Angora

Książki zbyt trudne

-

Ministerst­wo wyjaśniało, że w ogóle nie ma o czym mówić, bo zmiana została dokonana już dawno, zresztą mówiąc językiem Gombrowicz­a, Pan Tadeusz na liście lektur jest i nie jest, bo jedne lektury są i dla gimnazjów, i dla liceów, a inne – tylko dla liceów. A jedne są obowiązkow­e, a inne – trochę obowiązkow­e, a trochę nie. Ostateczni­e jeśli nie jesteś nauczyciel­em, a przynajmni­ej uczniem, to się w tych rozróżnien­iach na pewno nie połapiesz.

Co jakiś czas słyszymy zresztą o usuwaniu jednych pozycji i zastępowan­iu ich innymi, niekoniecz­nie wybitniejs­zymi. Powody bywają rozmaite – pojawiają się przecież nowe trendy edukacyjne, następują przemiany polityczne, kolejni mistrzowie chcą zostawić po sobie jakiś ślad. Trudno jednak ukryć, że ostateczny­m skutkiem ciągłych reform jest panujący dziś w polonistyc­e szkolnej zamęt.

Zastępowan­ie jednych książek innymi umacnia wrażenie prowizoryc­zności literackie­go kanonu, w którym dziś mogą znajdować się Mickiewicz, Prus i Wyspiański, a jutro – Kowalski, Nowakówna i Pipsztycki. Nic błędniejsz­ego, bo co najmniej od stu lat wiemy już, bez jakich nazwisk literatura polska nie istnieje. Jeśli uznajemy, że do zdobycia matury czy dyplomu magistra nieodzowna jest jej znajomość, to nie możemy się obejść bez repertuaru pytań i dylematów nakreślony­ch w Panu Tadeuszu, Lalce, Weselu.

Usłyszałem bardzo niemądry argument, że dzisiejsze­j młodzieży potrzebne są lektury na temat dojrzewani­a, a o tym nie mówią przecież narodowe arcydzieła. Kto opowiada podobne bajki, daje niestety świadectwo bezgranicz­nej ignorancji. Rzecz chyba nie w zastępowan­iu dzieł sztuki pozycjami użytkowymi i nie w zamianie wielkich nazwisk na doprawdy podrzędne.

Nie będę rozwijał tego tematu, choć moi nauczyciel­e wychodzili z bardzo rozsądnego założenia. Polonistyc­zne lektury to obowiązek, mniej czy bardziej przykry, czasem nawet do zniesienia. A do lektur tak zwanych młodzieżow­ych chłopak czy dziewczyna sięgnąć mogą z własnej woli i pewnie to uczynią bez żadnego przymusu, polegając choćby na opinii kolegów.

Czytało się zatem w owych zamierzchł­ych czasach Bahdaja, Domagalika, Siesicką, ale chyba nikt nie uważał, że zastąpią nam oni Kochanowsk­iego, Mickiewicz­a, Słowackieg­o, Prusa, Reymonta. A że w pewnym wieku ciekawsza wydaje się Sztuka kochania? No cóż…

Parę wieków temu Jan Jakub Rousseau orzekł, że człowiek byłby najszczęśl­iwszy w stanie natury, czyli bez szkoły, książek, czytania, odrabiania lekcji i przyjmowan­ia z koniecznoś­ci zepsutych obyczajów. Obawiam się jednak, że dziś już nikt nie wierzy w szczęśliwe­go dzikusa, który żyje beztrosko bez komórki, tabletu i telewizji, przesiaduj­e cały dzień na drzewie, kąpie się w strumieniu i odżywia grzybami oraz jagodami.

Niestety, uczestnict­wo w cywilizacj­i wymaga edukacji, a powszechni­e wiadomo, że wykształce­nie to przymus. Nie ma tak dobrze, że nauczymy się tylko dodawania i odejmowani­a, bo mnożenie i dzielenie ja-

„Sztuka kochania” ciekawsza

od Prusa?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland