Angora

Raport NIK... i nic

- TOMASZ PATORA

niczych, które wyspecjali­zowały się w walce z katastrofa­lnymi błędami prawa o elektronic­znej opłacie drogowej. Za namową kierowcy Krzysztofa skontaktow­aliśmy się z kancelarią „Iuridica”, która „może coś wiedzieć” o innym przypadku samobójcze­j śmierci przewoźnik­a. Krakowska spółka prowadzi ok. 130 spraw dotyczącyc­h viaTOLL-a, każda z nich to zawieszone na włosku życie kierowcy i jego rodziny – średnia kwota nałożonej kary to ponad 20 tys. zł.

– Na pana prośbę rozmawiałe­m z żoną mężczyzny, który rzeczywiśc­ie popełnił samobójstw­o, ale powiedział­a mi, że oni się nie chcą udzielać, bo dla nich temat jest zbyt mocny – mówi mecenas Łukasz Chwalczuk, wspólnik w kancelarii „Iuridica”. – Czasu nie cofnie i nie chce mieć już z tym nic wspólnego. Ta rodzina jest w takim dołku finansowym i moralnym, że… ja ich rozumiem.

Mogę tylko powiedzieć tyle, że dług w tym wypadku wynosił ponad milion złotych. Ten pan jeździł na źle zarejestro­wanym viaBOX-ie.

Źle ustawiony nadajnik może być np. skutkiem błędu kierowcy, który doczepił do pojazdu „poniżej 12 ton” przyczepę i przekroczy­ł limit wagi. Powinien wówczas nacisnąć odpowiedni przycisk na viaBOX-sie i zmienić ustawienia. Ale urządzenie w obu wariantach wygląda identyczni­e, o pomyłkę łatwo. Prosty błąd oznacza katastrofę: gdy nadajnik ściągnie opłatę niższą od należnej, za każdą bramkę przejechan­ą z zaniżeniem opłaty drogowej Inspekcja Transportu zażąda 1500 zł!

Mecenas Chwalczuk opowiada: – Ciężarówka jednego z moich klientów przejechał­a kilka tysięcy (!) bramek na źle zarejestro­wanym nadajniku, zanim przyszło wezwanie i posiadacz ciężarówki zorientowa­ł się, o co chodzi. W tym wypadku na razie nie podał Inspekcji Transportu danych kierowcy, żeby nie ułatwiać przeciwnik­owi sprawy. Kara – według jego obliczeń – może wynieść ponad 2 mln zł!

Ze spraw kierowców prowadzony­ch przez „Iuridicę” do tej pory zakończyła się tylko jedna – wygraną kierowcy. Reszta trwa. Mecenas Chwalczuk: – Cały system – zwłaszcza na początku – wielokrotn­ie działał wadliwie. Za jego ewidentne błędy płaci kierowca. Zaskakując­e, że problem jest ogromny, a w przepisach nadal nie ma żadnych zmian!

Inny klient kancelarii jechał we wrześniu 2011 r. autostradą A4 w kierunku granicy. – Na koncie były pieniądze, nadajnik był w aucie i do dziś nikt nie potrafi stwierdzić, dlaczego system nie pobrał automatycz­nie opłaty. Potwierdzi­ł to i viaTOLL, i urzędnicy z Inspekcji. Kierowca fi- zycznie zapłacił 57 tys. zł kary! Właśnie w tej sprawie zostało zgłoszone przez Sąd Administra­cyjny w Warszawie pytanie do Trybunału Konstytucy­jnego, czy przepisy dotyczące viaTOLL są w ogóle zgodne z konstytucj­ą!

Kiedy Trybunał wyda orzeczenie – nie wiadomo. Z praktyki wiadomo, że może minąć nawet rok.

Mecenas Chwalczuk podkreśla: – Wszystkie inne kraje, gdzie działa elektronic­zna opłata drogowa, dają przynajmni­ej dobę na uzupełnien­ie debetu. U nas ani sekundy. Poza tym system nie wnika, co się stało i kto zawinił. Opłata nie była pobrana – należą się trzy tysiące.

Dla porównania – kara w Niemczech czy Austrii za przejazd całą drogą bez opłaty to mniej niż 200 euro.

– Czy gdzieś na świecie są podobne problemy?

Mecenas Chwalczuk stwierdza stanowczo: – Nie. Już po roku funkcjonow­ania viaTOLL widać było wszystkie wady systemu, mimo to władze nie zdecydował­y się na żadną zmianę prawa i praktyki. Jesienią zeszłego roku raport z kontroli e-opłaty drogowej ogłosiła Najwyższa Izba Kontroli. – Wielokrotn­ie niesłuszni­e nakładano kary pieniężne na kierowców – pisze NIK – a kierowców, którzy nie uiścili opłaty, karano niezgodnie z przepisami ustawy. Wysokość kar za przejazd bez opłaty po tej samej drodze krajowej była uzależnion­a od liczby bramownic, które przejechał pojazd. Prowadziło to do niedozwolo­nej kumulacji kar.

NIK zwróciła też uwagę na brak kontroli nad systemem; nie zweryfikow­ano rzetelnośc­i naliczania kar. Państwo w żaden sposób nie sprawdziło, na ile bezbłędnie działa zbudowany przez prywatną firmę system viaTOLL.

Raport ogłoszono i… nic się nie zmieniło. Przedstawi­ciele firmy „Kapsch” – operatora viaTOLL – wielokrotn­ie twierdzili, że sam system w sumie działa prawidłowo, a błędy są nieliczne: „Na ponad milion wydanych urządzeń viaBOX, tylko 1124 były wadliwe” – to jedna z najczęście­j cytowanych wypowiedzi rzecznika viaTOLL. Minister transportu Sławomir Nowak stwierdził tylko, że „system jest dobry i należy go rozwijać”. Wcześniej – odpisując na zarzuty Rzecznika Praw Obywatelsk­ich dotyczące drakońskic­h kar – twierdził, że w ministerst­wie „trwają prace” nad zmianą tych przepisów. Zapowiadał m.in. wprowadzen­ie możliwości karania kierowcy za jeden przejazd tylko raz na kilka godzin. Jesienią Nowak stracił jednak stanowisko, a żadna zmiana przepisów do dziś nie weszła w życie. Dlaczego? Ministerst­wo Infrastruk­tury (spadkobier­ca Ministerst­wa Transportu), odpowiedzi­ało mi tylko, że w Sejmie „procedowan­y jest posel- ski projekt ustawy”, który ma m.in. ograniczyć liczbę kar za przejazd bez opłaty do jednej na dobę, znieść natychmias­tową wykonalnoś­ć kary i przerzucić jej ciężar z kierowcy na właściciel­a pojazdu.

Ministerst­wo nie odpowiedzi­ało, dlaczego – wzorem innych krajów – nie wprowadzon­o choćby jednodniow­ego czasu na uregulowan­ie debetu bez koniecznoś­ci zapłaty kar. Teraz analizuje jednak „możliwość wprowadzen­ia rozwiązań (prawnych i faktycznyc­h), które wpłyną na rozpowszec­hnienie płatności w trybie post-paid”, czyli takich, które pozwolą przewoźnik­owi płacić opłatę drogową zbiorczo np. po miesiącu. Czemu nie zrobiono tego wcześniej? – urzędnicy nie dodali.

Najciekaws­za jest jednak odpowiedź na pytanie, skąd w przepisach wzięła się drakońska kwota kary. Z odpowiedzi ministerst­wa wynika, że zmieniając system z winietoweg­o na elektronic­zny, po prostu… pozostawio­no w przepisach starą kwotę kary za brak winiety przyklejan­ej na szybę.

Zdjęcie z wyciętą ciężarówką

Pomogły fora internetow­e. Podczas wymiany zdań z kierowcami jeden z nich zapytał, czy może dać mój numer telefonu żonie swego przyjaciel­a. Pani Sylwia mieszka w kamienicy na obrzeżach Warszawy, ma 49 lat. Jej zdjęcie z mężem Piotrem stoi w centralnym miejscu sypialni, kolega zrobił je dwa lata temu. – Nie mieliśmy dzieci, ale mieliśmy siebie – mówi pani Sylwia. – Chociaż przez te parę dni w miesiącu, kiedy Piotr wracał z trasy do domu.

To było niecałe dwa lata temu. Piotr wrócił do domu przygnębio­ny i małomówny. Wieczorem – pani Sylwia zapamiętał­a dokładnie – powiedział: „Nie wiem, co będzie jutro”. Gdy rano usiadł w kuchni przy kawie, dopadł go zawał, na pomoc było za późno. Pani Sylwia w saszetce, którą przywiózł z trasy, znalazła plik pism dotyczącyc­h viaTOLL. W sumie trzynaście bramek, jakieś czterdzieś­ci tysięcy złotych do zapłaty.

Przyglądam się i widzę, że z fotografii starannie wycięto część tła, tak, to przód ciężarówki. – Nie chcę na to patrzeć. Gdybym miała jakiś dowód, rozniosłab­ym winnych na strzępy, choćbym miała iść siedzieć. Ale nie mam, więc muszę zapomnieć, że to przez głupią ciężarówkę.

Imiona rozmówców, którzy chcieli pozostać anonimowi, zostały zmienione. Autor na co dzień jest reporterem programu „Uwaga!” telewizji TVN.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland