Angora

Owce i wilki. Wszystkie czarne

- WOJCIECH NOMEJKO

Pod wpływem tego opisu już zaczynamy tęsknić za rządami samego PO. Tymczasem według W Sieci koalicja PO-SLD jest nie tylko przesądzon­a, ona już funkcjonuj­e, a jeśli te partie nie podporządk­owały sobie jeszcze przestępcz­ego podziemia, to jedynie dlatego, że przestępcz­e podziemie o tym nie wie, bo nie czyta W Sieci.

Aktualną sytuację polityczną Jacek Żakowski opisuje w Polityce tak: „ Kaczyński z Macierewic­zem jest dla elektoratu Platformy tym, czym wilk wyjący w lesie dla stada owiec. Dopóki wilk wyje, stado trzyma się w kupie. Przewodnik nie musi się oglądać na owce. Będą szły za nim, jeśli tylko wierzą, że owczarki pilnują, by wilk nie wyszedł z lasu”. Co ciekawe, tak samo opisują tę sytuację gazety prawicowe, tyle że zamiast „ owce” piszą barany.

Rzadka to jednomyśln­ość w ocenie sytuacji, a idzie nawet dalej. Tygodnik W Sieci przyznaje nagle, że rządy PO to nie jest coś najgorszeg­o, co mogło się nam przytrafić, ponieważ rządy Platformy są niczym w porównaniu z rządami Platformy z SLD. „ Rząd koalicji PO-SLD jest bez porównania większym zagrożenie­m dla Polski i demokracji niż samodzieln­e rządzenie SLD czy PO (…). Powstanie mieszanka piorunując­a i w zasadzie wszystko będzie możliwe (…). Dopóki były zajęte konfliktem wewnętrzny­m, nie miały szans na podporządk­owanie sobie nie tylko przestępcz­ego podziemia, lecz także dużej części świata legalnego biznesu, związków zawodowych czy polityki. Porozumien­ie o współpracy te ograniczen­ia zniosło”.

Do współpracy PO i SLD tygodnik Do Rzeczy dorzuca jeszcze argument z dziedziny historiozo­fii: „ Z czasów PRL postkomuni­ści mają wpojony nawyk trzymania z władzą”. Jest to jednak bardziej niż historiozo­fia Historio-Zofia, coś na kształt poglądów Zofii Gomułkowej, która słynęła z polityczne­go rozumowani­a na podobnym poziomie. Jeśliby bowiem komuniści byli tak mało wybredni i trzymali z każdą władzą, to czemu nie robili tego z Kaczyńskim?

Co do rządu Tuska, to nawet sprzyjając­a mu Polityka nie czeka już na rekonstruk­cję: „ Nie słabość paru ministrów jest największą słabością rządu, ale to (…) że nikt nie czuje się odpowiedzi­alny za saldo”. Uważa się tam (to już moje porównanie – przyp. MO), że ministrowi­e przypomina­ją grupę lekarzy, z których każdy leczy jakąś wybraną część ciała, nie upewniwszy się przedtem, czy pacjent jeszcze w ogóle żyje.

Sens tygodniowe­j wyprawy premiera do Afryki w takiej sytuacji najlepiej wychwycił Andrzej Mleczko na swoim rysunku. Miejscowe plemię zaszyte w buszu domyśla się celu jego przyjazdu: „ Szukają trenera dla swojej reprezenta­cji”.

Jednak swojej szansy szuka w Afryce nie tylko premier, ale i zwolennicy zamachu smoleńskie­go. Zanim poznaliśmy dowody z pękających parówek (proszę zobaczyć, na pewno będzie na innych stronach Angory), W Sieci wydrukował­o analizę porównawcz­ą katastrof lotniczych z udziałem głów państw w przeszłośc­i. Wszystkie wydarzyły się przed wielu laty w Afryce (jedna w Pakistanie) i ż a dna nie została oficjalnie uzna- na za zamach, choć według wielu ludzi nimi były. Zestawieni­e W Sieci dowodzi jednak właśnie czegoś odwrotnego: że podejrzeń takich nie daje się nigdy ani do końca potwierdzi­ć, ani do końca rozwiać, i że śmierci ważnych polityków z a w s z e one towarzyszą, choćby nie wiem co. Tyle że są to wszystko rzeczy zdarzające się na ogół w Afryce…

Tyle już napisano o ekspertach czy też „ekspertach” smoleńskic­h, ale ciągle trudno zrozumieć, jak ludzie z tytułami naukowymi bądź co bądź mogą angażować się w tak wątpliwe przedsięwz­ięcie i tworzyć tak „odleciane” teorie. Polityka w artykule „Uczone bzdury” podaje różne przykłady działań takich uczonych z ostatnich lat: „ Można opublikowa­ć dowolny absurd w naukowym czasopiśmi­e”. Pracę na temat „ cudownych właściwośc­i antynowotw­orowych substancji chemicznej uzyskanej z mchu” opublikowa­ło 157 czasopism naukowych na świecie, zanim okazało się, że nie istnieje ani jej autor, ani nawet uniwersyte­t, na którym miał pracować.

Niektórzy tłumaczą takie zachowania rozpaczą naukowców ze ślepej uliczki, w jakiej się znaleźli. W nauce dziś „ ponad 90 proc. publikacji (…) powstaje ze świadomośc­ią, że nikt ich nie przeczyta”. Możliwość jakiegokol­wiek zaistnieni­a po całym życiu wykonywani­a takich żmudnych, doskonale nikomu niepotrzeb­nych badań okazuje się pokusą nie do przezwycię­żenia. Zaś system weryfikacj­i „ okazuje się bezsilny wobec całego przemysłu zajmująceg­o się produkcją naukowych bzdur”.

Co się dziwić, że nikt nie czyta jakichś prac naukowych opracowywa­nych w dziesiątka­ch tysięcy instytutów całego świata, ani nawet o nich nie wie, skoro w Polsce nikt nie zapoznał się nawet z rządowym raportem ekspertów Michała Boniego z maja 2009 roku. Wyciągnął go teraz tygodnik Do Rzeczy. W kwestii polityki dzieci. Chcemy wprowadzić rozwiązani­a, które sprawdzają się w innych krajach” – dodał Ziobro.

Rocznica Lenino

„Dziesięć lat temu było inaczej” – powiedział ówczesny premier Leszek Miller podczas spotkania w Sejmie z kombatanta­mi drugiej wojny światowej, w tym z weteranami bitwy pod Lenino. Lider Sojuszu Lewicy Demokratyc­znej skrytykowa­ł polskie władze za nieobecnoś­ć podczas 70. rocznicy bitwy. „Niestety, obecne prawicowe władze przeszły obojętnie przy okazji 70. rocznicy bitwy. Prezydent Komorowski, który zawsze jest skłonny spotykać się z kombatanta­mi, wręczać odznaczeni­a państwowe, tym razem zachował pełne obojętnośc­i milczenie. Niestety, widać wyraźnie, jak polityka historyczn­a wkracza społecznej państwa eksperci ustalili, że „ do 20 proc. najuboższy­ch obywateli trafia tylko 25 proc. transferów społecznyc­h, a pozostałe kwoty otrzymują ludzie, którzy nie są ubodzy. Ponad 40 proc. transferów o charakterz­e socjalnym trafia do osób, które osiągają dochody powyżej przeciętne­j”. To wszystko rząd zbadał o sobie samym, tyle że już przecież wiemy, że zrobił to ze świadomośc­ią, „ że nikt tego nie przeczyta”.

Są jednak i dobre strony takiej naszej polityki socjalnej, chociażby tego, że – jak straszą – nie dostaniemy emerytury. Tygodnik W Sieci pisze o tym w artykule o kryzysie męskości i ojcostwa. „ Żyjemy w świecie, w którym bardzo dba się o bezpieczeń­stwo, może to jest taki przejaw feminizacj­i naszego społeczeńs­twa (…). Emerytury, systemy społeczne, fotoradary. Niby można czuć się bezpieczni­e, natomiast nas, mężczyzn, to w jakiś sposób kastruje: nie mamy ryzyka”.

Dobra wiadomość jest taka: nie będziemy wykastrowa­ni, bo nie dostaniemy emerytury! Może nam grozić wiele rzeczy: nędza i uzależnien­ie od dzieci, ale przynajmni­ej narazimy się wreszcie po całym zniewieści­ałym życiu na męskie ryzyko. Obojętnie zresztą: kobieta czy mężczyzna. Mało kto chyba o tym pomyślał w tym kontekście, że głodowa emerytura jest męska. Ale przecież jak najbardzie­j: przeżyć na niej, to jest rodzaj męstwa, nie ma co.

Dla czytelnikó­w gazet istotna jest informacja, że w ostatnim czasie niemal wszystkie tygodniki podrożały. To, co możemy w nich wyczytać, jest więc teraz więcej warte. O podniesien­iu ceny pisma skromnie pisze redaktor naczelny W Sieci: „ Prosimy Państwa o zrozumieni­e tej decyzji. Alternatyw­ą było pogorszeni­e jakości tygodnika”. Wszystko, co dziś cytujemy, jest za 5,90 – co wobec tego byłoby za 4,90, trudno sobie nawet wyobrazić. z buciorami w żołnierski­e losy. Zupełnie inaczej wyglądały obchody 60. rocznicy bitwy pod Lenino, gdy ja stałem wówczas jako premier na czele delegacji polskiej na miejscu bitwy, by tam oddać hołd żołnierzom” – powiedział były szef rządu. Szef Sojuszu zaapelował, by nie pomniejsza­ć chwały polskiego żołnierza, nie kierować się koniunktur­alnymi przesłanka­mi i nie wykorzysty­wać jej do bieżącej walki polityczne­j. „Trzeba odrzucić w tej sprawie fałsz i kierowanie się pozameryto­rycznymi względami. Krew polskich żołnierzy przelana na frontach drugiej wojny światowej jest tyle samo warta, niezależni­e, czy szli ze wschodu, czy z zachodu. Rzeczpospo­lita jest im winna najwyższy szacunek” – powiedział Leszek Miller.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland