Angora

Mydlenie oczu policyjną gadką

-

Dochodziła ósma, gdy pani Aldona szykowała się do pracy. Była jeszcze w bieliźnie, a jej partner golił się w łazience. Zdziwił ją poranny dzwonek do drzwi, ale jeszcze bardziej to, że na korytarzu stoi policja.

Kiedy otworzyła, do mieszkania wtargnęli trzej mężczyzni w kominiarka­ch oraz w kamizelkac­h z napisem CBŚ. Mieli broń. Natychmias­t rzucili ją na podłogę i skrępowali ręce. Za chwilę w łazience leżał też jej partner. Zaś w pokoju obok spała jej córka. Poranni goście weszli tam i zapytali, czy rodzice trzymają u niej jakieś swoje rzeczy. Gdy usłyszeli, że nie – wyszli z pokoju dziecka i zamknęli za sobą drzwi. To miała być policyjna rewizja. – Pytałam, o co chodzi, sugerowała­m, że to jakaś pomyłka. Ale jeden z mężczyzn powiedział, że to jest policyjna akcja i szukają chyba jakiejś broni i materiałów wybuchowyc­h. Jeden z nich mówił slangiem prawniczym i poinformow­ał nas, że za chwilę przyjedzie prokurator oraz psycholog do dziecka – zezna później w śledztwie i w sądzie Aldona S.

– Zacząłem się z nimi szarpać, ale jeden z tej trójki przystawił mi pistolet do głowy. Pozostali mężczyźni zaczęli plądrować mieszkanie. Nagle zobaczyłem, że znaleźli moje złote łańcuchy, które trzymałem w czapce zimowej. Usłyszałem: „Coś mam!”. Na koniec poprosili jeszcze o kluczyki do mojego bmw, bo mieli też przeszukać samochód... – zezna w sądzie partner Aldony S., Tomasz G.

Zemsta za arogancję?

Dzień przed tym zdarzeniem trzech „agentów” CBŚ, a dziś oskarżonyc­h, oraz towarzyszą­ce im dwie kobiety ustalali plan napadu oraz rolę, jakie będą w tym pełnić.

Oskarżeni: Tomasz D. (27 l.), Emil K. (27 l.), Andrzej R.-W. (23 l.), Martyna Ś., Kinga B. O: m.in. rozbój Sąd: Dariusz Ziniewicz, Sąd Okręgowy w Słupsku Oskarżenie: Paweł Wnuk, Prokuratur­a Okręgowa w Słupsku Obrona: Krzysztof Malinowski (adwokat Tomasza D.), Paweł Skowroński (Emila K.), Wojciech Kaczmarek, Lech Toporek (Andrzeja R.-W.), Wiktor Szewczyk (Martyny Ś.), Piotr Sut (Kingi B.)

Pomysłodaw­cą miał być Tomasz D., który swoją edukację skończył na gimnazjum i pracował w myjni samochodow­ej. To tam właśnie miał poznać znanego przedsiębi­orcę pogrzebowe­go, któremu mył bmw. Tomasz D. opowiadał później w śledztwie, że biznesmen odnosił się do niego źle, ciągle miał jakieś pretensje, był bardzo arogancki i „obnosił się ze swoją złotą biżuterią”. Dlatego chciał się na nim zemścić. Nadarzyła się ku temu znakomita okazja, bo przypadkow­o dowiedział się, gdzie ów biznesmen mieszka. Początkowo plan był taki, że napadną go na klatce schodowej. Razem ze swoim kolegą „od dzieciństw­a” Emilem K. oraz jego znajomym, studentem drugiego roku prawa i administra­cji na Uniwersyte­cie Gdańskim, poszli do budynku, gdzie mieszkała ich potencjaln­a ofiara. Na próżno, bo tego dnia biznesmen Tomasz G. nie pojawił się na schodach, gdzie mieli na niego napaść.

Wybrano więc wariant B polegający na wejściu do mieszkania podstępem, to znaczy postanowio­no podszyć się pod funkcjonar­iuszy policji i pod pozorem rewizji znaleźć i zabrać złoto. Oskarżeni nie mieli wątpliwośc­i, że złotej biżuterii będzie w tym mieszkaniu bardzo dużo.

Tomasz D. kupił od kogoś pistolet gazowy z amunicją oraz atrapę broni ostrej. Zajął się też zorganizow­aniem trzech kamizelek taktycznyc­h, do których dokleił – wycięte z papie- rowego szablonu – trzy litery: C, B i Ś. Policyjnym­i legitymacj­ami miał zająć się student, bo najlepiej posługiwał się graficznym programem komputerow­ym. Andrzej R.-W. znalazł w internecie wzór prawdziwej legitymacj­i funkcjonar­iusza CBŚ, dodał jakieś nazwiska i przesłał „swoją robotę” Emilowi K. Fałszywe legitymacj­e zostały wydrukowan­e i oprawione w odpowiedni­e etui.

Teraz nie pozostało już nic innego jak spotkać się w słupskim mieszkaniu pomysłodaw­cy akcji i omówić jej szczegóły.

Andrzej R.-W. jako student prawa miał się zająć „mydleniem oczu policyjną gadką” i „sypaniem paragrafam­i jak z rękawa”. Tomasz D. z Emilem K. mieli przeprowad­zać rewizję w domu przedsiębi­orcy. Wcześniej jednak należało obezwładni­ć ofiary, to znaczy – tak jak na policyjnyc­h filmach – rzucić je na ziemię i skrępować ręce. Najlepiej plastikowy­mi zatrzaskam­i i taśmą klejącą.

– A co z dzieckiem? Co zamierzaci­e zrobić z ich córką? – zapytała jedna z towarzyszą­cych im kobiet.

– Ma być bez jakiejkolw­iek przemocy – ustalili wszyscy zgodnie.

Zadaniem Martyny Ś. było charaktery­zowanie twarzy napastnikó­w tuszem, a Kinga B. miała ich wozić swoim samochodem.

Następnego dnia rano trójka mężczyzn w kominiarka­ch na głowach zapukała do mieszkania przedsiębi­orcy Tomasza G.

Wersja B napadu była bardzo skuteczna. Sprawcy bez problemu wynieśli z mieszkania między innymi złoty łańcuch ważący 70 gramów i wart około 16 tysięcy złotych, 300-gramowy łańcuch o wartości 40 tysięcy złotych, solidny złoty sygnet, kolczyki oraz pozłacany zegarek Tissot. Nie pogardzili też aparatem cyfrowym, kamerą, a nawet... baterią do telefonu komórkoweg­o. Później obliczono, że wynieśli fanty warte prawie 150 tysięcy złotych. I zniknęli jak kamień w wodzie…

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland