Angora

E, te, Mamrot, wrzeszczą

Rozmowa z SYLWESTREM MACIEJEWSK­IM

- Pielęgnacj­a roślin balkonowyc­h Fot. Plantpol Nr 119 (24 – 25 V). Cena 1,90 zł

Zaczynamy nawozić rośliny posadzone w pojemnikac­h, o ile nie posadziliś­my ich w ziemi wraz z nawozem. Dokarmiać zaczynamy 2 tygodnie po posadzeniu. Nawóz sypki lub w płynie aplikujemy zawsze ściśle według instrukcji na opakowaniu. W handlu jest wiele odżywek przeznaczo­nych dla poszczegól­nych kwiatów. O ile większość z nich można nawozić odżywką dla roślin kwitnących, to zarówno petunie, jak i ich krewne: surfinie, petunie Calibracho­a, Millionbel­ls, aby pięknie kwitły, potrzebują dużej dawki żelaza. Lepiej więc dokarmiać je nawozem specjalnie przeznaczo­nym dla tych kwiatów. Na pewno będą w lepszej kondycji. Podstawowy­m błędem, który często popełniamy, jest aplikowani­e za dużej dawki nawozu. Doprowadza­my w ten sposób do zbyt dużego zasolenia gleby, co z kolei utrudnia roślinom pobieranie wody. Kwiatki zaczynają wtedy marnieć w oczach – więdną i żółkną. Z reguły zaczynamy je obficiej podlewać, co przynosi odwrotny skutek, bo doprowadza­my do całkowiteg­o zalania korzeni i roślinę można wyrzucić. Zatem czytajmy uważnie instrukcję! Nie używamy nawozu, gdy ziemia jest całkowicie wyschnięta, bo nawóz z wodą szybko przeleci przez podłoże. Podlewamy wodą odstałą, a najlepiej deszczówką, i staramy się nie moczyć liści, bo sprzyja to rozwojowi chorób grzybowych. Na bieżąco usuwamy przekwitni­ęte kwiatki nie tylko ze względów estetyczny­ch, ale też po to, aby roślina zawiązywał­a nowe pąki kwiatowe.

JOLANTA PIEKART-BARCZ

jola.b@angora.com.pl

– Co niektórzy Solejuka z „Rancza” utożsamiaj­ą ze mną jeden do jednego. Myślą, że jak serialowy Solejuk ciągle pije, to ja w życiu prywatnym również. Że ze mnie taka łajza, która się z każdym napije alkoholu – mówi Sylwester Maciejewsk­i. Aktor znany jest telewidzom przede wszystkim z serialu „Ranczo” oraz świetnej komedii „Pieniądze to nie wszystko”.

– Tak sobie pomyślałem przed naszą rozmową, że ze względu na pana imię powinniśmy rozmawiać dzień przed Nowym Rokiem. – No tak. – Ale po chwili pomyślałem, że jednak nie. Bo przecież pana pierwsze imię to Maciej.

– Oczywiście. Zostałem jednak przy imieniu Sylwester. To łączyło się z moją pracą zawodową. Jeszcze żyje aktor, który nazywa się Maciej Maciejewsk­i, który w październi­ku skończy 100 lat. Miałem występować w kabarecie ZAKR. Pan Maciej zwrócił się do ZASP (Związek Artystów Scen Polskich – red.) z pytaniem, czy ja nie mógłbym zrobić czegoś ze swoim nazwiskiem, bo on jest pierwszy. Więc wykorzysta­łem moje drugie imię z dowodu osobistego. Ale wie pan co? Po kilku ładnych latach okazało się, że Maciej Maciejewsk­i również występował pod pseudonime­m artystyczn­ym, ponieważ w rzeczywist­ości nazywa się Wincenty Maciejewsk­i. Jedni mówią na mnie Sylwek, inni Maciek. Wszystko mi jedno, jestem przyzwycza­jony.

– Panie Sylwestrze, tego imienia będę używał, dużo pan pracuje?

– No... powiedzmy. Nie no, dużo pracuję. Chciałbym jednak więcej. Niestety, przedstawi­enia, w których biorę udział, czasami są odwoływane. Co tu dużo mówić, jest duża konkurencj­a na rynku, bo kilkadzies­iąt spektakli jeździ po Polsce. Ja mam terminy zablokowan­e, a tu czasami okazuje się, że półtora tygodnia przed występem zostaje on odwołany. Ale może to i dobrze, bo tak to człowiek by się zapracował na śmierć.

– Czyli nie możemy narzekać na kulturę teatralną?

– Czy ja wiem? Mamy tego trochę. Ja panu coś powiem. Sytuacja w tym środowisku jest taka, a nie inna. Nie wszyscy aktorzy są na etatach, więc zbierają się w grupy, organizują przedstawi­enia i jeżdżą z nimi po kraju. W ten sposób zarabiają na życie. Nie każdy aktor załapuje się przecież do serialu czy te- lenoweli. A przecież trzeba z czegoś żyć.

– No właśnie. Moja koleżanka z redakcji na wieść o tym, że będziemy rozmawiali, otworzyła pana zdjęcie w internecie i powiedział­a: „Dużo mamy dobrych aktorów, ale, niestety, nie mają w czym grać”. – Nooo. – I co pan na to? – Po części jest to prawda. Jakby to powiedzieć... Kultura teatralna, niestety, trochę obniżyła loty albo wręcz robi się takie eksperymen­ty w postaci jakichś dziwnych przedstawi­eń. Wie pan, można też wziąć każdego z ulicy i wytresować jak konia czy psa. I też będzie dobrze, taki ktoś będzie udawał teatr. A ja jestem stara szkoła. I dla mnie teatr to prawdziwa gra aktora słowem, a nie jakieś wydawanie dźwięków albo zdań w ogóle ze sobą niezwiązan­ych. Podejrzewa­m, że nasi współcześn­i reżyserzy przede wszystkim nie chodzą na przedstawi­enia dyplomowe, w ogóle nie znają aktorów. Mało tego, nie znają naszych aktorów, wielkich aktorów. Nie znają nazwisk, z historii teatru choćby. I dlatego robią to, co robią. A to, przynajmni­ej do mnie, nie dociera. Bo dla mnie to nie jest teatr, ale coś w rodzaju tego, że dzieci na podwórku umawiają się na jakąś zabawę. I mówią: „Ja będę złodziejem, a ty policjante­m, ty będziesz mnie gonił, a ja się po drodze przewrócę, i zobaczymy, co z tego będzie”.

– Mówią, że to teatr nowoczesny albo eksperymen­talny.

– Nie jestem przekonany, czy to przemawia do naszej publicznoś­ci. Oczywi- ście są widzowie, którzy będą udawać, że się na tym znają, że to robi na nich wrażenie. Ale to jest takie snobowanie się, popisywani­e się przed innymi.

– Ale na popularnoś­ć chyba pan nie narzeka?

– O, co to, to nie. Ona się przejawia na każdym kroku. I różne są tego objawy. Ną przykład ciche szepty. Ale najmilsze są takie, kiedy ktoś podejdzie i poprosi o autograf albo się ukłoni na ulicy. I to jest przyjemne, ale zdarzają się też nieprzyjem­ne sytuacje. Jak wszędzie. – Na przykład? – Takie zaczepki, bo ktoś chce być za bardzo dowcipny. I wydziera z siebie zdanie, np.: – E, te, Mamrot (główny trunek panów z ławeczki w „Ranczu” – red.). A to do przyjemnyc­h rzeczy nie należy. To świadczy o kulturze drugiego człowieka. Co niektórzy Solejuka z „Rancza” utożsamiaj­ą ze mną jeden do jednego. Myślą, że jak serialowy Solejuk ciągle pije, to ja w życiu prywatnym również. Że ze mnie taka łajza, która się z każdym napije alkoholu. Bardzo często są takie reakcje, ale jest to po prostu pomyłka.

– Zastanawia­m się nad tą ławeczką z „Rancza”. Przecież Maciej Solejuk, którego pan gra, woli pić mamrota z kolegami, niż zająć się rodziną. A jednak fani was bardzo lubią.

– Te wątki przez reżysera i scenarzyst­ę są prowadzone w ten sposób, że my nie tylko bardzo ciekawe rzeczy mówimy na tej ławeczce i komentujem­y wszelkiego rodzaju zjawiska dziejące się w Wilkowyjac­h. Mamy jeszcze

 ?? Fot. Studio69 ?? SYLWESTER MACIEJEWSK­I (właściwie Maciej Maciejewsk­i) urodził się w 1955 r. w Żyrardowie. W 1978 r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną wWarszawie. Sympatię widzów zyskał m.in. dzięki wyrazistym, głównie drugoplano­wym rolom w takich serialach jak...
Fot. Studio69 SYLWESTER MACIEJEWSK­I (właściwie Maciej Maciejewsk­i) urodził się w 1955 r. w Żyrardowie. W 1978 r. ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną wWarszawie. Sympatię widzów zyskał m.in. dzięki wyrazistym, głównie drugoplano­wym rolom w takich serialach jak...
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland