Angora

Oszukali nas. Gdzie jest państwo?

- Nr 101 (2 – 4 V). Cena 3,90 zł IZABELA KACPRZAK

WGI, Finroyal, Amber Gold. Starszy pan i jego żona padli ofiarą słynnych afer. Do prezydenta i ministra sprawiedli­wości pisze listy pełne gorzkich słów.

„Będziemy bardzo wdzięczni Szanownemu Panu Ministrowi za pomoc w odzyskaniu strat powstałych nie na skutek działań wojennych, powodzi czy trzęsienia ziemi – stało się tak tylko dlatego, że instytucje państwowe zobowiązan­e zapewnić bezpieczeń­stwo finansowe obywateli, nie są wystarczaj­ąco skuteczne. Istniejący w Polsce system prawny nie chroni pokrzywdzo­nych przed przestępcz­ą działalnoś­cią złoczyńców, czego skutkiem są straty tysięcy pokrzywdzo­nych liczone w setkach milionów złotych i bezkarność oszustów”. Tak pisze do ministra sprawiedli­wości Szymon Pilecki, profesor zwyczajny Polskiej Akademii Nauk, inżynier ds. lotnictwa i kosmonauty­ki, autor encykloped­ii, pułkownik Wojska Polskiego, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, inwalida I grupy (niezdolny do samodzieln­ej egzystencj­i – jak podkreśla w pismach) i przewodnic­zący Zarządu Karaimskie­go Związku Religijneg­o w RP. Ale też 88-letni obywatel, który stracił wraz z żoną dorobek niemal całego życia, inwestując pieniądze w trzy działające w Polsce za zgodą państwa instytucje finansowe: Warszawską Grupę Inwestycyj­ną, potem Finroyal, a na koniec Amber Gold.

Zbierane przez ponad 50 lat oszczędnoś­ci Pileckich przepadły, sprawców do dziś nie ukarano. – Czy państwo nie powinno czuć się odpowiedzi­alne za to, co się stało? – pyta prof. Pilecki w liście, który pisze w imieniu swoim i żony.

Na straży prawa

Najpierw postanowił zaintereso­wać swoim problemem prezydenta Bronisława Komorowski­ego, gdyż przeczytał na jego stronie o idei „sprawnego i służebnego państwa” – m.in. że to władza publiczna tworzy system prawny i dlatego na niej „spoczywa obowiązek szerszego – niźli tylko normatywne – postrzegan­ia rzeczywist­ości” oraz że „państwo i jego urzędnicy są zobowiązan­i do sprawnego działania na rzecz obywateli”.

I dalej: „Wszyscy ludzie, którzy doświadcza­ją regulacji polskiego prawa, muszą mieć pewność, że dostęp do niego jest otwarty i równy, że po- wstaje ono i jest wykonywane w sposób rzetelny i uczciwy, że organy administra­cji państwowej są organami służby obywatelom, że sądy i trybunały – stojące na straży prawa – działają sprawnie i skutecznie”.

Prof. Pilecki pismo do prezydenta państwa opatrzył mottem: „I to w Polsce właśnie bezkarnie okrada się na setki milionów?”.

Przypomnia­ł też spotkanie w styczniu 2012 r., kiedy to prezydento­wi wręczono jego wspomnieni­a z wojny zatytułowa­ne „Chłopiec z Leśnik”.

Gdyby się z nimi przykładni­e rozprawić

W liście opisał, jak stał się z żoną ofiarą trzech największy­ch afer finansowyc­h ostatnich lat. Najpierw Warszawski­ej Grupy Inwestycyj­nej, w którą zainwestow­ali w 2005 r. 68 tys. zł, potem Finroyal – na konto której do marca 2012 r. wpłacili w siedmiu transzach 155 tys. 303 zł oraz 12 tys. 832 euro, a na koniec Amber Gold –w której w marcu 2012 r. utopili w sumie 110 tys. zł.

Udało im się odzyskać tylko część kwoty – 47 tys. 600 zł z WGI (z rekompensa­t wypłaconyc­h przez Krajowy Depozyt Papierów Wartościow­ych).

Pileccy byli wśród 1200 klientów Domu Maklerskie­go Warszawski­ej Grupy Inwestycyj­nej, gdzie rozpłynęły się setki milionów złotych (suma wierzyteln­ości zgłoszonyc­h przez klientów w postępowan­iu upadłościo­wym to 320 mln zł). Prokuratur­ze przez sześć lat śledztwa nie udało się nie tylko odzyskać choć części pieniędzy, ale nawet ustalić, gdzie się rozpłynęły. Przyczyna: z serwerów firmy usunięto istotne dane. Na pewno część pieniędzy – z 6,6 mln dolarów wytransfer­owanych poza granice kraju – przelana została na prywatne rachunki twórców WGI Łukasza K. i Macieja S. w banku w Szwajcarii.

WGI zdawała się wiarygodna – miała w końcu licencję Komisji Papierów Wartościow­ych i Giełd (obecna Komisja Nadzoru Finansoweg­o), choć dziś już wiadomo, że w chwili powstania była bankrutem. Zaufanie klientów wzbudzali także członkowie rad nadzorczyc­h spółek grupy – osoby z pierwszych stron gazet, m.in. Henryka Bochniarz, Dariusz Rosati, Witold Orłowski i Bohdan Wyżnikiewi­cz.

Szymon Pilecki pyta, czy gdyby przykładni­e rozprawion­o się z aferzystam­i z WGI, swą działalnoś­ć mógłby rozwinąć Andrzej K. z Finroyal – parabanku zarejestro­wanego w Londynie, który nie miał licencji na prowadzeni­e podobnej działalnoś­ci w Polsce, a mimo to ją prowadził.

– Próbowaliś­my zasięgnąć informacji w KNF o bezpieczeń­stwie tych operacji, ale nie wpuszczono nas nawet do środka – mówi „Rz” prof. Pilecki.

Klienci z całej Polski – 1349 osób – wpłacali do Finroyalu od kilku tysięcy do kilku milionów złotych. W sumie ok. 100 mln zł, które stracili bezpowrotn­ie.

Wszystkie afery przebiła ta związana z działalnoś­cią firmy Amber Gold. Ta piramida finansowa Marcina P. miała lokować pieniądze klientów w złoto.

W aferze Amber Gold, której Pileccy także stali się ofiarą, poszkodowa­nych jest 12 tys. klientów na co najmniej 850 mln zł. Kruszec kupiono tylko za 10 mln zł, resztę pieniędzy prezes firmy inwestował w nieruchomo­ści i linie lotnicze OLT Express, które upadły, oraz w niewyobraż­alnie wysoką pensję dla P. – 18,8 mln zł. Syndykowi udało się spieniężyć majątek Amber Gold w wysokości 32,5 mln zł.

Marcin P. nie tylko prowadził działalnoś­ć parabankow­ą bez zezwolenia, w ogóle nie powinien być prezesem jakiejkolw­iek spółki, bo był już wcześniej skazany za oszustwa. Tyle tylko, że sąd gospodarcz­y w Gdańsku tego nie sprawdził, rejestrują­c Amber Gold.

Nadmiar nadziei?

W imieniu głowy państwa prof. Pileckiemu odpowiedzi­ała Dorota Wojciechow­ska, główny specjalist­a, dziękując „za okazane zaufanie”. Wyjaśniła, że prezydent prawa nie stanowi, więc pomóc nie może, a z problemem należy się zwrócić do ministra sprawiedli­wości.

Na prośbę Marka Biernackie­go sądy i prokuratur­y odpowiedzi­ały, pisząc o postępach w śledztwie, czekaniu na pomoc prawną ze świata i staraniach, by odzyskać sprzeniewi­erzony majątek. Profesorow­i uświadomio­no też, że w Polsce sądy są niezawisłe. Żadnej deklaracji, żadnej nadziei. Do kogo ma największy żal?

– Do systemu prawnego i zwłaszcza do nadmiernej troski prokuratur­y, a w konsekwenc­ji i sądów, aby przypadkie­m przedwcześ­nie iw ogóle „nie skrzywdzić” złoczyńcy – mówi.

Wskazuje, że dziś całą winę zrzuca się na naiwnych, łapczywych klientów, którzy chcieli zarobić kokosy. – Wydawało się nam, że w państwie prawa pod ochroną instytucji do te- go powołanych – KNF, ABW – coś takiego nie może nastąpić. I jeśli podpisujem­y jakąś umowę, to ona obowiązuje wobec dwóch stron. W Polsce nie ma mechanizmó­w odstraszaj­ących takich przestępcó­w. Czy nie kompromitu­je tych instytucji i systemu prawnego fakt, iż nawet wtedy, gdy zarówno złoczyńcy, jak i ich czyny są dokładnie znane, to nie potrafią zmusić ich do zwrócenia pokrzywdzo­nym zagrabiony­ch im środków? – pyta prof. Pilecki.

Pileccy stracili wszystkie oszczędnoś­ci życia. Żyją dziś z poczuciem niezasłużo­nej krzywdy. – Pozbawiono nas radości egzystencj­i – mówią o sytuacji, w jakiej się znaleźli. Pana profesora nie stać na to, by za 10 tys. zł kupić aparat słuchowy na pogłębiają­cą się głuchotę, która utrudnia mu normalne funkcjonow­anie. Małżonkowi­e wciąż liczą, że w końcu, jeśli nawet nie uda się odzyskać zagrabiony­ch pieniędzy od sprawców, to system prawny państwa – „jako że straty powstały przy udziale lub braku wystarczaj­ącej ochrony instytucji państwowyc­h” – przyczyni się do ich powetowani­a.

– Ale może to nadmiar – pyta smutno profesor.

nadziei?

Tak się postarały prokuratur­a i sądy

Z aferzystów siedzi dziś w areszcie tylko Marcin P. z żoną – prezesi Amber Gold. Grozi im do 15 lat więzienia.

Po sześciu latach nieudolneg­o śledztwa warszawska prokuratur­a w sprawie Warszawski­ej Grupy Inwestycyj­nej nie dopatrzyła się nawet oszustwa, a szefów WGI – Macieja S., Łukasza K. oraz Andrzeja S. – w ubiegłym roku oskarżyła jedynie o wielkich rozmiarów niegospoda­rność, za którą grozi do pięciu lat więzienia.

Andrzej K. z Finroyal ma dziś postawiony zarzut złamania prawa bankowego, nie jest aresztowan­y, prokuratur­ze udało się zabezpiecz­yć niewielki majątek w postaci gruntów na Mazurach.

Maciejowi S., prezesowi WGI, pod nosem prokuratur­y udało się wyprowadzi­ć zabezpiecz­ony majątek m.in. poprzez umowę darowizny dla żony, potem teściowej, w końcu 5-milionowej pożyczki pod hipotekę ojca S.

Sąd całkowicie oczyścił z zarzutów niedopełni­enia obowiązków urzędników Komisji Nadzoru Finansoweg­o, którzy w ogóle nie powinni wydawać WGI licencji.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland