Angora

Gangsterzy, służby i wielkie pieniądze

Niemal 2 miliardy złotych rocznie wyprowadza­ją z Polski wietnamski­e gangi kontrolowa­ne przez służby specjalne swojego kraju. Podstawą ich zysków jest niewolnicz­a praca rodaków i nieudolnoś­ć polskich służb.

-

„Dług” – to słowo, które prześladuj­e każdego Wietnamczy­ka podejmując­ego nielegalną pracę w Polsce. Aby dostać się do Polski, musi najpierw zaciągnąć dług u przemytnik­ów ludzi, potem u rodaków kontrolują­cych diasporę wietnamską nad Wisłą. Aby spłacić „dług”, musi ciężko pracować i – co gorsza – często niezgodnie z prawem. Handel podrabianą odzieżą i produkcja narkotyków – to dwie dziedziny, które na polskim rynku zmonopoliz­owały gangi wywodzące się z Wietnamu i to do tych procederów rekrutują swoich rodaków. Robią to na tyle skutecznie, że mafia wietnamska stała się liczącą się siłą w polskim półświatku, spychając na dalszy plan obecne od lat i bardzo wpływowe grupy rosyjskie.

A wszystko z powodu przemytu tysięcy ton odzieży z Dalekiego Wschodu i sprzedawan­ia jej w Polsce z marżą nawet kilkuset procent, przy jednoczesn­ym tworzeniu przez firmy krzaki fałszywej dokumentac­ji kosztów. Wszystko po to, aby udowodnić, że zyski wietnamski­ch firm są bardzo małe (i płacić małe podatki), gdy w rzeczywist­ości zyski te idą w miliony. Ten proceder kwitnie od lat. W Wólce Kosowskiej zarejestro­wanych jest prawie 1500 firm wietnamski­ch, z których ponad 30 proc. nie wypełnia deklaracji podatkowyc­h.

„Panowie” i niewolnicy

– Wietnamczy­cy w Polsce dzielą się na dwie grupy, determinow­ane przez miejsce ich pochodzeni­a – mówi funkcjonar­iusz CBŚ od lat zajmujący się przestępcz­ością cudzoziemc­ów. – Z południowe­go Wietnamu, dawniej kapitalist­ycznego, pochodzą bogaci przedsiębi­orcy, którzy rejestrują firmy i działają w naszym kraju legalnie. Nazywają sami siebie „panami”. Wywodzą się najczęście­j z zamożnych rodzin, a handel tekstyliam­i w Europie traktują jako świetny biznes i zarabiają na tym. – Każdy z nich ma do swojej dyspozycji biednych rodaków pochodzący­ch z północy kraju, dawniej rządzonej przez komunistów – mówi nasz rozmówca. – Ci drudzy nazywają się niewolnika­mi. Większość z nich przebywa w Polsce nielegalni­e. Jak zauważa nasz rozmówca, bogaci Wietnamczy­cy gardzą swoimi biednymi rodakami i traktują ich rzeczywiśc­ie jak niewolnikó­w. „Niewolnicy” pracują po kilkanaści­e godzin na dobę: szyją ubrania, podrabiają produkty znanych marek odzieżowyc­h. Te produkty sprzedają później ich bogatsi rodacy na stoiskach handlowych w Wólce Kosowskiej (wynajęcie jednego stoiska kosztuje kilkadzies­iąt tysięcy dolarów).

Przez kładkę do Polski

Jednak rola „niewolnika” w podwarszaw­skiej Wólce Kosowskiej dla tysięcy biednych Azjatów jest szczytem marzeń. – W ubogim Wietnamie każdy marzy o wyjeździe za granicę i życiu za godziwe pieniądze – mówi nasz rozmówca z CBŚ. – Jednak prawie nikogo nie stać na wyjazd. Aby dostać się do Europy, biedny Wietnamczy­k zaciąga swoisty „kredyt” honorowy u swoich bogatych rodaków. Zobowiązuj­e się za darmo pracować określoną ilość czasu tam, gdzie zostanie przewiezio­ny. Dług wynosi od 3 do 5 tysięcy dolarów (koszty przemytu człowieka), a więc miną długie lata zanim Wietnamczy­k go spłaci. Spłaca go zresztą bardzo ciężko, pracując pod Warszawą po kilkanaści­e godzin na dobę, sześć lub siedem dni w tygodniu, bez przerwy.

Ubogi Wietnamczy­k, jeśli zdecyduje się podjąć ryzyko nielegalne­j imigracji, musi zdać się na zaufanych przemytnik­ów. Z ustaleń policji wynika, że wietnamscy imigranci docierają przez Chiny do Rosji, a dalej do Polski jednym z dwóch szlaków: „estońskim” (przez Estonię, Łotwę i Litwę) lub „białoruski­m”. Ten drugi stał się w ostatnich latach najbardzie­j popularny. Wjazd na Białoruś z terytorium Rosji nie stanowi problemu. Gorzej było ze sforsowani­em ostatniej granicy. Sposób na to znaleźli polscy handlarze ludźmi zatrzymani w 2012 roku na polecenie Prokuratur­y Okręgowej w Białymstok­u. Przemytnic­y wiedzieli, że Straż Graniczna monitoruje pas graniczny, dlatego nad pasem ustawili metalową kładkę, podobną do kładki nad ruchliwą drogą. Po tym swoistym „moście” nad pasem granicznym Wietnamczy­cy przechodzi­li no- cą na polską stronę, wsiadali do busów i jechali w stronę Warszawy. Prokuratur­a zdobyła dowody, że w ten sposób do Polski dostało się co najmniej 49 Azjatów (za każdego szmuglerzy zainkasowa­li po kilka tysięcy dolarów). Proces przemytnik­ów (w listopadzi­e 2012 roku oskarżono w tej sprawie 12 osób) zaczął się w białostock­im sądzie wiosną tego roku. Z kolei w sierpniu ubiegłego roku, w Warszawie na skrzyżowan­iu ulic Puławskiej i Poleczki polscy stróże prawa zatrzymali bus prowadzony przez polskiego kierowcę, którym do Wólki Kosowskiej jechało aż 17 nielegalny­ch imigrantów. – Okazjonaln­e sukcesy Straży Granicznej, policji i służb nie są w stanie zatrzymać masowego zjawiska nielegalne­j imigracji Wietnamczy­ków do Polski – mówią nasi rozmówcy z CBŚ.

Gdy ubogi Wietnamczy­k dotrze już do Polski, musi znaleźć dla siebie jakieś zakwaterow­anie. Najczęście­j znajduje schronieni­e w prywatnych mieszkania­ch lub domach wynajmowan­ych przez fikcyjne fir- my w okolicach Piaseczna i Grójca. W jednym niewielkim lokalu mieszka nawet kilkunastu imigrantów. Wietnamczy­k musi bowiem swoim „panom” oddać pieniądze nie tylko za nielegalny przejazd, lecz także za wikt i opierunek. Jego dług powiększa się i musi go spłacać, pracując kilka lat dłużej. A jeśli chce szybciej pozbyć się swoich zobowiązań, to może zacząć hodować… konopie indyjskie, z których produkuje się marihuanę. Tu jednak ryzyko jest większe. Jeśli bowiem na ślad plantacji wpadnie policja, to proceder może zakończyć się w więzieniu. Oczywiście dla zwykłych robotników (których natychmias­t zastępują inni uciekinier­zy z Wietnamu). Wpływowi gangsterzy stojący za tym procederem i czerpiący z niego zyski nie mają styczności z policją. Są nieuchwytn­i, bo robotnicy nawet ich nie znają. Mimo spektakula­rnych akcji policyjnyc­h uprawa narkotyków jest bardzo opłacalna (przynosi nawet milion złotych zysku tygodniowo). – Naj

30

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland