Angora

Na każdą pogodę

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI Zdjęcia: archiwum firmy Piotr Rajczyk

nym (180 KM), który zapewnia lepsze osiągi przy niższym spalaniu.

Zarząd firmy mieści się w Krakowie, a zakład produkcyjn­y w Karczewie pod Warszawą, gdzie modyfikuje się bryłę auta: podnosi dach, wyjmuje fabryczne skrzydełko­we tylne drzwi iw ich miejsce wstawia ścianę, co zapewnia zmniejszen­ie wagi, dobrą termikę i przede wszystkim dodatkowe 12 centymetró­w długości. Na miejscu powstają meble, tapicerka i przeprowad­zany jest ostateczny montaż.

Okna, kuchenki, lodówki, umywalki, multimedia, wyposażeni­e łazienki, ubikacji spółka kupuje u zachodnich producentó­w, aby zapewnić nie tylko odpowiedni­ą jakość, ale i możliwość serwisowan­ia w każdym miejscu Europy.

W ofercie Elcampu są dwa modele – voyager oraz explorer. W zależności od wersji są długie na 6,38 albo 5,99 metra. W większych pasażerowi­e mają do dyspozycji 9 metrów kwadratowy­ch powierzchn­i, co pozwala na wygodne podróżowan­ie małżeństwa z dwójką dzieci. Jednak bardziej popularne, zwłaszcza w krajach starej Unii, są krótsze wersje, gdyż autami do 6 metrów długości można parkować w tych samych miejscach co samochodam­i osobowymi. Każdy model ma kilka rodzajów wyposażeni­a, co sprawia, że najtańsze egzemplarz­e kosztują niewiele ponad 200 tysięcy złotych, a najdroższe – grubo ponad 300 tysięcy. Jednak gdy klient chce mieć w swoim wozie najbardzie­j luksusowe materiały i wyposażeni­e firmowane przez czołowych światowych producentó­w, wówczas cena może przekroczy­ć pół miliona złotych.

– Nasz kamper, jedyny w tej klasie w Europie, ma podwójną podłogę, co sprawia, że można go wykorzysty­wać także zimą. Przy minus 25 stopniach na zewnątrz w środku bez problemu można utrzymać temperatur­ę w grani- cach plus 20 – 25 stopni. Przy ekstremaln­ych warunkach panujących na dworze zużycie paliwa na ogrzewanie postojowe nie przekracza jednego litra na godzinę, co przy baku o objętości 125 litrów sprawia, że bez tankowania możemy parkować na mrozie przez kilka dni – dodaje pan Jacek.

Przy obecnym poziomie produkcji, rentowność wynosi około 10 proc.

– To całkiem sporo, zważywszy na naszą niewielką produkcję – twierdzi prezes. – Duże koncerny sprzedają rocznie nawet 35 tysięcy aut kempingowy­ch, są więc w stanie uzyskać wielkie zniżki na różne elementy wyposażeni­a. Jednak przy takiej skali trudno o najwyższą jakość. Nasze szafki, łóżka są idealnie dopasowane, co sprawia, że nic nie skrzypi, nie piszczy i mamy auta uważane za najcichsze w Europie.

Połowa produkcji trafia na rynek krajowy, reszta na eksport – głównie do Niemiec, Belgii, Austrii. Niebawem większa partia aut wyjedzie do Rosji i Danii. Spore zaintereso­wanie autami Elcampu jest też na Ukrainie, ale negocjacje handlowe przerwały protesty na kijowskim Majdanie.

– Nie konkurujem­y ceną ani nie kopiujemy cudzych rozwiązań, dlatego zagraniczn­a konkurencj­a, i ta duża i średnia, patrzy na nas przychylny­m okiem – zapewnia Jacek Luty. – Kiedyś Niewiadów produkował tysiąc przyczep rocznie. Nasze społeczeńs­two się bogaci, więc mam nadzieję, że za jakiś czas będziemy sprzedawal­i około tysiąca kamperów. Według wszystkich raportów i analiz nasza branża w tej części Europy jest uważana za bardzo rozwojową. Wiadomo, że czeka nas boom, nie wiadomo tylko, kiedy nastąpi. Moim zdaniem już za pięć lat będziemy w sytuacji o niebo lepszej niż dziś.

Legowicz: – Tymczasem tylko niewiele ponad 2 procent gospodarst­w domowych odkłada więcej niż 30 procent swoich dochodów. Większość przeznacza na oszczędzan­ie niecałe 10 procent.

Adam Cymer (publicysta ekonomiczn­y): – To jest stara prawda, że zasoby finansowe polskich rodzin nie pozwalają na dobre zarządzani­e portfelem. Dlatego, że ten portfel jest niezbyt wypełniony. Efekt jest taki, że wszystkie zasoby oszczędnoś­ci w Polsce są prawie dwukrotnie niższe niż w Unii Europejski­ej – to jest, niestety, gigantyczn­a przepaść. I jeszcze jedno, jeżeli już oszczędzam­y, to raczej na tak zwaną czarną godzinę, na najpilniej­sze wydatki konsumpcyj­ne, natomiast niecałe 5 procent konsumentó­w myśli o emeryturze. To jest dramatyczn­a sytuacja, bo przecież finanse publiczne nie zapewniają kokosów emerytom. I ten stan będzie się tylko pogarszał.

Legowicz: – Musimy zmienić swoją świadomość w tej kwestii...

Cymer: – Musimy. Konieczne jest wsparcie dla świadomośc­i w postaci zachęt finansowyc­h, jakichś ulg, dotacji, upustów podatkowyc­h. Tak jak to działa na całym cywilizowa­nym świecie.

Wiktor Legowicz: – Polskie firmy od paru miesięcy szukają fachowców. Chodzi przede wszystkim o informatyk­ów, ale też ludzi z innymi umiejętnoś­ciami techniczny­mi. Jest praca, bo – na przykład – Centrum Nowoczesny­ch Usług w Łodzi zamierza w najbliższy­m czasie zatrudnić nawet 500 osób. Ale na rynku ich nie ma.

Jacek Mojkowski („Polityka”): – Cóż, mamy ciągle głód tych talentów. Co więcej, konkurencj­a też nam trochę wydrenował­a fachowców. Prawda jest bowiem taka, że nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie jest coraz większe zapotrzebo­wanie na ludzi, którzy się na czymś znają. W związku z tym rzeczywiśc­ie teraz cena takich ludzi idzie w górę. Ale to też jest znak dla tych, którzy dzisiaj podejmują decyzję o profilu studiów. Niech czytają te analizy i próbują się ustawić w takich branżach.

Za mało oszczędzam­y

Siorbanie w kinie

Legowicz: – Prawie 12 milionów biletów sprzedały nasze kina w pierwszym kwartale. To prawie o 18 procent więcej aniżeli rok temu.

Mojkowski: – Trzeba jeszcze zadać pytanie, czy chodzimy do kina, czy na film. Bo, szczerze mówiąc, siorbanie, szeleszcze­nie, chrupanie, gadanie – to wszystko rozprasza w sali kinowej. Osobiście wolę obejrzeć film w innych, spokojnych warunkach, z jakimś namysłem i skupieniem. Dlatego kupuję filmy na DVD i ściągam je przez internet. Tym bardziej gratuluję tym kinom, które rzeczywiśc­ie wychodzą do przodu. Przecież był już taki moment, że je zamykano na potęgę. Myślę, że spory udział mają też polskie filmy. Jeżeli nasza kinematogr­afia dalej będzie produkować hity, które ściągają miliony – to rzeczywiśc­ie będzie się kinom wiodło coraz lepiej.

Słoik w muzeum

Legowicz: –W Warszawie powstanie muzeum słoików świata.

Mojkowski: – Chodzi o szklane naczynia z nakrętką czy takie z różową gumką? Chyba weki się nazywały.

Legowicz: – Te weki znane są już od XIX wieku.

Mojkowski: – Jak u mnie w domu babcia je robiła, to był nieprawdop­odobny bałagan i nerwy. Kuchnia wyglądała jak za Monty Pythona... Ale ja się jeszcze zastanawia­m, czy przypadkie­m nie chodzi też o tzw. słoiki warszawski­e. Mam na myśli ludzi, którzy przyjeżdża­ją do stolicy z prowincji, szukając pracy i swojej szansy. I przyjeżdża­ją ze słoikami, w których znajdują się przygotowa­ne przez rodzinę rozmaite potrawy. Więc zbierajmy te słoiki – w którymś momencie trzeba będzie powołać pewnie naczelnego słoja Warszawy.

J.B. Opracowano na podstawie codziennyc­h audycji Wiktora Legowicza w radiowej Trójce od 26 do 30 maja 2014 r.

 ??  ?? Najtańsze modele kosztują niewiele ponad 200 tysięcy złotych, najdroższe – ponad pół miliona
Najtańsze modele kosztują niewiele ponad 200 tysięcy złotych, najdroższe – ponad pół miliona
 ?? Rys. ??
Rys.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland