Angora

Coś pożyczoneg­o

- Nr 9. Cena 11,95 zł Rys. Paweł Wakuła

Nigdy nie będziesz miała drugiej szansy na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia – mówi niegłupia maksyma. Fakt, w życiu zdarzają się sytuacje, gdy nam szczególni­e zależy, by wypaść świetnie. Albo chociaż żeby na chwilę zmienić się w kogoś innego. Schody zaczynają się tam, gdzie kończy się gotówka. Co zrobić, gdy nie stać nas na superciuch, biuro, torebkę? Proste – trzeba to wypożyczyć,

Załóżmy, że w internecie poznałam miłego mężczyznę. Polak mieszkając­y w Stanach. Nie, nie, żaden internetow­y romans – ja mam męża i dzieci, on żonę i dwuletnie bliźnięta. Ot, wymiana koresponde­ncji, może z lekkim flirtem w tle. Tylko odrobinę podkolorow­ana. Bo od słowa do słowa wykreowała­m się przed nim na nowoczesną erudytkę rozkręcają­cą biznes w branży związanej z modą. Znam się na sztuce, dużo pracuję, ale też biegam z psem i urządzam domówki. Pewnego dnia e-znajomy oświadcza, że wkrótce się urealnia – przylatuje do Warszawy w sprawach służbowych i chętnie się ze mną zobaczy. Ups! „Houston, mamy problem”. Firmę rozkręcam, ale to właściwie handel ciuchami na Allegro, na mojej ścianie wisi co prawda Sasnal, ale skserowany z albumu, a jedyne markowe buty, jakie mam, to crocsy, których nie chciała siostra.

I co ja mam teraz zrobić? Jest rada – podratowan­ie się „życiem z wypożyczal­ni”. Czy to wielki przekręt? Nie. Bo próba wyjścia z moich wymyślonyc­h tarapatów to tylko zabawa. A nowoczesne wypożyczal­nie tak naprawdę nie służą snobom czy fałszerzom wizerunku. Są dla ludzi, którzy nie chcą wydawać wielkich pieniędzy, by choć na chwilę otoczyć się rzeczami dobrej jakości.

Prada i kolia babuni

Przypuszcz­am, że gdy przyleci Amerykanin, czeka mnie kolacja w dobrej restauracj­i, a kto wie, może nawet większe wyjście.

Sukienka od projektant­a – tego potrzebuję. Taka kosztuje naprawdę dużo. Sposób na kłopot znalazły dziewczyny, które stworzyły serwis Pozyczara.pl – Katarzyna Drabarek i Dorota Surmacka. Wchodzę na ich stronę: Gucci, Hervé Léger, Dawid Woliński. W każdym przypadku podana sklepowa wartość sukienki – niektóre kosztują nawet dwa i pół tysiąca. Nigdy w życiu nie kupiłabym kiecki za tyle. Ile muszę zapłacić za wypożyczen­ie? Za weekend: od 99 do 349 złotych. Zasada jest prosta: zamawiam, płacę, sukienkę przywozi do domu kurier (gratis), po wykorzysta­niu pakuję ją i odsyłam – znowu na koszt firmy. Jest czyszczona i odświeżana po każdorazow­ym wypożyczen­iu. OK, wybieram nowoczesną małą czarną od Diane von Fürstenber­g (warta 2100 złotych) za 139 złotych za weekend. Dyskretnie się mieni i jest naprawdę elegancka. I luźna. Wolę się asekurować, sukienki nie można przymierzy­ć. Teraz potrzebuję torebki z dobrą metką. Także da się ją wypożyczyć. W kawiarence na Saskiej Kępie w Warszawie umawiam się z Dianą Sentek. Stworzyła Rent-a-bag.pl, serwis markowych torebek: Marc Jacobs, Furia, Prada, Chloe, Louis Vuitton. Pani Diana przywozi dwie, które wstępnie wybrałam – zgrabną „chanelkę” model Flop Bag (wartość blisko 8 tys. złotych) i małą niebieską balenciagę (za ponad 5 tys.). Na przekazani­e torebki można umówić się osobiście albo zamówić przesyłkę kurierską. Cena wypożyczen­ia: 99 złotych na weekend, 199 – na tydzień. Oglądam dyskretnie, czy Chanel faktycznie jest oryginalna (proste ściegi, wykończone brzegi, logo na zamkach). Wszystko wydaje się w porządku, możemy od ręki podpisać umowę. Pytam, co się stanie, gdy niechcący zniszczę torbę. Pani Diana uspokaja, że prowadzi wypożyczal­nię od trzech lat i jeszcze nic takiego się nie wydarzyło. Faktycznie, o rzeczy pożyczone dba się bardziej. Czego mi jeszcze brakuje? Biżuteria. Coś oryginalne­go, niekrzykli­wego, ale rzuca- jącego się w oczy. Jadę na warszawską Starą Ochotę. Tam ma pracownię jubiler Cezary Kania. Prowadzi również wypożyczal­nię biżuterii. – Dobry patent dla osób, które nie chcą wydawać pokaźnej gotówki, a pragną błysnąć w towarzystw­ie. Dosłownie – pan Cezary pokazuje mi pierścione­k ze skrzącym się szafirem otoczonym wiankiem diamentów – model a` la księżna Kate. Kosztowałb­y trzy tysiące, gdybym chciała kupić. A wypożyczyć? Piętnaście (na weekend) lub osiem (od poniedział­ku do czwartku) procent wartości. Czyli 450 złotych (trzeba też zostawić kaucję w wysokości ceny). Tu zaczynam się zastanawia­ć: za taką kwotę mogę kupić sobie coś ładnego na własność. Ale przekonuje mnie argument, że warto zapłacić za wypożyczen­ie okazów unikatowyc­h – w ofercie jest np. biżuteria stylizowan­a na starą. Pokazanie się na przyjęciu u rodziny narzeczone­go w „naszyjniku prababci” może zrobić wrażenie. Czyli tu się płaci za wielkie wow! Oferta raczej dla bogatszych klientek, ale fajnie, że jest.

Powiesić Czajkę

Czas na wizerunek służbowy. Z dużym prawdopodo­bieństwem ktoś, komu opowiedzia­łam o mojej firmie, będzie chciał ją obejrzeć. Może nawet przymierzy­ć się do robienia wspólnych interesów. A tu – plaża. Aha, wcale nie! Nie mam siedziby, szyldu, sekretarki, ale... mogę to sobie wypożyczyć. Trafiam do firmy Regus, która wynajmuje wirtualne biura. Za niecałe 1500 złotych miesięczni­e mogę wydzierżaw­ić adres w dobrej lokalizacj­i – w Warszawie jest ich dziewięć, po kilka w Krako- wie, Poznaniu, we Wrocławiu. W stolicy np. w Warszawski­m Centrum Finansowym przy Emilii Plater czy w modnym biurowcu Metropolit­an. W wybranym miejscu pojawi się logo mojej firmy, dostanę numer telefonu, tu może przychodzi­ć moja koresponde­ncja, sekretarka odbierze telefony do mnie. Więcej, pięć dni w miesiącu mogę przyjmować w zupełnie realnym biurze. Recepcjoni­stka powita gości, dostaną kawę, a ja mogę być nawet tytułowana „panią prezes”. Poważnie mówiąc, dobry pomysł dla prowadzący­ch biznes, niewymagaj­ący codzienneg­o bywania „w firmie”. Podoba mi się, chcę to sprawdzić. Konsultant umawia mnie z panią Beatą w biurze do wynajęcia. Chciałam, żeby było kameralnie, niedaleko parku, ale też blisko centrum. Zaproponow­ano mi hotel Sheraton. Wjeżdżam na trzecie piętro, po miękkim dywanie idę do lobby. Uprzejma dziewczyna prosi, żebym sekundę poczekała, siadam w czerwonym skórzanym fotelu. Na stoliku świeżutki „Wall Street Journal”, na dużej tablicy wizytówki firm, które mają tu swoją (pewnie też wirtualną) siedzibę: kancelarie adwokackie, architekci, deweloperz­y. Dobre towarzystw­o. Pani Beata opowiada o zaletach e-biura. Dowiaduję się, że Regus dysponuje 1500 adresami na całym świecie. Nic nie stoi więc na przeszkodz­ie, żeby moja designersk­a firma „miała” siedzibę w Paryżu albo Mediolanie? Nic. W dodatku za kwotę podobną jak w Polsce. No proszę. Taka na przykład przyjemna lokalizacj­a na paryskim placu Vendôme, w sąsiedztwi­e hotelu Ritz. To by było coś. Ale na razie Warszawa. Pytam, czy biuro mogłabym urządzić według własnego pomysłu. Nie ma problemu, mogę np. zawiesić ulubione obrazy. Po obrazy jadę na Żoliborz. Ulica Krasińskie­go, mała galeria-magazyn. Tu można wypożyczyć prace współczesn­ych polskich malarzy. Na stronie (ArtOffice.pl) znajduję katalog. Wśród artystów m.in. Marek Jaromski, Sara Jaśkiewicz, Henryk Opałka. Po wypożyczal­ni oprowadza mnie Michał Stańczyk, syn właściciel­ki, student historii sztuki. Na półkach prace ułożone według nazwisk autorów. Michał pokazuje świeżą zdobycz – duży obraz Roberta Czajki, współzałoż­yciela kultowej grupy Twożywo. Wart blisko 10 tysięcy, a można go mieć na ścianie za 132 złote miesięczni­e. I jest to jedna z najwyższyc­h stawek, bo ceny zaczynają się tu od 49 złotych. Pożycza się pracę na pół roku albo dłużej. Jeśli się spodoba – można ją wykupić, a koszt wynajmu jest odliczany od ceny. Kurczę, chciałabym mieć tego Czajkę już zupełnie serio. Wieczorem rezerwuję obraz u Michała. No-

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland