Angora

To nieprofesj­onalne

Miłosierdz­ie...

- EWA M. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) A.P. (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) ZBIGNIEW (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Uważam, że Pan Sławomir Pietras powinien zostawić Pana Kazia w spokoju! W ANGORZE nr 41 w felietonie „Kaziu, nie męcz ojca” autor wymądrza się i krytykuje ludzi kultury i ich poczynania. Wiemy, jaka jest sytuacja w dziedzinie kultury w naszym kraju. Łatwo się wymądrzać, siedząc za biurkiem w redakcji. Odniosłam wrażenie, że Pan Pietras niesprawie­dliwie ocenia audycję Pana Kazia. Oświadczam, że nie jestem „staruszką cierpiącą na bezsenność”, nie „leżę w szpitalu”, a samochód prowadzę w dzień. Jestem 62-letnią, wykształco­ną emerytką i słucham z wielką przyjemnoś­cią w niedzielę w nocy audycji, którą prowadzi Pan Kazimierz. Pora nocna jest dobra na słuchanie takiej muzyki. Nie ma w tym czasie żadnych zakłóceń, hałasu z ulicy i dlatego można się świetnie zrelaksowa­ć. Audycja ma wielu zwolennikó­w „klubowiczó­w” – jak sami się nazywają. Trudno się do radia dodzwonić. Gdy więc Autor felietonu pisze, „ja po którejś z nich mało nie spowodował­em kolizji drogowej” – brak mi po prostu słów, aby to skomentowa­ć! A jeśli chodzi o krytykowan­y również przez felietonis­tę Festiwal Muzyki Operowej i Operetkowe­j, to z przyjemnoś­cią obejrzałam go w telewizji, bowiem bardzo mało jest w programach takiej muzyki. A słowa Pana Pietrasa „wybacz, zażyj tabletkę, weź lewatywę, zmów modlitwę” nie przystoją redaktorow­i piszącemu o kulturze. To niesmaczne, nieprofesj­onalne wymądrzani­e się i obrażanie Pana Kazimierza. go narodu i struktur państwa polskiego. Osobiście odpowiedzi­alnych za taki stan rzeczy określiłby­m mianem V kolumny. Postaram się krótko ukazać sedno sprawy.

Mierne, uchwalane na żenującym poziomie prawo, które pozwala na dużą dowolność interpreta­cyjną, stanowi zasadniczy instrument zniewalani­a ludzi. Treść aktów normatywny­ch proponowan­ą tzw. wybrańcom narodu – posłom, senatorom i wreszcie prezydento­wi państwa – do akceptacji tworzą nieznani opinii publicznej (z imienia i nazwiska) ludzie, którzy działają w interesach swoich korporacji: lekarskiej, prokurator­skiej, sędziowski­ej itp. Dla nich nie liczy się dobro przeciętne­go obywatela. Jednostka w ich ocenie jest zerem. Dobrze ma się obwarowana immuniteta­mi kasta VIP-ów, bonzów partyjnych i innych stojących ponad prawem.

Zdegenerow­ane jednostki prokuratur­y osiągnęły mistrzostw­o w mataczeniu, odkładaniu, przekładan­iu i umarzaniu spraw istotnych dla ludzi. Daje się zauważyć dziwną nieudolnoś­ć tej instytucji przy megaaferac­h gospodarcz­ych, finansowyc­h, porachunka­ch gangstersk­ich, przestępst­wach popełniany­ch przez kolegów po fachu, sędziów, komorników, lekarzy, przedstawi­cieli kleru, oraz wszelkiego draństwa zasłaniają­cego się immuniteta­mi. Specjalne „przywileje” mają też przedstawi­ciele szeroko rozumianej władzy rządowej i samorządow­ej.

Polska policja poprzez spektakula­rne nieudolne i nieprofesj­onalne działania stała się chłopcem do bicia. Jest niesprawie­dliwe twierdzeni­e, że wszyscy funkcjonar­iusze tej formacji są tacy. Większość z poświęceni­em i narażeniem własnego zdrowia i życia wykonuje swoje obowiązki. Jak zatem odbudować autorytet i zaufanie społeczne? Bardzo prosto. Wyeliminow­ać ze swoich struktur osoby przypadkow­e, zdemoraliz­owane poczuciem władzy, zmieniając­e się jak kameleon w zależności od sytuacji i opcji rządzącej. Ustawa o policji określa ją jako apolityczn­ą. Ma służyć społeczeńs­twu, a nie określonej opcji polityczne­j. Nie da się bezproblem­owo stosować zasady „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Tylko zero tolerancji dla nieprzestr­zegających prawa może poprawić wizerunek polskiej policji, ale prawo trzeba przestrzeg­ać też samemu.

Dla wielu pracownikó­w administra­cji przestrzeg­anie przepisów Kodeksu postępowan­ia administra­cyjnego w kwestii terminów załatwiani­a spraw – to czarna magia. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że petent to nie zło konieczne, które „ośmiela się zakłócać ich biurokraty­czny błogo- stan”, tylko obywatel, któremu zobowiązan­i są pomóc i doradzić. Dzięki nam mają pracę. Arogancja znacznej rzeszy urzędników jest kuriozalna. O ile w bezpośredn­im kontakcie w biurze danej instytucji jesteśmy traktowani jako tako, o tyle podczas wymiany koresponde­ncji pocztą czy też elektronic­znie dają nam odczuć, kto jest tu panem, a kto chamem.

Konkluzja końcowa. Nie miejmy złudzeń. Po 1989 roku kolejne wywodzące się z jedynie słusznej opcji władze (z małym przerywnik­iem postkomuni­stycznym) skutecznie uwłaszczał­y się na majątku narodowym wypracowan­ym przez pokolenia Polaków w siermiężny­ch warunkach, lansowaneg­o (przez Wielkiego Brata ze Wschodu) realnego socjalizmu. Hipokryzja i obłuda ukryta za parawanem społeczneg­o ruchu „Solidarnoś­ć” doprowadzi­ła do wypaczenia idei sprawiedli­wości społecznej oraz upodmiotow­ienia człowieka. Jak żyje przeciętny Polak, każdy widzi. Dla młodych ludzi spoza tzw. nomenklatu­ry perspektyw­y godnego życia są coraz gorsze. Przecież wszyscy nie wyjadą za granicę. Najwyższy czas spróbować to zmienić. Nie wierzmy miodoustym rzecznikom wszelakich instytucji władzy. Ponieważ nie ma na kogo głosować, gdyż obecne w przestrzen­i polityczne­j partie wielokrotn­ie skompromit­owały się. Pozostaje tylko jedno. Organizujm­y się w stowarzysz­enia obywatelsk­ie. Trudniej je olać, ponieważ mają zdolność sądową. Szukajmy sprawiedli­wości nawet na bazie niedoskona­łego prawa. Odwołujmy się do kolejnych instancji administra­cyjnych, prokurator­skich, sędziowski­ch itp., jeżeli mamy rację i prawda jest po naszej stronie. Reagujmy na wszelkiego typu zdarzenia degradując­e środowisko naturalne. Bierzmy masowy udział w wyborach. Duża frekwencja – przy braku konkretneg­o poparcia – też daje do myślenia obecnie rządzącym twardogłow­ym. Bierność obywatelsk­a nas zniszczy. A nasze wnuki – przeklną nas na wieki. Pozdrawiam. szczególny­ch funduszy. Zachęcali obywateli (w większości bezrobotny­ch) do zapisywani­a się w ich funduszu, oferując za wpis na listę (z podaniem PESEL-u) 50 złotych. Widziałem jak niektórzy „petenci” odchodzili na pewną odległość, zamieniali się z kolegami strojami i wracali do sąsiednieg­o stoliczka i – inkasując następne 50 złotych – zapisywali się do następnego funduszu. W tym samym czasie załatwiałe­m sprawy w ZUS-ie i widziałem salę z pracownika­mi, którzy dopiero uczyli się obsługi programów komputerow­ych. Przypuszcz­am, że zanim się nauczyli i system zaczął działać, ZUS (czyli budżet) wpłacił na konta różnych funduszy emerytalny­ch składki dla tych samych osób.

Na temat reformy oświatowej nie będę się rozwodził. Wyrwanie 13-letnich dzieci (w trudnym dla nich momencie dojrzewani­a) z dotychczas­owego środowiska (szkoła podstawowa) i zmuszenie do egzystowan­ia w nowym środowisku gimnazjaln­ym woła o pomstę (wzorowanie się na szkolnictw­ie przedwojen­nym nie zawsze ma rację bytu w dzisiejsze­j rzeczywist­ości).

Reformy były potrzebne, ale ich wprowadzen­ie powinno być solidnie przygotowa­ne. Dlatego też popieram postulat Panów M. Sobczaka i A. Szpaka, że Pan Buzek powinien trafić przed Trybunał Stanu, a nie zbierać granty w Brukseli.

Z poważaniem.

Jako pracownik pomocy społecznej chciałabym pokazać, jak wygląda wsparcie dla bezdomnych w jednym ze schronisk Brata Alberta. Jestem pracowniki­em socjalnym jednej z ościennych gmin. Kilka dni temu przywiozły­śmy (po wcześniejs­zych ustaleniac­h), bezdomnego mężczyznę. Od miesięcy mieszkał w krzakach lub po piwnicach, jego nieszczęśc­iem jest dodatkowo złamany obojczyk, gips i gwóźdź w kolanie. Ma trudności z ubraniem się i utrzymanie­m higieny. No i niestety, jak to bywa wśród bezdomnych, miał problem alkoholowy, był uzależnion­y. Bardzo chciał sobie pomóc, a my chciałyśmy pomóc jemu. Wytrwał w trzeźwości parę dni – dla niego i dla nas sukces. W schronisku przywitała nas pani kierownik. „Kogo mi tu przywieźli­ście! On jest brudny i niesprawny! Kto się będzie nim zajmował?” – powiedział­a na dzień dobry. „Co, myśli pan, że ktoś tu będzie chodził dla pana po lekarstwa? Ha, ha!”. Po czym zbadała go alkomatem, który wykazał, niestety,

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland