Podzwonne dla Generała
do fabryk i urzędów, by ratowali, co się jeszcze da, prysł mit potęgi wojskowego uniformu. Zdychająca w latach 80. polska gospodarka wymagała już nie tylko kolosalnych pieniędzy, menedżerów i normalnego rynku. Wymagała cudu, a nie zagubionych gości w mundurach, próbujących dyscypliną zastąpić zarządzanie.
Trzecim atrybutem wzbudzającym moją solidarność z Wojciechem Jaruzelskim była pełna świadomość, że Generał nie poradzi sobie z gospodarką. Kierowanie państwem zawsze jest trudniejsze niż dowodzenie jednostką wojskową, a nawet całą dywizją. Generał pełen dobrych chęci i żarliwych intencji, tygodniami niewychodzący z biura, przyjmujący w Urzędzie Rady Ministrów wojewodów o drugiej w nocy, musiał polec na polu walki. Musiał! On sam zrozumiał to pod koniec tej dekady, ale być może podejrzewał taki finał już wcześniej. Uważałem wtedy, że jest przyzwoite stanąć przy tym, który podejmując trudne wybory, wie, że jest skazany na klęskę. Przegra.
Czwartym składnikiem mojej sympatii do Generała było przeświadczenie, że każda jego decyzja, o czym powyżej, poprzez nieodwracalność skutków zawsze będzie dlań obciążająca. Nieważne, czy zrobi dobrze, czy źle, to go obciąży i narazi na bezlitosny osąd. Jaruzelski już wtedy wydawał się tragiczną postacią starogreckiego dramatu, którą historia i tak zmiażdży, niezależnie od tego, jak postąpi, bo każde wyjście z sytuacji jest złe. Generał Jaruzelski, jak rzadko kto, uosabiał zasadę, iż dobry uczynek nigdy nie pozostanie bez surowej kary.
Piątym atutem Generała była jego decyzja z jesieni 1988 roku, wymagająca iście frontowej odwagi, o wycofaniu się na z góry upatrzoną pozycję. Rutynowy ruch taktyczny w zamyśle liniowego oficera miał jednak cel strategiczny, dający mu trwałe miejsce w historii, nawet jeśli IPN w proteście popadnie w depresję. Ten manewr umożliwił opozycji zwrot z komunistycznej międzyepoki ku nowym czasom, lepszym perspektywom. Prezydentura Jaruzelskiego, wybranego przez parlament, była też obustronnie uzgodnionym ruchem taktycznym. Dzięki temu nowe kadry okrzepły, objęły posady w rządzie i zanim się ze sobą nie skłóciły, nadały Polsce wyczekiwany, rewolucyjny impet. Trzeba było mieć wizję i klasę, żeby tak postąpić. Kto tego nie ogarnia, ten kiep.
Są też ludzie, którzy w efekcie decyzji Generała, obecnego w polityce kilkadziesiąt lat, doznali wielu krzywd. Stracili bliskich, zdrowie, utracili życiowe szanse. Mają prawo być dziś rozgoryczeni, a nawet upatrywać w Jaruzelskim całe zło, które ich dotknęło. I mają prawo wystawić Generałowi za to rachunek, podobnie jak inni, których na Powązkach wezwał Aleksander Kwaśniewski, mają dbać o honor Generała.
A panią Monikę i jej Gucia, Bogu ducha winnych, za gwizdy i obelgi, wrzaski nad grobem i cały ten zgiełk niegodny na cmentarzu, przepraszam.
henryk.martenka@angora.com.pl