Baby boom – dogrywka ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
Pierwsza ciąża, kolejne dziecko. Zakupy pieluszek, urządzanie dziecięcego pokoiku, spacer z maluchem w modnym wózku. Wszystko dokładnie udokumentowane w mediach na potrzeby hojnych sponsorów. Gwiazdy rodziły niedawno jak na zamówienie. Sławne mamy nie odpuszczają i właśnie kręcą drugi odcinek tego jakże chętnie oglądanego serialu. Kolejne celebrytki są w ciąży albo rodzą dzieci. Anglicy mają swoje royal baby, my nie możemy być gorsi.
Co za czasy. Zero litości nawet dla świeżo upieczonych mam. Beata Sadowska (39 l.) – jej synek ma tylko dwa tygodnie – już biega z mikrofonem, jej koleżanka ze stacji Justyna Steczkowska (41 l.) też rzuciła się z powrotem w wir obowiązków, choć jej córeczka ma zaledwie kilka tygodni. Helenka urodziła się w połowie sierpnia, a jej mama już była gwiazdą spotkania z okazji pięciolecia Polsat Café. Wokalistka pokazała przy okazji szczupłą figurę, co zwykłym kobietom sześć tygodni po porodzie raczej się nie zdarza. Małgorzata Socha (33 l.) też długo nie wysiedziała w domu – dwa miesiące po narodzinach córeczki pojawiła się na otwarciu salonu marki Tous, której jest ambasadorką. Czy w Polsce aby na pewno są urlopy macierzyńskie?
Anna Mucha (33 l.) również nie odpuszcza. W drugiej ciąży zaczęła trenować jogę, by w ten sposób zadbać o dobrą formę. Trudne figury i wygibasy ćwiczy pod okiem zawodowej trenerki, a także, co nie mniej ważne, w modnych ciuchach. Bo Mucha nie byłaby sobą, gdyby okazji, które niesie jej los, nie wyciskała jak cytryny. Ma więc kontrakt z marką Reebok i zachwala jej stroje oraz buty z linii Reebok Yoga, która właśnie trafia do polskich sklepów.
W warszawskim salonie spa CeCe Beauty Clinic będą musieli niedługo poszerzyć drzwi, bo gwiazdy szturmują go od rana do wieczora. W CeCe można spotkać Annę Popek (45 l.), a Olga Borys (39 l.), by schudnąć, katowała się tam zabiegiem Watermass. Daje fantastyczne efekty, bo to rodzaj drenażu limfatycznego, ale mocno wymasowane ciało może początkowo boleć, a nawet być nieźle posiniaczone. Miejsce stało się też modne wśród ciężarnych celebrytek. Jeszcze niedawno co tydzień pojawiała się tam Dorota Gardias (32 l.), teraz przychodzi Katarzyna Cichopek (31 l.). Obie korzystają m.in. z zabiegu Yum – masaż, peeling i różne inne przyjemności – specjalnie dla ciężarnych kobiet. Wojciech Majchrzak (44 l.) i Hubert Urbański (47 l.) chodzą tam do fryzjera, bo przynajmniej na razie nie są w ciąży.
Za to dla panów, którzy wolą tradycyjne męskie rozrywki, imprezę zorganizował niedawno Ballantine’s. – Czytam „Time’a” i „Epocę”, piję tylko ballantine’asa, palę winstony – wyznawał z dumą Tadeusz Pluciński (87 l.) pięknej i kuszącej Ewie Szykulskiej (64 l.) w „Hydrozagadce”. Ona, nieczuła na wyliczone jednym tchem zagraniczne etykiety, karciła go swoim charakterystycznym chrapliwym głosem: – Jesteś playboyem, masz konsumpcyjny stosunek do życia.
Film powstał w 1970 roku, ale Polakom słabość do szkockiej whisky nie przeszła. Brązowa butelka wystąpiła w niejednej polskiej produkcji, choć nigdy nie była wymieniona w obsadzie.
Najwięksi fani komedii Machulskiego pamiętają, jak w drugiej części „Vabanku” Kwinto ( Jan Machulski) z nabożeństwem mówi: – Ballantine’s, wymawiając nazwę po polsku, a partnerujący mu w tej scenie Bronisław Wrocławski (62 l.) dodaje: – Najlepsza whisky na świecie. Gotowa reklama, choć w Polsce pierwszej połowy lat 80., gdy film powstawał, o reklamach w kinie czy telewizji w ogóle nam się nie śniło. Szkocki specjał został właśnie po raz pierwszy po ponad stu latach opakowany na nowo. Z okazji wprowadzenia na nasz rynek whisky w nowej butelce kilkaset osób bawiło się, podrygując w rytm muzyki DJ Adamusa (38 l.) i piosenek zaśpiewanych przez Adę Szulc (23 l.). Dużo kameralniej było na warsztatach z Kenji Jessem, ambasadorem wódki Smirnoff na świecie. Zaledwie garstka wybrańców trafiła na spotkanie w piwnicach modnego ostatnio w Warszawie Momu gastrobaru, by zawodowo mieszać drinki. Okazuje się, że Polacy, choć mają się w tej kwestii za ekspertów, wiele jeszcze mogą się od Kenjiego nauczyć. Bo na przykład kto wie, że im więcej lodu w drinku, tym lepiej – duża ilość kostek tak szybko się nie topi, za to doskonale utrzymuje niską temperaturę tego, co w kieliszku. Przy okazji prezentacji dwóch nowych wódczanych smaków: Smirnoff Black espresso (nic tłumaczyć nie trzeba) i lime & mint (czyli limonka z miętą) Kenji pokazał też, jak dobrze (czyli smacznie) łączyć je nie tylko tradycyjnie z colą, ale też na przykład z mlekiem czekoladowym albo sokiem brzozowym. Ważne tylko, by pod żadnym pozorem nie przesadzić z ilością wypijanego trunku, bo „niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu”, a przynajmniej może ci skutecznie zszargać opinię.