozbitych rodzin, dzieci wychowywane bez ojca, szczególnie bezbronne. Domagając się ukarania księży pedofilów, nie zapominajmy też być równie surowi dla świeckich pedofilów, wśród których było i jest wielu bardzo wpływowych ludzi. Od Romana Polań- skiego po współczesnych polityków i ludzi sztuki, którzy bezkarnie grasują choćby na terenie warszawskiego Dworca Centralnego.
– Może byłoby lepiej, gdyby na temat pedofilii w imieniu polskiego Kościoła wypowiadał się kardynał Nycz, a nie arcybiskup Michalik, który swego czasu tak gorliwie bronił skazanego za pedofilię proboszcza z Tylawy?
– Na duchownych urządza się medialny lincz za jedno zdanie, jeden epizod, a już lewackich, ateistycznych, niesłychanie agresywnych polityków traktuje się zupełnie inaczej. Przecież oni mówią rzeczy sto razy gorsze i media nie reagują. Poseł Janusz Palikot o prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej Lechu Kaczyńskim mówił między innymi: „cham”, „alkoholik”, „kurdupel”, „ wariat”, „bełkoczący”, „durny”, „psychopatyczny”, a po katastrofie smoleńskiej zapraszał na obiad z „kaczki po smoleńsku” i „krwawej Mary”. Zachęcał, żeby o papieżu Franciszku mówić „ch...”, o nas, Polakach, pisał, że jesteśmy „gówniarze” i „szambo”. Ponad dziesięć lat spędziłem na pracy naukowej oraz duszpasterskiej w różnych krajach Zachodu, i wiem, że tam polityk po jednym takim zdaniu natychmiast odszedłby w polityczny niebyt i nawet stanął przed sądem. W Niemczech, po bankructwie sieci drogerii „Schlecker”, Philipp Rösler, przewodniczący FDP, stwierdził, że tysiące zwolnionych pracownic powinny „znaleźć dla siebie następcze zastosowanie”, co odebrano jako porównanie kobiet do maszyn i ich cyniczne poniżenie. To jedno zdanie często przytaczano w tegorocznej kampanii wyborczej. Gdy Wolni Demokraci przegrali wybory i nawet nie weszli do Bundestagu, uznano to za jedną z zasadniczych przyczyn ich klęski, a przewodniczący musiał podać się do dymisji.
– Ksiądz często powołuje się na dane, z których wynika, że pedofilów jest zdecydowanie więcej w innych środowiskach niż w Kościele.
– Każdy taki przypadek wśród księży trzeba piętnować z całą bezwzględnością. Akt pedofilii to jedna z największych zbrodni, to jakby złamanie duchowego kręgosłupa dziecka. Ono z tego zranienia często nie podnosi się już przez całe życie, nieraz się wykoleja, staje się niezdolne do zaufania komukolwiek, do normalnych ludzkich relacji. Kiedy w dodatku dopuszcza się tego ksiądz, to jest to jakby grzech do sześcianu. Po pierwsze – jak grzech każdego człowieka. Pod drugie – grzech człowieka, który szczególnie dobrze powinien wiedzieć, jakie to jest zło – przecież sam ma być stróżem moralności, obrońcą dzieci. Po trzecie – jest to straszne zgorszenie, przez takie czyny wiara wielu ludzi może ulec osłabieniu albo nawet zniszczeniu; przede wszystkim wiara jego ofiar i ich rodzin. Ale trzeba też pamiętać o faktycznych proporcjach. Według zachodnich badań na tysiąc pedofilów siedzących w więzieniach, czterystu dopuściło się pedofilii homoseksualnej, są to mężczyźni, którzy gwałcili wyłącznie chłopców. Wśród nich jest najwyżej jeden ksiądz. Jeden na tysiąc! W Stanach Zjednoczonych w latach 1960 – 2002 skazano za pedofilię 54 duchownych i 6 tys. trenerów oraz nauczycieli wychowania fizycznego. Pedofile szukają szczególnie tych zawodów, gdzie mogą mieć kontakt cielesny z dziećmi. W Niemczech od 1995 r. zanotowano 210 tys. przypadków seksualnych nadużyć wobec nieletnich i tylko 94 z nich dotyczyły osób związanych z instytucjonalnym Kościołem katolickim. W Niemczech podczas kampanii wyborczej przypomniano, że przez długie lata Zieloni w swoim programie mieli legalizację pedofilii, co zrobili na żądanie ugrupowań homoseksualnych. To w znacznej mierze przyczyniło się do tego, że, podobnie jak FDP, osiągnęli słabszy wynik niż przed czterema laty. Tutaj homoseksualiści zostali niejako złapani za rękę na przestępstwie pedofilii politycznej. Dlaczego zatem media liberalne w Polsce nie mówią tysiąc razy więcej o pedofilach świeckich? Dlaczego nie mówią o silnych związkach pedofilii z homoseksualizmem?
– W Polsce na tak daleki liberalizm obyczajowy jak w Niemczech nie ma przyzwolenia.
– Proszę przyjrzeć się programowi gender, który usiłuje się przemocą albo podstępem wprowadzić do naszych szkół. Przecież wygląda on tak, jakby został napisany przez ludzi poważnie zaburzonych seksualnie, a szczególnie przez pedofilów. W ramach tego programu zachęca się, żeby rodzice podczas kąpieli pobudzali sfery erogenne swoich dzieci i w ten sposób rozbudzali ich seksualność, czyli propaguje się pedofilię kazirodczą! W tym programie czarno na białym napisano, że trzeba seksualizować już czteroletnie dzieci, uczyć ich autoerotyki, a dwunastolatki powinny być wprowadzone w seks z rówieśnikami. Gender to niejako zbiorowy, zorganizowany gwałt na duszach dzieci, a zarazem na konstytucyjnych prawach rodziców do wychowania dzieci według obiektywnych zasad moralnych. To jakby szturm maniaków seksualnych na sanktuarium rodziny.
– Wiele razy w tej rozmowie przywoływał ksiądz przykłady z Niemiec. Mimo że w tym kraju rządzą dwie partie chadeckie (CDU-CSU), hierarchia kościelna nie przypomina naszej; tam biskupi nie wynoszą się tak ponad wiernych, ale dają przykład umiarkowania i skromności.
– Kościół w każdym kraju ma swoje mocne i słabsze strony. U nas szczególnie silny jest katolicyzm ludowy. Niemcy są bardziej demokratycznym społeczeństwem niż nasze, i to przekłada się także na sytuację w Kościele. Tam księża muszą bardziej zabiegać o wiernych, gdyż katolicyzm nie ma tak mocnej pozycji jak u nas, jest większa „duchowa konkurencja”, są silne kościoły protestanckie, liczne nowe związki wyznaniowe, a do tego coraz więcej Niemców zostaje ateistami. To sprawia, że tamtejsi duchowni nieraz bardziej szukają dialogu z wiernymi.
– Paradoksalnie wypowiedź arcybiskupa Michalika może pomóc polskiemu Kościołowi.
– Może pomóc przede wszystkim dzieciom. Jeszcze nie tak dawno wielu ludzi nie wierzyło, że ksiądz może być pedofilem i dlatego też nie wierzyło jego ofiarom, zwielokrotniając ich cierpienia. Teraz już wiedzą, że to może być prawda i dzięki temu reakcja jest zazwyczaj o wiele szybsza oraz bardziej skuteczna. A dla Kościoła płynie z tego następująca nauka: dobro dziecka zawsze, bezwzględnie musi być na pierwszym miejscu, także przed dobrem Kościoła jako instytucji.