Duch towarzysza Stalina
Rozmowa z dr. PAWŁEM MOCZYDŁOWSKIM, socjologiem, kryminologiem, w latach 1990 – 1994 dyrektorem Centralnego Zarządu Zakładów Karnych
– Sejm nie potrafi przyjąć spójnego budżetu, zreformować szkolnictwa ani służby zdrowia, za to przytłaczającą większością uchwalił ustawę, która dziś jest adresowana do kilkudziesięciu osób.
– Przed rokiem media i politycy zaczęli informować społeczeństwo, że wkrótce zaczną wychodzić na wolność osoby, które w czasach PRL-u miały orzeczoną karę śmierci, zamienioną następnie na 25 lat więzienia. Wywołało to powszechną histerię. Tymczasem w istocie sprawa dotyczy bardzo wąskiej grupy przestępców. Mówiono o 100 mordercach, ale te obawy kierowano pod adresem trzech wielokrotnych zabójców: Trynkiewicza, Pękalskiego (przed procesem przyznał się do zabicia 70 osób, ale został skazany tylko za jedno morderstwo – przyp. autora) oraz Morusia (ten ostatni zmarł w więzieniu w Czarnem 18 sierpnia 2013 r. – przyp. autora). Ci trzej zwyrodnialcy przyprawili gębę pozostałym. Dwóch pierwszych zapewne można było uznać za niepoczytalnych, ale biegli stwierdzili inaczej. Teoretycznie ta ustawa została napisana z myślą o wspomnianej garstce przestępców. Teraz, gdy już sądy mogą orzekać karę dożywotniego więzienia, nie powinna mieć zastosowania wobec obecnie skazanych.
– Zadziwiające jest to, że przeciwko ustawie głosowali tylko trzej posłowie, prawnicy: Ryszard Kalisz i Przemysław Wipler oraz Wanda Nowicka, filolog klasyczny. W obecnym Sejmie jest 47 prawników i 18 lekarzy. Zastanawiam się, czy podnosząc rękę za przyjęciem ustawy, tym posłom zabrakło wiedzy, wyobraźni czy odwagi?
– Posłowie ulegli społecznej histerii, panice. Myśleli o słupkach poparcia, a nie o konstytucyjności czy zasadności tego aktu prawnego. – Ta ustawa jest bezprawna? – Oczywiście. Naczelną zasadą prawa jest domniemanie niewinności. Nie można na przymusowe wieloletnie leczenie kierować osób,