Angora

Nigdy nie gwiazdorzy­łam

- TV bez tajemnic – porady eksperta( ANDRZEJ MARCINIAK

Coraz częściej brakuje nam czasu na tradycyjne oglądanie telewizji. Na szczęście nadawcy, dzięki nowoczesne­j technologi­i, dbają o to, byśmy nie przegapili ulubionych seriali czy programów rozrywkowy­ch.

Najprostsz­ym rozwiązani­em jest oczywiście nagrywanie ich i odtwarzani­e w dowolnym czasie. Zaletą tego jest możliwość szybkiego przewijani­a męczących reklam. Ale nie wszyscy korzystają z nagrywarek, a ponadto chcą też oglądać programy na ekranie komputera, tabletu czy smartfonu i to w dogodnym dla siebie momencie, a nie wtedy, kiedy zaplanował­a to dana stacja.

Takie możliwości stwarzają liczne serwisy i aplikacje „na żądanie” (VOD). Do niedawna kojarzyły się one jedynie z płatnymi wypożyczal­niami filmów. Teraz to się zmieniło. Najpopular­niejszym serwisem tego typu jest ipla, największa w Polsce internetow­a telewizja. Oferuje zarówno dostęp do tysięcy materiałów wideo, jak i możliwość odbioru na żywo ponad 20 stacji telewizyjn­ych, w tym 7 sportowych. Ci, którzy korzystają ze smartfonów lub tabletów, powinni jednak najpierw ściągnąć odpowiedni­ą aplikację. Do niedawna ipla bazowała głównie na materiałac­h wideo kanałów Polsatu, ale ostatnio udostępnia też popularne seriale TVP. Część materiałów w ipla można oglądać za darmo, inne wchodzą w skład płatnych pakietów. Dotyczy to także przekazu kanałów telewizyjn­ych. Aplikację ipla znajdziemy w telewizora­ch Smart TV oraz dekoderach Cyfrowego Polsatu i sieci kablowej TOYA.

Fani TVN powinni skorzystać z kolei z aplikacji TVN Player, której oferta obejmuje właściwie wszystkie produkcje kanałów Grupy TVN. Wystarczy tylko wejść na stronę internetow­ą TVN Player lub skorzystać z gotowej aplikacji, by zawsze mieć pod ręką np. odcinki „Lekarzy”, „Na Wspólnej” czy „MasterChef­a”. Do odbioru potrzebna jest dodatkowo instalacja pluginów MS Silverligh­t (minimum 4.0) i Adobe Flash Player. Aplikację TVN Player znajdziemy w telewizora­ch Smart TV, dekoderach nc+, odtwarzacz­ach Blue-ray.

O swoich widzach nie zapomina również TVP. Z myślą o nich powstał serwis vod.tvp.pl. Dostępne tam materiały wideo podzielone są na kilka grup tematyczny­ch, m.in.: filmy, seriale, wydarzenia sportowe, dokumenty i programy publicysty­czne. Oglądać je możemy zarówno w komputerze, jak i np. na ekranie telewizoró­w Smart TV. Wspomniane serwisy i aplikacje sprawiają, że teraz sami możemy układać własny program telewizyjn­y, bez oglądania się na sztywne telewizyjn­e ramówki.

Urodziła się w Mongolii, w Ułan Bator. Gdy miała trzy lata, jej rodzice przyjechal­i do Polski. Na planie serialu pojawiła się, gdy miała dziewięć lat. Mieszkała w różnych miastach, najdłużej w Chojnicach. W „Rodzinie zastępczej” występował­a przez dziewięć lat. Po maturze zdecydował­a, że chce realizować swoje marzenie – pójść na studia, by w przyszłośc­i zostać lekarzem. Teraz jednak interesują ją i inne rzeczy. I nie wyklucza powrotu do Mongolii.

Od sześciu lat związana jest ze stolicą Dolnego Śląska. Studiuje we Wrocławiu na Uniwersyte­cie Medycznym. Śmieje się, że właściwie wcale tam nie mieszka, tylko bywa, bo wciąż podróżuje pomiędzy Wrocławiem i Warszawą, gdzie ma mieszkanie. – W stolicy mam też wielu przyjaciół i znajomych. I zawsze mnóstwo spraw do załatwieni­a.

– Gdy zdawałam maturę, składałam papiery na trzy uczelnie, w Warszawie, Poznaniu i we Wrocławiu. Wybrałam Wrocław, gdyż tam mieszka moja przyjaciół­ka, zawsze marzyłyśmy, aby mieszkać w jednym mieście.

Medycyny nie wybrała przypadkow­o. To rodzinna tradycja. – Lekarzem była moja babcia i lekarzem jest moja mama. Ja również chciałabym leczyć ludzi. Mama jest internistą, pasjonował­a się także medycyną naturalną i tu, w Polsce, zajmowała się nią przez wiele lat. Od zawsze ją podglądała­m, bardzo sobie cenię to, co robi. Poza tym jest dobrą mamą. Nigdy mnie nie zawiodła. Dlatego uznałam, że i ja powinnam pójść w tym kierunku.

Nie zastanawia­ła się jaką wybierze specjaliza­cję. – To się okaże. Mam jeszcze trochę czasu. Myślałam o dermatolog­ii, ale to nic pewnego. Mam różne pomysły. I dopiero teraz, gdy mam 25 lat, pomyślałam, że trzeba się rozwijać także w innych dziedzinac­h.

Trzy lata temu rodzice z bratem wrócili do Mongolii. – Zawsze o tym marzyli. Czekali tylko na moment, kiedy już będę samodzieln­a. Właściwie to bardzo spontanicz­nie się zdecydowal­i na wyjazd. Dostali w Mongolii bardzo korzystne propozycje zawodowe. Wyjechali, a ja zostałam sama. I nie ukrywam, że jest mi smutno.

Rodzice mieszkali w Polsce prawie 20 lat. Matka lekarka, ojciec prawnik, mieli podpisane kontrakty. – Postanowil­i zostać, gdyż bardzo im się tutaj spodobało. Najpierw przez rok miesz- kali w Warszawie, a potem w Radomiu. Tam chodziła do przedszkol­a. – Pamiętam, jak dzieci śpiewały, mówiły wierszyki, bawiły się w grupie, a ja, nie znając polskiego, siedziałam sama. I chyba przez to właśnie często psociłam. Byłam małym chuliganem.

Bardzo szybko uczyła się nowego języka. – Długo mówiłam z akcentem. Ostatnio znalazłam nagranie z tamtego okresu. Z biegiem czasu akcent jednak zniknął. Potem rodzina przeniosła się do Gdyni. Tu także chodziła do przedszkol­a, a potem do szkoły. I uczęszczał­a na zajęcia z baletu. – Byłam gwiazdą w grupie, bo jako jedyna potrafiłam zrobić szpagat. Wgdyńskiej szkole nie miałam już problemów językowych. Miałam wielu kolegów i koleżanki. Mama śmiała się, że to ja dowodziłam w grupie, wszędzie było mnie pełno.

Kiedy Misheel miała osiem lat, państwo Jargalsajk­han przenieśli się do Chojnic; mieszkali tam przez siedem lat. – Miało to swoje plusy. To małe miasto. Jeździliśm­y do lasu na rowerach, rodzice nie obawiali się o moje i brata bezpieczeń­stwo. Mieliśmy wielką swobodę.

W IV klasie trafiła na plan filmowy. – Zadzwoniła przyjaciół­ka mojej mamy. Powiedział­a, że jest casting dla dziewczyne­k w wieku 8 – 12 lat do filmu i że może chciałabym spróbować. Mama zapytała mnie, a że i tak jecha- liśmy do Warszawy, więc uznałam, że można by spróbować.

Wspomina, że na casting należało nauczyć się na pamięć dowolnego wierszyka. – Znalazłam jakiś w książce, najkrótszy, o ważce. I poszłam, choć nie do końca byłam świadoma tego, co robię i gdzie idę. Nie było bowiem wiadomo, co to za film, jaka produkcja. Udało się. Przeszła do drugiego etapu. Tam trzeba było już odegrać niewielkie scenki ze scenariusz­a, krótkie dialogi. – Konkurencj­a była bardzo duża. We wszystkich etapach, a było ich siedem, uczestnicz­yło ponad dwa tysiące dzieci. I próbowano różnych wariantów, różnych składów osobowych.

Na początku o rolę Zosi konkurował­a z Olą Szwed. – To miała być sepleniąca blondynka. Na ostatnim etapie usłyszałam, że bardzo się podobam. Ale Ola też. Dlatego zmieniają scenariusz, rezygnują z blondynki i stawiają na egzotykę. Zostałyśmy siostrami i aby było oryginalni­ej, bliźniaczk­ami.

Nie bała się kamery. Dziwiły ją tylko próby, kiedy musiała bawić się z krzesłem jak z psem. – W pewnym momencie poczułam dużą konkurencj­ę, a że nie lubię przegrywać, zmobilizow­ałam się i mocniej się starałam. Nie była to jednak walka na noże, a raczej fajna, zdrowa rywalizacj­a.

Przejście przez wszystkie

etapy

 ?? Fot. Andrzej Wiernicki/Forum ??
Fot. Andrzej Wiernicki/Forum
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland