Sól ziemi czarnej
Na ulicę Katowic wyszło kilkanaście tysięcy manifestantów, gdyż Kompania Węglowa, największe górnicze przedsiębiorstwo w Europie, zawiesiła wydobycie w dziewięciu kopalniach, a w sześciu znacznie je ograniczyła. „Przestój ekonomiczny” spowodowany spadkiem sprzedaży i zwiększającymi się stratami spółki ma potrwać do 5 maja.
Politycy, eksperci, związkowcy spierają się, czy to początek końca naszej narodowej branży, czy może obecny kryzys jest wynikiem złego zarządzania i niewłaściwej polityki państwa.
W czasach późnego Gierka wydobywaliśmy prawie 200 milionów ton, dziś – 76 milionów. Kiedyś byliśmy światowym eksporterem, teraz importujemy 12 milionów ton.
– To, co dzieje się w Kompanii Węglowej, jest związane z wysokimi kosztami wydobycia. Nie mam oficjalnych danych, ale moim zdaniem uzyskanie tony węgla w kopalniach Kompanii kosztuje około 270 złotych. Na to nakłada się notowany od dwóch lat spadek światowych cen, co sprawia, że spółka musi sprzedawać węgiel poniżej kosztów – wyjaśnia Paweł Puchalski, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK.
– Węgiel polski jest za drogi, gdyż nie inwestuje się w nowoczesne technologie, w każdej kopalni jest 17 związków zawodowych, które są na garnuszku zakładu pracy, a administracja spółek jest nadmiernie rozbudowana – twierdzi Kazimierz Kutz, reżyser, senator, zwycięzca plebiscytu „Gazety Wyborczej” na najwybitniejszego żyjącego Ślązaka.
– Gdy w spółkach węglowych były pieniądze, trzeba było modernizować kopalnie, a nie wydawać je tylko na maszyny i głupoty. Ale trudno się dziwić, że stało się inaczej, skoro górnictwem zarządzają ludzie, którzy nie mają o tym pojęcia – uważa dr Jerzy Markowski, który przeszedł wszystkie szczeble zawodowej kariery aż po dyrektora kopalni i wiceministra gospodarki odpowiedzialnego za górnictwo. Przez 14 lat był też ratownikiem górniczym.
– Po siedmiu latach bimbania i pozostawienia branży górniczej w rękach PSL-u, geniuszy od zarządzania firmami energetycznymi, rząd i premier nagle się obudzili, stwierdzając, że jest problem i górnicy mają rację
Drogo, coraz drożej
– mówi dr Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. Szewczakowi wtóruje Kutz: –W tej koalicji resort gospodarki oddano PSL-owi, a ci ludzie nie znają się na górnictwie i traktują je jako pole do robienia karier i odcinania kuponów w okresie wyborów.
Ogromna liczba związków zawodowych i przerosty administracyjne nie tłumaczą jeszcze, dlaczego węgiel z polskich kopalń jest tak drogi.
– W spółkach węglowych z jednej strony mamy przerosty zatrudnienia, z drugiej wysokie płace – dodaje Puchalski.
– Dwa lata temu zrobiliśmy raport na temat przemysłu węglowego w naszym kraju, z którego jednoznacznie wynikało, że przy tych samych warunkach geologicznych, jakie mają kopalnie czeskie i polskie, różnica tkwi w obciążeniach podatkowych, przez co przegrywamy z nimi konkurencję. To nie jest tylko kwestia wysokiego VAT-u i akcyzy, ale także dużych ciężarów socjalnych („trzynastki”, „czternastki”, deputaty węglowe), które państwo przerzuciło na kopalnie – zapewnia Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. – Takim działaniem władza ukryła części zadłużenia finansów publicznych w sektorze węglowym. Do wydobycia węgla konieczny jest duży udział pracy ludzkiej, także tej fizycznej, która jest w Polsce drastycznie obciążona: ZUS-em, składkami, podatkami. Można więc powiedzieć, że u nas karze się ludzi za pracę, a w sposób uprzywilejowany traktuje kapitał. Za to odpowiedzialny jest Donald Tusk, a także jego poprzednicy, bo to premier rządzi krajem, a nie ministrowie finansów czy gospodarki.
Podatki i inne składki
Przez te obciążenia opłaca się sprowadzać do nas węgiel z Australii.
Czy jednak importowany węgiel jest rzeczywiście tańszy od naszego?
– Zagraniczny węgiel jest bardzo często zanieczyszczony, ma niewłaściwą jakość i wagę, co sprawia, że realnie nie jest tańszy od krajowego, a po doliczeniu kosztów transportu z Ukrainy lub Rosji może się okazać, że cena samego surowca jest zbliżona do cen krajowych – mówi Paweł Puchalski.
– Cały czas słyszę, że do Polski trafia węgiel ukraiński. Tymczasem Ukraina ma za mało węgla na własne potrzeby i nie wysyła go do Polski. Połowa naszego importu pochodzi z Rosji, reszta z Kolumbii, Stanów Zjednoczonych, Czech i kilku innych krajów – wyjaśnia dr Markowski.
– Węgiel rosyjski nie jest dużo tańszy od polskiego, gdyż jego cenę podnoszą koszty transportu z Syberii – twierdzi Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ „Sierpień 80”.
Wśród liberalnych ekspertów, którzy stanowią intelektualne zaplecze Platformy Obywatelskiej coraz głośniej mówi się o możliwości zamknięcia nierentownych kopalń. Jednak w roku, w którym czekają nas aż dwie kampanie wyborcze, rząd Donalda Tuska zapewne nie podejmie takiego ryzyka.
– Jeżeli nic się nie zmieni, to za kilka lat straci pracę kilkadziesiąt tysięcy górników, a gdy do tego dodamy ich rodziny, to może się z tego wyłonić prawdziwy konflikt klasowy. Z jednej strony państwo nie może dopłacać do górnictwa, z drugiej – nie może też, jak to zrobił wybitny Ślązak, były premier Jerzy Buzek, brutalnie zamknąć około 30 kopalń (dokładnie 24 – przyp. autora) – spekuluje Kazimierz Kutz. – We Francji przed laty także zamknięto kopalnie, ale na cztery lata przed godziną zero państwo i samorządy zapowiedziały, w jakie branże i miejsca pracy trzeba zainwestować. Przez ten czas górnicy nauczyli się nowego fachu i w miarę bezboleśnie przeszli do innych zawodów. Niektórzy ludzie pytają, czy nas też stać na podobne rozwiązanie? To źle postawione pytanie. Górnicy nie są bydłem rzeźnym. Jak państwo im nie pomoże, to dojdzie do wielkich niepokojów społecznych.
– Trwa kampania i premier dokładnie śledzi słupki poparcia – dodaje Bogusław Ziętek. – Nie bez kozery konwencje PO odbywają się na Śląsku. To z powodu wyborów Donald Tusk stwierdził, że górnicy, związkowcy mają więcej racji niż ci, którzy do tej pory rządzili górnictwem. Ale mam nadzieję, że tym razem nie nabierzemy się na tego typu puste słowa. Jedną z twarzy Platformy jest Jerzy Buzek, który za czasów swoich rządów masowo zamykał kopalnie. Jeżeli i tym razem uzyska w naszym województwie prawie 400 tysięcy głosów, to będzie oznaczało, że jesteśmy głupim społeczeństwem. Wybierając ludzi, którzy kiedyś likwidowali polskie górnictwo, plujemy sobie w twarz.
Czy jednak sytuacja w naszym górnictwie węgla kamiennego jest rzeczywiście tak dramatyczna jak przedstawiają to związkowcy i niektórzy politycy?
– W połowie lat dziewięćdziesiątych było znacznie gorzej – przypomina Jerzy Markowski. – Ceny na węgiel były cztery razy niższe, kopalń było dwa razy więcej, górników trzy razy tyle co dziś.
– Nie można wyobrazić sobie funkcjonowania naszej gospodarki, całego kraju bez węgla, chociaż liberałowie chętnie zaoraliby kopalnie, żeby tylko nie mieć problemów ze społecznymi protestami – uważa Janusz Szewczak. – Dlatego skończmy z mrzonkami, żeby przestawić się na gaz lub ropę, których dostaw Rosjanie w każdej chwili mogą nas pozbawić.
Bardziej sceptyczny jest Paweł Puchalski:
– Koszty w górnictwie zapewne będą coraz wyższe, gdyż te łatwe do wydobycia pokłady są już w znacznym stopniu wyeksploatowane i w następnych latach trzeba będzie budować coraz głębiej położone chodniki.
– Co to znaczy: głęboko położone, więc nieopłacalne? – dziwi się Markowski. – Dziś najgłębszą polską kopalnią jest Budryk – 1290 metrów. Przypomnę jednak, że już 40 lat temu pracowałem w kopalni na głębokości 1200 metrów. Tak więc nie ma się czym przejmować.
– W północnej części zagłębia węglowego, gdzie wydobywa się węgiel