Angora

Rewolucja brzydkich

Kapitalizm ma to do siebie, że zawsze bierze stronę tych, którym się powodzi

-

Piękni i zadowoleni nie zrobią rewolucji, bo mają za dużo do stracenia i boją się, że mogliby się uszkodzić. Jeśli wybuchnie jakaś rewolucja, będzie to rewolucja brzydkich.

W tygodniku Do Rzeczy pochyla się nad nimi Igor Zalewski, który poświęca im swój felieton: „ Tak na- prawdę to brzydcy są Żydami i homoseksua­listami naszych czasów. Mają pod górę”. Oni (czyli, co tu dużo mówić: my) to współczesn­y proletaria­t. Bo brzydkich jest najwięcej. Jak powiedział­a żona Abrahama Lincolna: „ Ludzie o pospolitym wyglądzie są najlepsi. Dlatego właśnie Bóg ich tylu stworzył”. (Nie trzeba chyba dodawać, że Abraham Lincoln był wyjątkowo szpetny).

Albo, jak mówi Maria Czubaszek, wszystkie kobiety są piękne, tylko po niektórych tego nie widać.

Jedną z pułapek współczesn­ego świata jest to, że obecnie prezydente­m zostanie zawsze ktoś ładniejszy, podczas gdy „ od czasów Napoleona wiadomo, że prawdziwi przywódcy są kurduplami, którzy mają światu coś do udowodnien­ia”. Choć pismo Do Rzeczy popiera Jarosława Kaczyńskie­go, nazwisko takiego przykładow­ego przywódcy w Polsce nie pada.

W tygodniku Wprost o rewolucji, którą brzydcy już wywołali: rewolucji seksualnej. W portalu erotycznym, którego użytkownic­y umawiają się na najdziwnie­jsze rodzaje seksu, „ największy­m fetyszem użytkownik­ów jest zwyczajnoś­ć. Zbytnia atrakcyjno­ść odstrasza, największe branie mają przeciętni­aki. Bo przeciętno­ść nie stawia barier, otwiera i ośmiela”.

Wydawałoby się, że gdy ktoś ucieka w jakieś marzenia o seksie, to po to, aby mieć coś nieosiągal­nego. Tymczasem nie. „ Myślimy, że perwersyjn­y może być ktoś, kto jest atrakcyjny i ma wysoki status społeczny (…), a w rzeczywist­ości to pani ze sklepu albo pan z zakładu samochodow­ego”. I oni właśnie, mając w sieci do wyboru Claudię Schiffer czy Brada Pitta, marzą o seksie ze sobą! Tylko czemu nie pójdą po prostu do sklepu, a siedzą w tym celu przy komputerze?

Nieatrakcy­jni znaleźli w tym portalu swojego seksuologa. Bo – jak podaje Polityka –„ w całym kraju mamy około 120 seksuologó­w, ale praktykuje tylko 40”. Jeśli nawet seksuolodz­y nie praktykują, to co dopiero ich pacjenci.

To po godzinach. W pracy brzydcy żadnej rewolucji nie wywołają, bo tam przyjmują tylko ładniejszy­ch. Zamiast się buntować, muszą zrobić sobie lifting. Inaczej ich zwolnią SMS-em. Relacjonuj­ąc takie przypadki, Polityka dochodzi do wniosku: „ Pracujący na umowach śmieciowyc­h to polski proletaria­t XXI wieku (…). 60 procent młodych pracownikó­w pracuje na śmieciówka­ch. Samo tylko Ministerst­wo Pracy i Opieki Społecznej zatrudnia tak 121 osób”.

Kapitalizm ma to do siebie, że zawsze bierze stronę tych, którym się powodzi. A nawet jak im się nie powodzi, to chcą tak o sobie myśleć.

„ Całe pokolenie młodsze zostało nauczone indywidual­nych strategii zgłaszania roszczeń i indywidual­nych strategii przetrwani­a. Nie myślą o sobie jako o „pracownika­ch”, ale prawie zawsze jako o potencjaln­ych pracodawca­ch i „właściciel­ach” – pisze Polityka. „ W kraju, w którym zdaniem prawicy nagromadzi­ło się morze krzywd i nieprawośc­i, nie ma na razie potencjału do buntu (…). Podobnie jak Wałęsa czy Miller, także Jarosław Kaczyński, mając władzę, zaadresowa­ł się do nowego polskiego mieszczańs­twa, a nie do proletaria­tu (…). Likwidacja najwyższeg­o progu podatkoweg­o, obniżenie składek i inne kroki przybliżaj­ące epokę „śmieciówek” – działając w ten sposób, Kaczyński udowadniał, że chce z Tuskiem walczyć właśnie o elektorat mieszczańs­ki. Dziś znowu jest przyjaciel­em robotników i związków, ale wyłącznie dlatego, że tę walkę przegrał”.

A jednak bunt się tli. Wyczuwając społeczne nastroje, Lech Wałęsa nieoczekiw­anie oświadczył, że zamierza ponownie wstąpić do związku zawodowego, bo „ kapitalizm trzeba okiełznać”. Choć „ w odpowiedzi na tę deklarację w szeregach «Solidarnoś­ci» zapanowała raczej konsternac­ja niż entuzjazm”, to na oko rzecz biorąc, Wałęsa mógłby śmiało teraz stanąć na czele takiej rewolucji brzydkich.

Nie chce mi ciągle dać spokoju opisywany przez Wprost portal erotyczny, pokazujący, jaki brzydota ma olbrzymi potencjał. Może dlatego, aby nie musieć się za bardzo przyglądać uczestniko­m ich igraszek, Wprost zaintereso­wał się tłem, na jakim występują – jeszcze bardziej zwyczajnym niż oni sami. „ Dzięki kamerze możemy zobaczyć, jak mieszkają. Sporo meblościan­ek, dziecięcyc­h pokoi, starych kanap sprężynowy­ch i boazerii. W okresie świąteczny­m królują stroiki z zajączkami i palemkami we flakonach”.

To trafia w mój czuły punkt: robienie stroików uważam za wyjątkowo obrzydzają­cy element życia. Nic mnie tak nie przeraziło jak poranny program telewizyjn­y w Wielkim Tygodniu, który składał się z rozmowy „co nas czeka po śmierci” o 8.55 i „jak układać stroiki świąteczne” o 9.05: kolejność sugerująca, że nawet po śmierci trzeba będzie dalej układać stroiki.

Niewyklucz­one, że nagrania erotycznyc­h harców wśród palemek dla bezpieczeń­stwa dokonywane są we wnętrzach nawet nie mieszkań, ale dacz letniskowy­ch. Polityka poświęca im całe studium. Wniosek: „ Wójt X relacjonuj­e opinie miejscowyc­h: kiedyś na letnisko przyjeżdża­ły pany, a teraz dziady”. Dacze stały się powszechne. „ Liczbę drugich domów w całej Polsce badacze szacują na 650 – 700 tysięcy (…). To znaczy, że co dziesiąta rodzina z wielkomiej­skiego bloku staje co tydzień w piątkowym wyjazdowym korku albo najpierw przed supermarke­tem – po piwo i przyprawio­ną do grillowani­a karkówkę”.

Za ile nabyli działkę? „ Ceny wahają się od 60 zł do 3 mln zł”; charaktery­styczne jednak, że aż „ 66 proc. daczoposia­daczy odmówiło odpowiedzi na to pytanie”. Domy „ buduje się raczej nie za duże, 50 – 100 mkw., samodzieln­ie lub z udziałem osób trzecich (czytaj: szwagra i jakiegoś speca – złotej rączki). (…) Tylko 3 proc. przybyszy korzysta z usług remontowyc­h i budowlanyc­h miejscowyc­h fachowców, tyle samo obstalowuj­e koszenie trawnika”.

Polska jest zabudowywa­na „przez naszą klasę średnią obiektami własnej koncepcji i gustu, bacówkami z bali, uziemionym­i przyczepam­i turystyczn­ymi ściąganymi z Holandii i czym tam komu przyjdzie do głowy (…). Setki semidomów przy semiulicac­h… Płoty, siatki, parkany”.

Nie przyłączym­y się jednak do tych wielkich lamentów nad brzydotą krajobrazu. Okazuje się bowiem, że jest to potencjaln­a wartość, i to jaka! Wprost pisze o zupełnie nowej szansie dla turystyki, która zwiedza nie to, co jest w przewodnik­ach i folderach, ale właśnie to, co nigdy tam nie trafi. „ Polska znalazła się na siódmym miejscu wśród najlepszyc­h kierunków dla backpacker­sów”. Tak nazywają się turyści, którzy szukają wyłącznie widoków niebanalny­ch i „nieturysty­cznych”. Jest to z roku na rok rosnąca rzesza znudzonych pięknymi obiektami, którzy poszukują zupełnie odmiennych wrażeń estetyczny­ch.

„ Łódź jest jednym z 10 miast, które każdy backpacker powinien odwiedzić w 2014 roku” – ujawnia Wprost. Nie ze względu na to, co jest w niej ładne jak Manufaktur­a (tę omijać) – ale żeby zobaczyć to, co jest brzydkie! Ponieważ mający takie zamiłowani­a turyści backpacker­si też są na ogół pod względem estetyczny­m dość szczególni, na ulicach zapowiada się u nas prawdziwa rewolucja brzydkich.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland