Żółwie Ninja
Kilka pytań do Borysa Mikołajczyka i jego trenera Roberta Karpińskiego
Borys Mikołajczyk ma 11 lat. Jest mistrzem Polski w Muaythai i wicemistrzem świata tej dyscypliny sportu. Tytuł wywalczył na zawodach w Malezji.
Robert Karpiński natomiast to wiceprezes Polskiego Związku Muaythai i trener polskich dzieci i kadetów.
– Dlaczego zafascynowała cię właśnie ta dyscyplina sportu?
Borys: – Mój tata zmarł cztery lata temu. Mama zaprowadziła mnie na zajęcia Muaythai do klubu „Warrior”, bym gdzieś spożytkował nadmiar energii. Bardzo mi się spodobało to, jakie są ćwiczenia oraz to, że mogę wyładować swoje emocje w czasie zajęć. – Jak wygląda trening? Borys: – Ćwiczę kilka razy w tygodniu. Po rozgrzewce, która trwa 15 minut, trenuję zejścia, uniki, gardę, uderzenia i kopanie. Czasami mam także sparingi. Wtedy walczę z innymi zawodnikami. – Czy masz specjalny strój do walki? Borys: – Tak. Składa się on z hogo – ochraniacza na korpus, kasku na głowę, rękawic, ochraniaczy na piszczele, stopy, kolana, szczęki oraz krocze i owijek na dłonie – Na czym dokładnie polega Muaythai.
Trener: – To starożytna sztuka walki. Swe umiejętności pokazywali zawodnicy przed królem Tajlandii. Walczący darzą siebie szacunkiem. Uderzać można pięściami, kolanami, łokciami oraz wykonywać kopnięcia stopami we wszystkie części ciała. Jest jednak wyjątek dotyczący dzieci. Do 15. roku życia nie wolno wykonywać ataku na głowę.
– Jak to się stało, że Borysowi udało się wyjechać na tak drogą imprezę? Na zawody do egzotycznego kraju?
Trener: – Nie ma dotacji na wyjazdy dzieci i młodzieży na zawody. Nam pomógł Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, pani prezydent miasta Łodzi Hanna Zdanowska oraz prywatny sponsor Wojciech Jędraszek. Co ważne, pieniądze na wyjazd Borysa słały dzieciaki z całej Polski, które wpłacały po 2 czy 5 złotych. Sam także wspieram chłopaka, bo wiem, że ma szansę być najlepszy. Jest bardzo utalentowany i niezwykle pracowity. – W Malezji odnieśliście bardzo duży sukces. Trener: – Zdobyliśmy pięć medali! Wicemistrzami świata w grupie wiekowej dzieci – kadeci zostali: Borys Mikołajczyk (11 l., Łódź), Natan Szaro (11 l., Żary), Wiktor Partyka (13 l.,Tarnów) i Oliwia Ziembikiewicz (11 l., Bolesławiec). W grupie seniorów wicemistrzostwo wywalczył Oskar Staszczak (21 l., Kraków).
– Jak odbywa się taka impreza?
Trener: – Najpierw trzeba było dotrzeć na wyspę Langkawi. Lecieliśmy samolotem z Warszawy do Frankfurtu, a stamtąd do Kuala Lumpur, i dopiero na Langkawi. Trochę to trwało. Na miejscu odbywa się rejestracja, ważenie oraz robione są testy antydopingowe, nawet u najmłodszych zawodników. To trochę stresujące. Dostaje się także stroje od organizatorów. Potem sparing. Borys miał szczęście. Nieparzysta liczba zawodników sprawiła, że od razu wszedł do finału. Jego przeciwnikiem był Arizal Muhanmadd (11 l.) z Malezji. Jemu kibicowało kilkaset tysięcy ludzi, a Borysowi tylko nasza dziesięcioosobowa ekipa.
Borys: – Na początku miałem duży stres, głównie by nie zawieść oczekiwań innych. Na koniec walki podszedł do mnie przeciwnik i w dowód uznania podarował mi swoją koszulkę. – Kto jest dla Ciebie wzorem w tej dyscyplinie? Borys: – Rafał Simonides, najlepszy polski zawodnik, który walczył dla króla Tajlandii oraz Oskar Staszczak.
– Zbliżają się wakacje, wtedy też będziesz trenował?
Borys: – Oczywiście. Pojadę na obóz do Węgierskiej
Górki. – Co lubisz robić w wolnym czasie? Borys: – Gram w siatkówkę. Zajmuję się moimi zwierzakami: królikiem, psem jamniczkiem, rybkami. Bawię się też z młodszym bratem. – Najbliższe zawody? Trener: – W czerwcu są mistrzostwa polski w Świebodzinie, potem we wrześniu mistrzostwa europy w Krakowie. W październiku puchar Polski w Łodzi, a potem mistrzostwa świata w Brazylii. Mam nadzieję, że Borys tam pojedzie. Gdyby ktoś chciał wesprzeć go finansowo, to na stronie www.warrior.com.pl znajdzie kontakt do mnie.