Się należy!
Na początku poszło o 304 euro. O taki zasiłek wystąpił polski pracownik sezonowy Waldemar Hudziński na dwójkę swoich dzieci, które pozostały z matką w Polsce. Było to sześć lat temu, gdy Hudziński przyjechał do Niemiec na trzy miesiące do pracy. Dzisiaj już chodzi o ponad pół miliarda euro.
Niemiecka Kasa Rodzinna (Familienkasse) odrzuciła początkowo wniosek Polaka, uzasadniając odmowę tym, że wypłata zasiłku na dzieci leży w gestii Polski, a nie Niemiec. Ostatecznie Hudziński przebywał w Niemczech tylko czasowo, podczas gdy jego dzieci pozostawały w Polsce, gdzie również wypłacane są zasiłki. Dlatego powinno być tu zastosowane nie niemieckie, a polskie prawo.
Polak zaskarżył odmowę we wszystkich instancjach, a Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu przyznał mu rację. Streszczając uzasadnienie wyroku: każdy cudzoziemiec – mieszkaniec UE ma prawo do zasiłku na dziecko, jeżeli pracuje w Niemczech i „w pełni podlega opodatkowaniu” bez względu na to, gdzie mieszkają jego dzieci. Werdykt sądu w sprawie Hudzińskiego z czerwca 2012 roku podano w Niemczech do wiadomości tylko w publikacjach fachowych czasopism prawniczych. W Polsce informacja o wyroku musiała się natomiast roznieść lotem błyskawicy. Inaczej nie da się wytłumaczyć powodzi wniosków o zasiłki z Europy Wschodniej – głównie z Polski – która zalewa Kasy Rodzinne Federalnej Agencji Pracy (BA). Według danych szacunkowych Ministerstwa Finansów w Berlinie wyrok Trybunału Sprawiedliwości może kosztować niemieckich podatników ok. 600 milionów euro.
– Zbagatelizowaliśmy następstwa tego wyroku – mówi Torsten Brandes, dyrektor Kasy Rodzinnej, która w imieniu ministra finansów zarządza pieniędzmi przeznaczonymi na zasiłki rodzinne na dzieci. – Liczyliśmy się ze wzrostem liczby wniosków, ale ta fala zgłoszeń nas zaskoczyła. Po wyroku liczba wniosków o zasiłki na dzieci cudzoziemców, których potomstwo prze-