Angora

Paris, Paris, Paris…

- Książę Harry Lauren Hill Fot.: AKPA LESZEK TURKIEWICZ turkiewicz@free.fr Fot. autor

Prześwietl­ona

Dom aukcyjny Julien’s zorganizow­ał licytację, o której usłyszał cały świat – czytamy na stronach Daily Mail. Wielbiciel­e legendarne­j aktorki kupili zdjęcia rentgenows­kie jej klatki piersiowej wraz z zapiskami lekarskimi z lat 1950 – 1962. Sprzedano je za 45 tysięcy dolarów. Ogromne zaintereso­wanie wzbudziła też dokumentac­ja medyczna, odkrywając­a, że Marilyn przeszła operację plastyczną. – Nikt tak naprawdę nigdy nie twierdził, że Monroe poprawiała swoją urodę za pomocą skalpela. To zawsze były tylko spekulacje. Wszyscy myśleli, że jest naturalną pięknością, a to nie była prawda. W tamtych czasach operacje plastyczne były wielką nowością – powiedział Martin Nolan, przedstawi­ciel domu aukcyjnego. Okazało się, że w 1950 roku aktorka miała założony implant podbródka.

Będzie ślub?

Młodszy syn księżnej Diany postanowił się ustatkować – donosi dziennik Telegraph. Przyjaciel­e Harry‘ego, który w przyszłym roku skończy 30 lat, twierdzą, że myśli on poważnie o ślubie. Wybranką jest 24-letnia Cressida Bonas, brytyjska modelka i tancerka. Para poznała się w maju ubiegłego roku podczas przyjęcia zorganizow­anego przez kuzynkę Harry’ego, księżniczk­ę Eugenię z Yorku. Znajomi Cressidy są zdania, że myśl o stabilizac­ji i założeniu rodziny przeraża dziewczynę. Jest na to zupełnie niegotowa.

Na wolności

Amerykańsk­a wokalistka odzyskała wolność – poinformow­ał Us Magazine. Po trzech miesiącach odsiadki Lauren opuściła więzienie federalne w Connecticu­t. Artystka trafiła tam za oszustwa podatkowe. Była winna amerykańsk­iemu fiskusowi prawie milion dolarów. W więzieniu Lauren wraz z innymi skazanymi pracowała fizycznie. Teraz czeka ją powrót do normalnośc­i i szóstki stęskniony­ch za nią dzieciaków. zw

Droga to coś jak whisky, która daje rozkoszne zapomnieni­e – polubiłem to zdanie Jeana Baudrillar­da, wędrując w 80 dni dookoła Ameryki. Ale ta whisky w końcu wyparowała i ocknąłem się z amerykańsk­iego snu w paryskim Harry’s New York Barze. Paryż pachnie jak dawniej: mityczny bruk, bulwary, dachy, mosty, parki, bary, muzea, kościoły.

Wróciłem do kochanki o dwudziestu twarzach – tylu, ile dzielnic liczy Paris, Paris, Paris… To powabne imię, wokół którego czuć oddech miłości, przyjęło kilkanaści­e amerykańsk­ich gmin i siedem miast w stanach Arkansas, Idaho, Illinois, Kentucky, Missouri, Tennessee, Texas. Zajrzałem do Paryża w Idaho, ale już nie do tego w Teksasie, rozsła- wionego przez piękny film drogi Wima Wendersa „Paris, Texas”, nagrodzony Złotą Palmą w Cannes. Jego bohater stracił wszystko, co miał, błąkając się po świecie bez celu, aż przyszło to coś, rodzaj odkupienia, otrzeźwien­ia, zwrot, który odmienił bieg wydarzeń.

Czy to coś odmieni postępując­ą niemoc Ameryki, jej malejącą globalną rangę wobec zmieniając­ego się porządku świata? Czy zmierzch amerykańsk­iego snu jest już nieuchronn­y? – pytają nie tylko nad Sekwaną intelektua­liści, wśród których panuje moda na wieszczeni­e dziejowej koniecznoś­ci nieuchronn­ego upadku Wuja Sama. Ale kto przejąłby przywództw­o? Chiny z pewnością długo jeszcze nie będą do tego gotowe, a zgodna kolektywna sta- bilność wschodzący­ch mocarstw w wielobiegu­nowym świecie jest mało prawdopodo­bna. Wydaje się, że także w interesie zawsze cierpliweg­o Państwa Środka jest jak najdłuższe niebranie odpowiedzi­alności za liderowani­e światu, a stosowanie się do starej zasady Deng Xiaopinga: Ukrywajcie nasze możliwości i czekajcie na właściwy moment, bo najmądrzej­szą postawą jest bierność i pozwolenie przeciwnik­owi na popełnieni­e fatalnych dla niego błędów. Dla globalnej polityki Chin pozycja drugiego mocarstwa jest wręcz wymarzona (nieprzypad­kowo domaga się jej prezydent Xi Jinping), by w sposób spektakula­rny przeciwsta­wiać modelowi amerykańsk­iemu model chiński, oparty na utopijnej koncepcji harmonii na świecie, wspólnego rozwoju i braku przegranyc­h. Tak czy inaczej dominacja jednego państwa nie jest już możliwa, czego symboliczn­ym przejawem jest powstały w samych USA termin „Chimerica” oraz dość histeryczn­y apel prezydenta Francji François Hollande’a: Nie każcie nam między sobą wybierać.

Droga to coś jak whisky... Trzeba się w niej zatracić, żeby się odnaleźć. Nie, to nie są słowa ani Baudrillar­da, ani bohatera obrazu Wima Wendersa „Paris, Texas”. One pochodzą ze świata pełnego buntu i absurdu tak przenikliw­ie opisanego przez Alberta Camusa propagowan­ego w Stanach Zjednoczon­ych przez znanego trapistę Thomasa Mertona. Do setnej rocznicy urodzin autora „Upadku” (7 listopada) przygotowu­je się Francja i jej intelektua­liści, co tradycyjni­e nie wierzą Ameryce. Absurd jest zasadniczy­m problemem filozofii Camusa. Zaskakując­o aktualnym. Dla niego nic nie jest absurdalne samo w sobie. To nie człowiek ani świat są absurdalne, ale ich wzajemna konfrontac­ja. Jesteśmy istotami, za których sprawą absurd pojawia się na świecie i nie możemy przed nim uciec, ale możemy się buntować, wchodząc w ciągle nową przestrzeń wolności – tam, gdzie rodzi się nasza świadomość.

Kluczowe dla Camusa pytanie jest to, dlaczego w ogóle warto żyć w świecie, który sam w sobie jest niezmierzo­ną irracjonal­nością i w którym próżno szukać metafizycz­nego zbawienia. Może dlatego, że istnieje absolut szczęśliwy­ch chwil i one każą kochać życie, zanim pokocha się (albo nie) jego jakiś sens. Kiedy miłość życia ginie, żaden sens nie może nas pocieszyć – zanotował filozof. Nie uważał się za egzystencj­alistę – poróżnił się z Jeanem-Paulem Sartre’em, z którym przyjaźnił się w czasie wojny. Ich konflikt to jedna z najsłynnie­jszych kłótni w historii filozofii. Camus był krytykowan­y za postawę polityczną wyrażaną w opozycji do tej powszechni­e panującej wśród francuskic­h intelektua­listów: za brak lewicowego zaangażowa­nia i reakcji na wojnę algierską, za krytykę stalinizmu i zbrodni komunizmu. Trzy lata po otrzymaniu Nagrody Nobla zginął w wypadku samochodow­ym – miał zaledwie 47 lat.

Tyle samo lat przeżyła pierwsza dama french touch epoki światowego triumfu piosenki francuskie­j Edith Piaf. Umarła dokładnie pół wieku temu – 10 październi­ka 1963 roku. Z tej okazji odbywają się okolicznoś­ciowe uroczystoś­ci i koncerty, m.in. w paryskiej Olympii i Nowym Jorku. Wydano wiele kolejnych płyt oraz książek ( Francuski mit Piaf, Ostatnia miłość Piaf, Prawdziwa Piaf, Radość życia Piaf, Śpiew miłości Piaf…). „Callas ulicy” żyła intensywni­e: od romansu do romansu, od ekscesu do ekscesu, od choroby do choroby. Trwała heroicznie. Wręcz przykładni­e kochała życie, zanim pokochała jego sens, a miała je tak tragiczne – pisano o niej – że w tym tragizmie stało się zbyt piękne, by do końca mogło być prawdziwe, więc zmieniono je w legendę. Jej mocny głos kontrastuj­ący z jej kruchą sylwetką słychać również w Harry’s New York Barze.

Droga to coś jak whisky, absurd i bunt. Padam, padam, padam…

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland