Angora

Nikła wiedza urzędnika

- JACEK BINKOWSKI

– Dlaczego również ABW? – zaciekawił się sąd.

– Uznałem, że mogą być przesłanki, iż ta osoba prowadzi jakąś szkodliwą działalnoś­ć wobec naszego państwa.

– A jak to się stało, że oskarżony został przyjęty do pracy?

– Myślę, że kadrowa coś przegapiła.

Mecenasa Marcina Hilarowicz­a, jednego z obrońców Mariusza K., interesuje, jak weryfikowa­ne są na uczelni tego typu dokumenty.

– Są sprawdzane za zgodność z oryginałem. Muszę wyjaśnić, proszę wysokiego sądu, że środowisko akademicki­e rządzi się trochę innymi prawami. Trudno byłoby dzwonić do uczelni z całego świata i sprawdzać, czy faktycznie ktoś uzyskał tam odpowiedni dyplom. Na uczelni obowiązuje zasada domniemani­a, że dyplomy są autentyczn­e.

– I nie są szczegółow­o weryfikowa­ne? – dziwi się adwokat.

– Nie są. Sam wykładam na dwóch uczelniach zagraniczn­ych i nie było takiej sytuacji, żeby moje dyplomy były jakoś szczególni­e sprawdzane. W środowisku akademicki­m liczy się wiedza, proszę wysokiego sądu.

– Czy oskarżony jako magister prawa miałby szansę na pracę?

– Dostateczn­ą wiedzę mogą mieć też osoby z tytułem magistra. Liczy się bowiem również praktyka i do- świadczeni­e wykładowcy. Być może gdybym wówczas wiedział, że oskarżony jest tylko magistrem prawa, to zostałby zatrudnion­y na uczelni jako magister prawa. Poza tym w szkole wyższej powinni pracować obcokrajow­cy, bo taki jest sens nauki – wymiana myśli i doświadcze­ń.

Sąd interesuje, jaka jest różnica w zatrudnien­iu magistra i profesora.

– Magister jest zatrudnion­y na innych zasadach, to znaczy na umowie-zleceniu i otrzymuje stawkę za godziny. Profesor natomiast musi być zatrudnion­y na umowę o pracę. – A jakie są różnice w zarobkach? – Znaczne, proszę wysokiego sądu. Przeliczaj­ąc to na godziny dydaktyczn­e, profesor za taką godzinę może dostać nawet 500 zł, a magister 60 – 80 złotych.

Świadek Monika B. jest urzędniczk­ą z Ministerst­wa Nauki i Szkolnictw­a Wyższego.

– Dokumenty pana K. zaczęłam weryfikowa­ć, dopiero jak przyszedł wniosek z Uniwersyte­tu w Siedlcach. Wtedy dokładnie przejrzała­m te dyplomy i zobaczyłam, że na tym z Niemiec są błędy językowe, które nie występował­y w żadnych niemieckic­h dyplomach, które wcześniej widziałam.

– Czy wcześniej widziała pani jakiś dyplom izraelski? – docieka mecenas Michał Krysztofow­icz.

– Nie. Z dokumentam­i z Izraela nigdy się nie spotkałam w swojej pracy.

Z kolei mecenas Marcin Hilarowicz chce się dowiedzieć, czy świadek wiedziała o tym, że w Izraelu nie istnieje coś takiego jak habilitacj­a.

– Teraz to już o tym wiem, ale wówczas, kiedy wpłynęły te dokumenty, moja wiedza na temat izraelskie­go systemu edukacji była raczej nikła.

– A w jakim zakresie pani tę wiedzę poszerzyła?

– Od momentu, jak te dokumenty do nas wpłynęły, do chwili obecnej uczyliśmy się na bieżąco. – To znaczy? – Uczyliśmy się na sprawach, które do nas przychodzą.

– Czy można więc przedstawi­ć taką tezę, że ministerst­wo paradoksal­nie odniosło korzyść ze sprawy mojego klienta w postaci nabycia dodatkowej wiedzy? – kpi mec. Michał Krysztofow­icz.

– Tak, podobnie jak przy każdej sprawie, która wpłynęła do ministerst­wa.

Monika B., pytana przez sąd, czy nadal pracuje w Ministerst­wie Nauki i Szkolnictw­a Wyższego, odpowiada twierdząco. Nie jest jednak pewna... jaką funkcję pełniła, kiedy dotarły do niej papiery oskarżoneg­o Mariusza K.

– Wydaje mi się, że byłam specjalist­ą w Wydziale Uznawalnoś­ci Wykształce­nia... Ale nazwy departamen­tów często się zmieniały i już nie pamiętam, jaka była wówczas właściwa...

Oskarżony ma zupełnie inne problemy. Prosi sąd o jak najszybsze wydanie decyzji w sprawie przynoszen­ia mu do celi koszernego jedzenia.

– Zwłoka w przekazani­u odpowiedni­ej informacji do aresztu śledczego powoduje, że nie mam zapewnione­j odpowiedni­ej diety. Ponadto wnoszę, żebym raz w miesiącu otrzymywał tubkę pasty do zębów, szczoteczk­ę do zębów, dwie kostki mydła Nivea, balsam do ciała, płyn do płukania jamy ustnej, nić dentystycz­ną, żel do kąpieli, szampon, dwie rolki papieru toaletoweg­o, papierowy pilnik do paznokci, dziesięć książek i dziesięć gazet obcojęzycz­nych – wylicza Mariusz K.

Problem oskarżoneg­o rozwiązany został inaczej. Sąd zdecydował o zwolnieniu go z aresztu za poręczenie­m majątkowym. 50 tysięcy złotych kaucji wpłaciła żona. Kolejne rozprawy zaplanowan­o w czerwcu i lipcu. Za oszustwa i fałszowani­e dokumentów Mariuszowi K. grozi do ośmiu lat więzienia.

Za tydzień: W zabiciu męża Katarzynie T. pomagał jej 18-letni syn. On też rozkawałko­wał zwłoki mężczyzny. Później już wspólnie miejskim autobusem w workach na śmieci przewieźli jego ciało w ustronne miejsce.

 ??  ?? N.N. mężczyzna
N.N. mężczyzna
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland