Ścigany przez komornika
Zgadza się imię i nazwisko, ale adres i PESEL już nie. To jednak nie przeszkodziło komornikowi zażądać od Roberta Czai z Radomska spłaty aż 420 tys. złotych. Problem w tym, że pan Robert nie jest zadłużony (...).
„Ostateczne wezwanie” do zapłaty przyszło do Radomska, mimo że w piśmie jest informacja, że dłużnik mieszka w Przedborzu.
– Zupełnie zdębiałem, kiedy zobaczyłem to pismo. Nie mam żadnych długów, a ktoś żąda ode mnie kolosalnych pieniędzy – denerwuje się Robert Czaja z Radomska (woj. łódzkie) (...). Dopiero kiedy minęło pierwsze zdenerwowanie, pan Robert odkrył, że w piśmie nie zgadza się niemal nic (poza imieniem i na- zwiskiem). Ścigany przez komornika mężczyzna ma bowiem inny PESEL i adres.
Mężczyzna zadzwonił do kancelarii komorniczej, która wysłała pismo. Tutaj dowiedział się, że skoro nie jest dłużnikiem, powinien odesłać pismo z adnotacją, że doszło do pomyłki.
Pan Robert przekazał nam nagranie rozmowy telefonicznej, którą odbył z pracownikiem kancelarii.
– Wezwanie do zapłaty zostało wysłane na osiem adresów, które ustalił komornik w toku postępowania – słyszymy na nagraniu, jak pracownik kancelarii tłumaczy sprawę.
– Państwo wysyłacie komuś pismo do spłaty 420 tys. na podstawie tylko nazwiska? – dopytuje mieszkaniec Radomska.
– My weryfikujemy w ten sposób informacje – odpowiada jego rozmówca.
Mieszkaniec Radomska zastanawia się, co by było, gdyby zignorował pismo.
– Jeżeli byłbym na wakacjach i nie odesłałbym pisma, komornik miałby prawo uznać, że ja mam oddawać pieniądze? – podnosi Robert Czaja i przypomina, że „nic nikomu nie jest winny, więc nie wie dlaczego miałby się tłumaczyć”.
Kancelaria komornicza, która wysłała pismo twierdzi, że żadne przepisy nie zostały złamane. Jak dzisiaj nam tłumaczyli przedstawiciele kancelarii, wezwania do zapłaty trafiły pod adresy wskazane przez wierzyciela, w tym wypadku przez bank.
Michał Lewandowski, rzecznik Krajowej Rady Komorniczej, broni kancelarii i twierdzi, że wezwanie do zapłaty trafiło jedynie pod trzy, a nie osiem adresów. Dlaczego więc pracownik kancelarii podczas rozmowy mówił o ośmiu pismach?
– Myślę, że to był skrót myślowy. Pracownikowi kancelarii chodziło o to, że wezwania do zapłaty trafiły pod kilka adresów – mówi Lewandowski (...).