Gwałt u komisarza Maigreta
Galway. Irlandzki pub nad brzegiem Sekwany. Ulubione miejsce paryskiej policji kryminalnej, by wpaść tutaj po pracy na drinka. Whiskey z Zielonej Wyspy leje się obficie. Przy barze czterej policjanci, jeden z nich zagaduje turystkę z Kanady.
Po jakimś czasie proponuje jej odwiedziny po drugiej stronie rzeki, mitycznej siedziby francuskiej policji – 36, quai des Orfevres. Dziewczyna godzi się. To dla niej ciekawa propozycja. Jest córką emerytowanego komisarza z Toronto. Wizyta kończy się zbiorowym, wielokrotnym gwałtem.
To miejsce na wyspie na Sekwanie, 36. quai des Orfevres związane jest z działalnością elity francuskiej policji kryminalnej, której najtęższe umysły miały tu swoje biura. Z ich okien spoglądał w nurt przepływającej rzeki, szukając logicznych rozwiązań zagadek przestępstw, komisarz Maigret, którego postać stworzył mieszkający opodal na barce belgijski pisarz Georges Simenon. Tutaj przesłuchiwano takich legendarnych zbrodniarzy, jak Landru, słynnego szpiega Serge’a Alexandre’a Stavisky’ego czy równie słynnego przestępcę mordercę ostatniego dziesięciolecia, siejącego panikę we wschodnim Paryżu – Guy Georges’a, seryjnego zabójcę i gwałciciela. Tutaj, w okresie belle époque mieściły się biura „Brygady Tygrysa”, czyli korzystające z najnowocześniejszych dobrodziejstw technologii, stworzone przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, a późniejszego premiera Clemenceau, oddziały do zwalczania bandytyzmu, w tym słynnych „Apaszy”. Nazwa brygady, rozsławionej serialem telewizyjnym, wzięła się od przydomka Clemenceau, który w taki właśnie „tygrysi” sposób rozprawiał się z przeciwnikami politycznymi. Te z zewnątrz piękne mury wyniosłego gmaszyska zbudowanego w 1880 roku widziały niejedno mroczne oblicze ciemnej strony ludzkiej duszy. Teraz także w policyjnym wydaniu.
W taki sposób bronił się policjant, który flirtował z 34-letnią Kanadyjką w irlandzkim barze na paryskim bruku. Kobieta przyjęła zaproszenie do obejrzenia od wewnątrz historycznego gmachu. Tyle że nie tylko amant, ale też trzech jego kumpli brało udział w „wycieczce”. W biurze na czwartym piętrze, z widokiem na rozjarzony światłami Paryż, doszło do dramatu. Zbiorowy gwałt trwał do białego rana. Wtedy to Kanadyjka wreszcie wypuszczona na wolność ze szpon „elitarnej” policji francuskiej udała się na komisariat IV Dzielnicy, by złożyć doniesienie o popełnionym przestępstwie. Utrzymywała przy tym, że sprawcami jest trzech z czterech policjantów, bo czwarty tylko filmował to, co się działo.
Prokurator zadziałał w tempie nieznanym francuskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Natychmiast naka- zał aresztowanie „czterech muszkieterów”. „Filmowca” wypuszczono po długim przesłuchaniu i ma występować przed sądem jako naoczny świadek wydarzeń. Trzem pozostałym postawiono zarzuty gwałtu oraz usuwania śladów, bowiem całe biuro zostało dokładnie wymyte wodą z chlorem, aby usunąć cokolwiek, także DNA mogące potwierdzić stawiane przez kobietę zarzuty, która twierdzi, że w biurze zmuszano ją do picia alkoholu i bito po głowie. Wprawdzie w kręgach policyjnych ze zrozumieniem przyjęto informację, iż wszystko to stało się za przyzwoleniem Kanadyjki, ale odezwały się także głosy, które twierdzą, że od dawna było wiadomo, iż elitarna jednostka „czuje się bezkarna”. – To straszne – ubolewają szefowie oddziału kryminalnego 36, quai des Orfevres, mając na myśli nie los ofiary, o której mówią, że jest to „osoba psychicznie niezrównoważona”, lecz to, że trudno jest im się pogodzić z faktem, iż sprawcami są funkcjonariusze tej właśnie brygady kryminalnej, i to jakiego stopnia! Brygadier – strzelec wyborowy, w najtrudniejszych sytuacjach działający z zimną krwią, odznaczony medalem za dzielność, człowiek, który wytropił najgroźniejszy i najbardziej brutalny gang działający w Paryżu w ostatnim dziesięcioleciu, a dalej dwóch kapitanów policji i inspektor, który „wcześniej dał wyraz niespotykanej odwadze, ratując życie kilku funkcjonariuszom”. (MB)
Pewna Brytyjka o stolicy Włoch napisała na Facebooku: Nigdy nie widziałam bardziej nędznego rojowiska pełnego szumowin i draństwa. Radziła też podróżnym, by na dworcu kolejowym Roma Termini spędzali tak mało czasu, jak to tylko możliwe. Od godz. 11 wieczorem w brudnych śpiworach układają się tu do snu bezdomni z całego świata, w większości uchodźcy z Afryki i rumuńscy Romowie. Za dnia krążą po ulicach, wyłudzając pieniądze od zagranicznych turystów. Przed kanonizacją dwóch papieży pisarz Mauro Evangelisti ostrzegał, że pielgrzymi muszą się przygotować na stare lotnisko, oszukujących taksówkarzy, kieszonkowców, szosy pełne dziur jak w Hawanie i stacje metra zaśmiecone strzykawkami. O upadku Rzymu zaświadcza na internetowym blogu dziennikarz Massimiliano Tonelli. Wędrując po stolicy, robi zdjęcia świni żerującej na śmietniku jednej z dzielnic i sprzedawcom pamiątek załatwiającym potrzeby fizjologiczne pośrodku starożytnych ruin. Tonelli twierdzi, że Wieczne Miasto schodzi na psy, ale może nie zdążyć zginąć w brudzie, bo wcześniej zapewne zbankrutuje. Wybrany w ubiegłym roku burmistrz Ignazio Marino przed objęciem urzędu nie miał pojęcia o skali katastrofy. – Zostałem z miastem pełnym problemów, systemem szkolnym, który się rozpada, i ubóstwem, które rośnie dramatycznie. Dodajmy do tego 14 mld euro długu, którego część zaciągnięto jeszcze w 1960 roku na organizację Letnich Igrzysk Olimpijskich. Marino jest zdeterminowany, by uratować Rzym, ale naraził się obywatelom, gdy zamknął dla samochodów główną arterię biegnącą obok Koloseum. Twierdził, że 980 samochodów na każdy tysiąc rzymian to stanowczo za dużo. 58-latek, wcześniej wybitny lekarz transplantolog, porusza się po stolicy na rowerze, a za nim, również na rowerach, podąża ochrona. Pewnego dnia burmistrz cyklista spadł ze swojego pojazdu przed Ministerstwem Kultury i podarł spodnie. Innym razem pojechał rowerem na audiencję do papieża Franciszka. Poza tym żebrze o pieniądze. Podróżuje po świecie, szukając ratunku dla włoskiej stolicy. Niedawno odwiedził w Rijadzie saudyjskiego księcia, którego matkę kiedyś operował. Namawiał go do zorganizowania zbiórki na ratowanie zabytków Rzymu. W podobny sposób zdobył już sponsorów wspierających remont Koloseum, Fontanny di Trevi, Piramidy Cestiusza i Sali Filozofów w Willi Hadriana. Jego celem, jak mówi, jest stworzenie lepszej przyszłości dla jednego z najpiękniejszych miast świata. (EW)