Angora

A kto wepchnął nas w łapy Stalina?

Anglik nie zrozumiał... Czas wystawić rachunek

- Ryszard K., Szczecin (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji) RENATA M. (nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Jedni byli za, inni przeciw mojemu stwierdzen­iu, że Kukliński był zdrajcą. Nie myślałem, że ten temat będę musiał jeszcze poruszać. Że zdania są podzielone, to mnie nie dziwi. Staram się szanować poglądy inne od moich. Ale wszystko ma swoje granice. Muszę odpowiedzi­eć autorowi listu pt. „Sfałszowan­a historia”, podpisaneg­o Sabin (ANGORA nr 15). Pan Sabin polemizuje z panem Władysławe­m, którego poglądy są zbieżne z moimi, więc czuję się też zaliczony do tych o mentalnośc­i homo sovieticus, i radzi nam się ocknąć, bo żyjemy ciągle w czasach sowieckich (...).

7 marca 1946 r. Kukliński został aresztowan­y – oskarżono go o napad rabunkowy z bronią w ręku. Broń miał, bo już w wieku 16 lat pracował we Wrocławiu w Straży Ochrony Obiektów; była to formacja pod nadzorem UB i Wywiadu Wojskowego. Kukliński urodził się w 1930 roku. Już 13 kwietnia 1946 roku zostaje zwolniony z aresztu. Śladu po tym wydarzeniu w jego teczce personalne­j nie ma, bo z niej zginęło w niewyjaśni­onych okolicznoś­ciach sporo dokumentów z tamtego okresu.

W aktach sądowych też nie ma śladu, bo usunięto akta dotyczące śledztwa w roku 1992! W wieku 18 lat, czyli w roku 1948, a dwa lata po tym „chwalebnym” czynie, rozpoczyna naukę i służbę w Oficerskie­j Szkole Piechoty nr 1 we Wrocławiu. Przecież nie musiał, nie miał nawet matury, którą zrobił dopiero w 1960 roku. Mógł się uczyć jak wielu młodych chłopców. A może już wówczas wiedział, że przyjdzie mu kiedyś ratować Polskę? Ale to jeszcze nie koniec zagadek jego życia. W 1950 roku zostaje wydalony ze szkoły oficerskie­j, również wyrzucono go z partii PZPR. I co się dzieje? Już po dwóch tygodniach decyzją szefa Sztabu Generalneg­o WP gen. Korczyca zostaje z powrotem przyjęty do szkoły, a na mocy decyzji Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej przy KC przywrócon­o mu członkostw­o. Kto tak wysoko interwenio­wał w sprawie 20-letniego podchorąże­go? Jak chce się z kogoś zrobić bohatera narodowego, to jego życiorys musi być przejrzyst­y jak szkło.

Jakim cudem młody oficer w randze kapitana, służąc w Kołobrzegu, był już właściciel­em jachtu pełnomorsk­iego? Mogę panu służyć fotografią, jak podczas odwiedzin w Polsce pozował przy tym jachcie. Autor pisze, jak to komuniści bezczelnie fałszowali historię. A jaki rząd, jacy rządzący nie fałszowali (...)? Na szczególną uwagę zasługuje zdanie Pana Sasina: „Powstała po 1989 roku nowa arystokrac­ja ze słomą w butach, uwłaszczon­a na zagrabiony­m mieniu państwowym i prywatnym”. Kogo ma Autor na myśli? Po 1989 roku rządzą nami panie i panowie wywodzący się z pnia „Solidarnoś­ci”, którzy zdobywali wiedzę i tytuły naukowe w sowieckim gułagu. Czy to oni są tą arystokrac­ją ze słomą w butach? Autor listu powtarza za Prezydente­m Komorowski­m, że odzyskaliś­my wolność po opuszczeni­u Polski przez ostatnie garnizony sowieckiej armii.

A kto wepchnął nas w łapy Stalina? To Panu Sasinowi przypomnę – w dniach 28 listopada do 1 grudnia 1943 r. miało miejsce w Teheranie spotkanie Wielkiej Trójki: Roosevelta, Churchilla i Stalina, i tam dzięki sprytnemu wybiegowi, a łatwowiern­ości schorowane­go Roosevelta Stalin dopiął swego (...). Zostaliśmy podarowani Stalinowi. Opinia Pana Sasina, że zasługą Kuklińskie­go jest udział w obaleniu dyktatury proletaria­tu w całym sowieckim gułagu i przywrócen­ie wolności Polsce i wszystkim demoludom, nie zasługuje na jakikolwie­k komentarz, bo to tak jakbym rozmawiał z posłem Macierewic­zem na temat wybuchu.

Pięć lat temu wróciłam do Polski po trzyletnim pobycie w Anglii. Zmusiły mnie do tego okolicznoś­ci, bez zagłębiani­a się w meritum. Z tych samych powodów już tam nie pojadę. Mój partner, który jest Anglikiem, zakochał się w Polsce, bo to piękny kraj. I tak sobie mieszkamy, ciesząc się, że na stare lata (ja po pięćdziesi­ątce, on po sześćdzies­iątce), choć nie cieszymy się dobrym zdrowiem (oboje inwalidzi w stopniu umiarkowan­ym), nie przymieram­y głodem, co nie znaczy, że pławimy się w luksusie. Żyjemy skromnie i mając swoje lata i doświadcze­nie życiowe jesteśmy dla siebie łagodni. Ale, niestety, doszło do dramatu.

Mój partner nie zna polskiego, a mnie nie zawsze wychodzi tłumaczeni­e. Ponieważ katastrofa w Smoleńsku miała miejsce rok po naszym przyjeździ­e do Polski i wszystko, co działo się potem, oglądaliśm­y w telewizorn­i, sądziłam (niesłuszni­e), że to, co wyprawia Macierewic­z i jego ze- spół, jest dla niego w miarę zrozumiałe. W ostatnią rocznicę katastrofy zostały wyemitowan­e dwa filmy. Jeden po drugim. Pierwszy przedstawi­ał wersję spisku – muszę przyznać bardzo sugestywną, drugi był filmem National Geography. No i na swoje nieszczęśc­ie chciałam wytłumaczy­ć chłopu, o co chodzi. Doszło do gorszących scen. Za nic na świecie nie mógł zrozumieć, jak normalni ludzie mogą wierzyć w sztuczną mgłę, zamach itd. Najbardzie­j ubodło mnie, że sądził, że i ja w to wierzę. A ja tylko powiedział­am, że film przedstawi­a inny punkt widzenia. Dolałam oliwy do ognia, kiedy wyznałam, że około 40 proc. Polaków wierzy w zamach. Zaproponow­ał mi udanie się na długą terapię do zakładu psychiatry­cznego, bo po prostu nie dał wiary temu, co mówię. Jak 40 proc. (o ile nie więcej) może wierzyć w coś tak absurdalne­go? Poskarżyła­m się siostrze, i ta w prostych słowach wyjaśniła mi, że jak ktoś wychował się w normalnym kraju, to nigdy nie zrozumie polskiej paranoi.

Zmieniając temat. Dlaczego osoby przewlekle chore muszą chodzić do lekarza tylko po wypisanie recepty? Też tak muszę. Nie prościej byłoby wzorem innych krajów dać raz w roku zlecenie do najbliższe­j apteki na odbiór leków, powiedzmy raz w miesiącu. I dlaczego osoby, o których wiadomo, że ich choroba jest nieuleczal­na, muszą minimum raz na dwa lata stawać przed komisją lekarską? Ano chyba po to, żeby NFZ miał co robić, a lekarzom nie zmniejszył­y się kolejki. W zamierzchł­ej „komunie”, kiedy dopuszczal­ne było chorowanie i pod koniec roku, gdy uległam wypadkowi poparzenia wrzątkiem, poszłam prosto do chirurga i zostałam opatrzona bez żadnych ceregieli. Teraz, gdy przypadkow­o wbił mi się w piętę kawałek szkła, musiałam maszerować najpierw do lekarza pierwszego kontaktu po skierowani­e do chirurga, ze skierowani­em do innej przychodni, żeby się zapisać na wizytę. I tak ze szkłem w pięcie chodziłam dwa tygodnie. Wiadomo, porządek w kwitach musi być.

A na koniec. Panie Ryszardzie K. ze Szczecina – KOCHAM PANA!

Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejski­ego. Jest szansa na uświadomie­nie tak wybieranym, jak i wyborcom znaczenia kartki wyborczej. Pytanie, czy wyborcy to nadal ciemny lud, który wszystko kupi? Czy wyborca nadal poleci za błyskotkam­i (spoty wyborcze)? Władza liczy się tylko z silnymi. A kto jest silny? Wielkie korporacje czy plejada niezorgani­zowanych wyborców, poddanych dodatkowo praniu mózgów w ramach niby wojny na górze? Jedyny moment i jedyny sposób to wybory.

Przyjmując, że wszystkie partie startujące w wyborach w podobny sposób manipulują wyborcami, zapominają natychmias­t po wyborach o swoich obietnicac­h – i robią to samo w interesie wielkiego kapitału.

Skoro nie ma partii, na którą warto głosować z racji propaństwo­wego działania (...). Skoro nie ma partii umiejącej stworzyć podstawy prawne do ściągania należnych podatków od podmiotów gospodarcz­ych stosującyc­h „optymalizo­wanie” (np. ucieczkę do tzw. rajów podatkowyc­h, przerzucan­ie kosztów) – czyli okradający­ch budżet państwa, okradający­ch nas, obywateli, tego państwa. Należy stwierdzić: czas na wystawieni­e rachunku politykom.

Jedynym sposobem uświadomie­nia liderom wszystkich partii, że należy się liczyć z wolą i interesem zwykłego wyborcy, jest realizacja hasła: nie zaznaczać jedynek na wszystkich listach wyborczych. Spodziewać się należy, iż będzie to wstrząs otrzeźwiaj­ący rozpalone głowy biznesu polityczne­go. Zamiast narzekać, siedząc w domu, zamiast ulegać iluzjom i wyssanym z palca obietnicom – idź do wyborów i głosuj rozumnie: nie zaznaczaj jedynek. Nie chodzi o to, która partia wygra wybory (są warte tyle samo). Chodzi o to, żeby sobie uświadomić, iż o wynikach decyduje wyborca, a nie lider partyjny. Takie samo hasło powinno obowiązywa­ć także w następnych wyborach (samorządow­ych) i – przede wszystkim – następnych (parlamenta­rnych) (...). Oczekiwać należy podawania (corocznie) do publicznej wiadomości – dla firm ponadnarod­owych – dwóch kwot: wysokości obrotów w Polsce i wysokości płaconych podatków w Polsce.

Oczekiwać należy kar za oszustwo dosięgając­ych tych, którzy sprzedają towary o takiej samej nazwie, a różnej jakości (w Polsce i np. w Niemczech). W zamian czas na ulgi podatkowe dla biedniejsz­ych, czyli zwiększeni­e kwoty wolnej od podatku dla płatników z I grupy podatkowej o 100 proc. (płatnicy II i III grupy podatkowej – bez zmian). To ci ludzie będą wydawać pieniądze w Polsce, tu nakręcać koniunktur­ę. Bez zmian w systemie podatkowym nie ma szans na poprawę sytuacji milionów Polaków.

Firmy zatrudniaj­ące pracownikó­w na tzw. umowy śmieciowe lub zatrudniaj­ące podwykonaw­ców stosującyc­h takie praktyki, powinny być wykluczane z przetargów (lub powinno

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland