Oszuści i naiwni
lub sanepidzie, ponieważ oni mają swoje przepisy!
Chciałbym odnieść się do artykułu „Oszukali nas. Gdzie jest państwo?” (ANGORA nr 19). Są tam przedstawione problemy pana Szymona Pileckiego, który inwestując setki tysięcy złotych w grupy kapitałowe lub w piramidy finansowe, pieniądze te utracił. Pan Pilecki jest profesorem, oficerem Wojska Polskiego i osobą w wieku 88 lat. Jest to człowiek wykształcony, inteligentny i z dużym bagażem doświadczeń życiowych, a zachował się jak sztubak. Pan Pilecki za zaistniałą sytuację wini państwo, urzędy, prokuraturę i ABW. A gdzie jest samokrytyka, uderzenie się w piersi i powiedzenie sobie – ale byłem naiwny? Czy pan Pilecki sprawdzał, czy firmy, gdzie były lokowane pieniądze, mają gwarancje bankowe lub Skarbu Państwa, aby w razie bankructwa można było odzyskać włożone środki? Czy pan Pilecki udał się do doradcy finansowego (przy takich inwestycjach kilkaset złotych za dobrą poradę to nic), czy zastanowił się, dlaczego nie inwestują w tych firmach fundusze powiernicze ani fundusze emerytalne?
Aby zarabiać na różnicy kupna-sprzedaży złota czy waluty, trzeba mieć naprawdę wysokie kwalifikacje, a i tak zysk nie jest pewny. Gdyby tak było, to taką działalność prowadziłyby chciwe na zyski banki. Ja, zanim wyjadę z biurem turystycznym na wczasy, to staram się prześwietlić to biuro maksymalnie jak się da i nigdy nie korzystam ze zbyt dobrze brzmiących ofert. Przypominam sobie, że to tygodnik „Angora” gdzieś tak pół roku wcześniej, zanim wybuchła afera z Amber Gold, opisał dość negatywnie firmy Finroyal i Amber Gold oraz ich twórców, a to znaczy, że jak ktoś chciał, to mógł dużo dowiedzieć się o np. Amber Gold. Najlepiej było zaufać reklamie i obietnicom, a teraz mieć do wszystkich pretensje.
Wyobraźmy sobie, że Amber Gold działa dobrze, wchodzi do firmy prokurator i wstrzymuje transakcje. Prezes informuje, że w związku z akcją prokuratora nie ma zysku, a inwestorzy otrzymują zwrot np. 88 procent zainwestowanej kwoty. Dopiero wieszano by psy na prokuraturze, państwie i urzędach. Jak są zyski, to nieważne, czy uzyskano je legalnie. Ale jak się traci, to wszyscy są winni, tylko nie inwestor. Na tym demokracja polega, że ludzie mogą ze swoimi pieniędzmi zrobić, co chcą, a państwo nie jest od tego, aby pilnować ich inwestycji. Ludzie na całym świecie tracą pieniądze – w bankach, na giełdach, biurach turystycznych, w funduszach, piramidach finansowych, są oszukiwani przez nieuczciwych akwizytorów, ale nigdzie pań- stwo nie zwraca straconych pieniędzy. Oszuści tak długo będą działać, jak długo będą naiwni i łatwowierni klienci. Jest stare przysłowie: niemądrych nie sieją, sami się rodzą.
Oczywiście, oszuści powinni otrzymać maksymalną karę albo siedzieć tak długo aż spłacą ludziom utracone przez nich pieniądze. Ukarani powinni być też urzędnicy, którzy nie dopilnowali, aby takie twory mogły działać. Ale jestem przeciwny, aby państwo miało rekompensować straty powstałe przez niefrasobliwe inwestowanie. Są ludzie, którzy trzymają swoje oszczędności w banku i stać ich, aby z samych odsetek wyjeżdżać co roku na dobre wczasy. Nie inwestują pieniędzy, bo się na tym nie znają.
Z poważaniem