E, te, Mamrot, wrzeszczą
Rozmowa z SYLWESTREM MACIEJEWSKIM
Zaczynamy nawozić rośliny posadzone w pojemnikach, o ile nie posadziliśmy ich w ziemi wraz z nawozem. Dokarmiać zaczynamy 2 tygodnie po posadzeniu. Nawóz sypki lub w płynie aplikujemy zawsze ściśle według instrukcji na opakowaniu. W handlu jest wiele odżywek przeznaczonych dla poszczególnych kwiatów. O ile większość z nich można nawozić odżywką dla roślin kwitnących, to zarówno petunie, jak i ich krewne: surfinie, petunie Calibrachoa, Millionbells, aby pięknie kwitły, potrzebują dużej dawki żelaza. Lepiej więc dokarmiać je nawozem specjalnie przeznaczonym dla tych kwiatów. Na pewno będą w lepszej kondycji. Podstawowym błędem, który często popełniamy, jest aplikowanie za dużej dawki nawozu. Doprowadzamy w ten sposób do zbyt dużego zasolenia gleby, co z kolei utrudnia roślinom pobieranie wody. Kwiatki zaczynają wtedy marnieć w oczach – więdną i żółkną. Z reguły zaczynamy je obficiej podlewać, co przynosi odwrotny skutek, bo doprowadzamy do całkowitego zalania korzeni i roślinę można wyrzucić. Zatem czytajmy uważnie instrukcję! Nie używamy nawozu, gdy ziemia jest całkowicie wyschnięta, bo nawóz z wodą szybko przeleci przez podłoże. Podlewamy wodą odstałą, a najlepiej deszczówką, i staramy się nie moczyć liści, bo sprzyja to rozwojowi chorób grzybowych. Na bieżąco usuwamy przekwitnięte kwiatki nie tylko ze względów estetycznych, ale też po to, aby roślina zawiązywała nowe pąki kwiatowe.
JOLANTA PIEKART-BARCZ
jola.b@angora.com.pl
– Co niektórzy Solejuka z „Rancza” utożsamiają ze mną jeden do jednego. Myślą, że jak serialowy Solejuk ciągle pije, to ja w życiu prywatnym również. Że ze mnie taka łajza, która się z każdym napije alkoholu – mówi Sylwester Maciejewski. Aktor znany jest telewidzom przede wszystkim z serialu „Ranczo” oraz świetnej komedii „Pieniądze to nie wszystko”.
– Tak sobie pomyślałem przed naszą rozmową, że ze względu na pana imię powinniśmy rozmawiać dzień przed Nowym Rokiem. – No tak. – Ale po chwili pomyślałem, że jednak nie. Bo przecież pana pierwsze imię to Maciej.
– Oczywiście. Zostałem jednak przy imieniu Sylwester. To łączyło się z moją pracą zawodową. Jeszcze żyje aktor, który nazywa się Maciej Maciejewski, który w październiku skończy 100 lat. Miałem występować w kabarecie ZAKR. Pan Maciej zwrócił się do ZASP (Związek Artystów Scen Polskich – red.) z pytaniem, czy ja nie mógłbym zrobić czegoś ze swoim nazwiskiem, bo on jest pierwszy. Więc wykorzystałem moje drugie imię z dowodu osobistego. Ale wie pan co? Po kilku ładnych latach okazało się, że Maciej Maciejewski również występował pod pseudonimem artystycznym, ponieważ w rzeczywistości nazywa się Wincenty Maciejewski. Jedni mówią na mnie Sylwek, inni Maciek. Wszystko mi jedno, jestem przyzwyczajony.
– Panie Sylwestrze, tego imienia będę używał, dużo pan pracuje?
– No... powiedzmy. Nie no, dużo pracuję. Chciałbym jednak więcej. Niestety, przedstawienia, w których biorę udział, czasami są odwoływane. Co tu dużo mówić, jest duża konkurencja na rynku, bo kilkadziesiąt spektakli jeździ po Polsce. Ja mam terminy zablokowane, a tu czasami okazuje się, że półtora tygodnia przed występem zostaje on odwołany. Ale może to i dobrze, bo tak to człowiek by się zapracował na śmierć.
– Czyli nie możemy narzekać na kulturę teatralną?
– Czy ja wiem? Mamy tego trochę. Ja panu coś powiem. Sytuacja w tym środowisku jest taka, a nie inna. Nie wszyscy aktorzy są na etatach, więc zbierają się w grupy, organizują przedstawienia i jeżdżą z nimi po kraju. W ten sposób zarabiają na życie. Nie każdy aktor załapuje się przecież do serialu czy te- lenoweli. A przecież trzeba z czegoś żyć.
– No właśnie. Moja koleżanka z redakcji na wieść o tym, że będziemy rozmawiali, otworzyła pana zdjęcie w internecie i powiedziała: „Dużo mamy dobrych aktorów, ale, niestety, nie mają w czym grać”. – Nooo. – I co pan na to? – Po części jest to prawda. Jakby to powiedzieć... Kultura teatralna, niestety, trochę obniżyła loty albo wręcz robi się takie eksperymenty w postaci jakichś dziwnych przedstawień. Wie pan, można też wziąć każdego z ulicy i wytresować jak konia czy psa. I też będzie dobrze, taki ktoś będzie udawał teatr. A ja jestem stara szkoła. I dla mnie teatr to prawdziwa gra aktora słowem, a nie jakieś wydawanie dźwięków albo zdań w ogóle ze sobą niezwiązanych. Podejrzewam, że nasi współcześni reżyserzy przede wszystkim nie chodzą na przedstawienia dyplomowe, w ogóle nie znają aktorów. Mało tego, nie znają naszych aktorów, wielkich aktorów. Nie znają nazwisk, z historii teatru choćby. I dlatego robią to, co robią. A to, przynajmniej do mnie, nie dociera. Bo dla mnie to nie jest teatr, ale coś w rodzaju tego, że dzieci na podwórku umawiają się na jakąś zabawę. I mówią: „Ja będę złodziejem, a ty policjantem, ty będziesz mnie gonił, a ja się po drodze przewrócę, i zobaczymy, co z tego będzie”.
– Mówią, że to teatr nowoczesny albo eksperymentalny.
– Nie jestem przekonany, czy to przemawia do naszej publiczności. Oczywi- ście są widzowie, którzy będą udawać, że się na tym znają, że to robi na nich wrażenie. Ale to jest takie snobowanie się, popisywanie się przed innymi.
– Ale na popularność chyba pan nie narzeka?
– O, co to, to nie. Ona się przejawia na każdym kroku. I różne są tego objawy. Ną przykład ciche szepty. Ale najmilsze są takie, kiedy ktoś podejdzie i poprosi o autograf albo się ukłoni na ulicy. I to jest przyjemne, ale zdarzają się też nieprzyjemne sytuacje. Jak wszędzie. – Na przykład? – Takie zaczepki, bo ktoś chce być za bardzo dowcipny. I wydziera z siebie zdanie, np.: – E, te, Mamrot (główny trunek panów z ławeczki w „Ranczu” – red.). A to do przyjemnych rzeczy nie należy. To świadczy o kulturze drugiego człowieka. Co niektórzy Solejuka z „Rancza” utożsamiają ze mną jeden do jednego. Myślą, że jak serialowy Solejuk ciągle pije, to ja w życiu prywatnym również. Że ze mnie taka łajza, która się z każdym napije alkoholu. Bardzo często są takie reakcje, ale jest to po prostu pomyłka.
– Zastanawiam się nad tą ławeczką z „Rancza”. Przecież Maciej Solejuk, którego pan gra, woli pić mamrota z kolegami, niż zająć się rodziną. A jednak fani was bardzo lubią.
– Te wątki przez reżysera i scenarzystę są prowadzone w ten sposób, że my nie tylko bardzo ciekawe rzeczy mówimy na tej ławeczce i komentujemy wszelkiego rodzaju zjawiska dziejące się w Wilkowyjach. Mamy jeszcze