ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
Aż trudno uwierzyć, że w czasach tabletów, smartfonów i wszystkich innych technologicznych cudeniek ludziom chce się jeszcze pisać książki. A innym chce się je czytać. Że mają ochotę przerzucać kartki i delektować się powoli opowieścią, zamiast czerpać wiedzę z obrazów pędzących w telewizyjnym pudełku. Jak nigdy obrodziło tej jesieni w historie spisane przez znanych ludzi. I po każdą warto sięgnąć.
To było dokładnie dwa lata temu. Kto siedział wtedy przed telewizorem, zamarł z przerażenia.
1 listopada 2011 roku wczesnym popołudniem nad warszawskim lotniskiem krąży olbrzymi ważący 128 ton boeing 767. W jego blaszanym brzuchu na łaskę losu, Boga i pilota czeka 231 osób. Za chwilę kapitan Tadeusz Wrona (59 l.) ma posadzić maszynę na ziemi. Jest dobra pogoda, czyste niebo. I tylko jeden problem – samolot nie może wysunąć podwozia. Kończy się paliwo i decyzje trzeba podejmować bardzo szybko. Kapitan wie, że nie będzie drugiej próby. Musi wykonać manewr idealnie, boi się tylko jednego – że boeing przełamie się, być może nawet w kilku miejscach. Działa racjonalnie i tylko raz pozwala sobie na pełen emocji gest – pochyla się w stronę drugiego pilota i wyciąga rękę: „Jurek, później już może nie być okazji. Dziękuję ci za współpracę”. Dalszy ciąg wszyscy znamy. Tadeusz Wrona posadził boeinga na płycie lotniska bez żadnych problemów. Właśnie w księgarniach ląduje jego książka zatytułowana po prostu „Ja, kapitan”. To nie tylko opowieść o tamtym dniu, to historia dziecięcych marzeń przyszłego pilota, pierwszych lotów szybowcem, wreszcie miłości do żony. Wzruszające, inspirujące słowa, proste i skromne jak sam kapitan. Spotkanie promocyjne odbyło się w restauracji Belvedere. Tadeusz Wrona długo składał autografy, z każdym chciał zamienić kilka zdań, by dedykacja była jak najbardziej osobista. Na spotkanie z autorem przyszły m.in. Grażyna Szapołowska (60 l.), Mariola Bojarska (52 l.) i Marzena Rogalska (43 l.).
Nie samymi wzruszeniami człowiek żyje, czasem trzeba coś zjeść i tu przydaje się książka kucharska. Od kiedy Polacy rzucili się – po masowym tańcu i śpiewie – w wir gotowania, wstyd nie przyrządzać swoich potraw samodzielnie. Co tam modne knajpy, teraz największe gwiazdy osobiście mieszają w ga- rach. Anna przy wsparciu swojej siostry Magdaleny Krupy wydała właśnie książkę „Siostry gotują”. Siostry nie tylko pichcą, ale jeszcze wspominają rodzinny dom i anegdoty z dzieciństwa. Dziennikarka zdradza też przy okazji, że brak cellulitu, którym może się pochwalić, to – jej zdaniem – zasługa ograniczenia nabiału i mleka. Tak podobno od dawna twierdzą mądrzy Chińczycy, pewna pani doktor, a teraz panie Ania i Magda też. Podczas promocji książki fragmenty czytała sama Krystyna Czubówna (59 l.). Jak zawsze czytała tak, że aż w powietrzu unosił się zapach tych wszystkich smakowitości.
O gotowaniu musiało też być w Cook Up Studio. Musiało, bo zaprosiła marka Bonduelle. Teraz fasol-