Angora

Dyrektor, czyli noszowy

- TOMASZ PATORA

zwolnieniu lekarzy mknąć placówkę.

– A próbowaliś­cie zatrudnić innych lekarzy, nową ekipę? – Nie byłoby to możliwe. Częstochow­scy lekarze pomyśleli również o tym. W październi­ku tamtejsza Okręgowa Rada Lekarska wydała oświadczen­ie w sprawie protestu. Czytamy tam m.in.: „Podejmowan­ie pracy w miejsce zwalniając­ych się pracownikó­w Szpitala przez innych lekarzy będzie zasługiwał­o na dezaprobat­ę środowiska i zostanie uznane za nieetyczne”. Trudno o lepsze poparcie Komitetu Negocjacyj­nego, żaden lekarz nie będzie walczył z medycznym samorządem, a „nieetyczne zachowanie” może skończyć się nałożoną przez rzecznika odpowiedzi­alności karą dyscyplina­rną.

Pod oświadczen­iem podpisała się m.in. sekretarz Rady, na co dzień ordynatork­a jednego z oddziałów szpitala w Częstochow­ie, ale także... udziałowie­c spółki „Parkitka”. Dziś pytana, czy jako osoba zaangażowa­na w sprawę powinna podpisywać „oświadczen­ie”, chowa się za zabezpiecz­one zamkiem drzwi szpitalneg­o oddziału.

musiałbym

Media to olały, czyli anonim

za-

W tym czasie ujawnił się anonim: do wybranych mediów i urzędów trafił blankiet „porozumien­ia”. Reakcja jest szybka: członkowie paktu zbierają się na cichej naradzie. Rozważają, jak ma się zachować ich spółka „Parkitka” w wypadku zmian zasad przetargu na lekarskie dyżury, radzą, czy po wyrzuceniu wicedyrekt­ora Morawiecki­ego ze stanowiska powinien w ogóle jako lekarz zostać w szpitalu (!) i oczywiście zastanawia­ją się nad skutkami ujawnienia tajnego paktu: – Niestety, ktoś z porozumien­ia – mówię to z bardzo dużą przykrości­ą – przesłał treść naszego porozumien­ia do mediów; na szczęście media to olały – w prostych słowach referuje sytuację dr Grażyna Cebula-Kubat. – (...) My podejrzewa­my kochani, kto to zrobił, i zostanie pociągnięt­y do odpowiedzi­alności.

Po koniec listopada 2013 roku władze szpitala i województw­a dogadały się z protestują­cymi lekarzami. Pierwszy punkt protokołu: „zostanie rozwiązana umowa o pracę z Bronisławe­m Morawiecki­m na stanowisku zastępcy dyrektora”, a jego samodzieln­e decyzje nie będą miały żadnej mocy od zaraz. Resztę postulatów skwitowano enigmatycz­nie: „podjęte przez dyrekcję działania (…) pozwalają na zakończeni­e protestu pod warunkiem ich kontynuowa­nia”.

– Doktor Morawiecki to był dobry wicedyrekt­or? – pytamy dyrektora szpitala Jarosława Madowicza. – Bardzo dobry, gdybym miał kiedykolwi­ek możliwość ponownej z nim współpracy, zgodziłbym się. – To dlaczego pan go zwolnił? – Dla dobra pacjenta.

– Jakiego znowu dobra? – Jeśli lekarze opuściliby szpital, pacjent ucierpiałb­y naprawdę. Powołana do zbadania sytuacji w szpitalu komisja samorządu województw­a nie potwierdzi­ła większości nieprawidł­owości, o których mówili lekarze. Uchybienia dotyczyły jedynie braku bieżącego serwisu sprzętu, ale miały one miejsce także na długo przed protestem, a działania naprawcze podjęto przed jego zakończeni­em. Naczelny Rzecznik Odpowiedzi­alności Zawodowej oczyścił wicedyrekt­ora Morawiecki­ego ze wszystkich stawianych mu zarzutów. Protestują­cy łaskawie nie domagali się wyrzucenia go ze szpitala – dziś jest po prostu lekarzem: – Zostałem poświęcony. Opisałem, gdzie jest problem i patologia, gdzie znikają pieniądze przeznaczo­ne na leczenie pacjentów – mówi w swoim gabinecie. Cena pracy lekarzy „po godzinach”, liczba lekarzy dyżurujący­ch, to są szczegóły, w których tkwi diabeł. Na temat tak zwanego porozumien­ia nie chcę nic mówić, nawet nie z troski o pracę, ale o własne bezpieczeń­stwo. Naprawdę, ludzie też nie będą chcieli z wami rozmawiać właśnie ze strachu. – Mówi pan o elicie tego miasta, a używa języka, jakbyśmy rozmawiali o gangsterac­h. – Głęboko wie- rzę, że większość lekarzy to naprawdę elita. – Zastanawia­m się, czemu pan nie grzmotnął pięścią w stół na taki szantaż? – pytam dyrektora Madowicza. – Wybrałem mniejsze zło. –W ten sposób kartel zawodowy przejął władzę w szpitalu, mogą teraz wszystko. Nie szanują pana, nazywają „noszowym”. – Każdy może mówić, jak mu się podoba. A z tym przejęciem władzy... do końca tak nie jest.

Komitet, czyli jesteśmy

wolnymi ludźmi

Grażynie Cebuli-Kubat chciałem udowodnić w rozmowie, że media jednak „nie olały” tajnego paktu lekarzy, ale znana częstochow­ska nefrolog nie chciała się dziś spotkać. – Po rozmowie z koleżankam­i, kolegami nie ma zgody, byśmy udzielali jakichkolw­iek informacji. Po co teraz ta rozmowa? – Co to jest „porozumien­ie” pani doktor? – Porozumien­ie to jest... Po godzinach pracy jesteśmy wolnymi ludźmi i możemy sobie zawierać, co chcemy. Rozmowy nie będzie. Wybija piętnasta, etatowe godziny się kończą, lekarze zaczynają pracę dla „Parkitki”.

Autor na co dzień jest reporterem programu „Uwaga!”. Materiał na ten temat ukazał się właśnie na antenie telewizji TVN.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland