Pogoda na faszyzm
Rezydencja w ogniu
Do dramatycznych zdarzeń doszło w życiu 43-letniej modelki. Niemiecka piękność na skutek pożaru straciła dom. Posiadłość gwiazdy mieściła się w hrabstwie Suffolk, we wschodniej Anglii. Podczas pożaru Schiffer była na terenie swojej rezydencji wraz z mężem Matthew Vaughanem – brytyjskim producentem filmowym. Jak opisuje portal bbc.com, kiedy małżonkowie zobaczyli szalejący ogień, natychmiast uciekli z domu. W gaszeniu pożaru brało udział około 50 strażaków. Mimo uratowania części domu, straty są ogromne.
Premia dla lekarzy
Podczas zabiegów mających postawić piłkarza na nogi przed finałem Ligi Mistrzów Ronaldo stwierdził, że występ w tym szczególnym meczu jest dla niego ważniejszy od finansowej premii (na każdego gracza Realu Madryt czekał milion euro). Jak donosi The Sun, w piłkarskiej szatni wywiązała się dyskusja, w czasie której jeden z fizjoterapeutów stwierdził, że skoro Portugalczykowi nie zależy na premii, to mógłby się nią podzielić ze sztabem medycznym. Ronaldo natychmiast przystał na tę dość zuchwałą propozycję i postanowił, że jeśli Królewscy wygrają, a on zagra w finale, to każdemu z pięciu fizjoterapeutów kupi samochód. Kilka dni później szczęśliwy Ronaldo podnosił Puchar Europy, co bardzo ucieszyło madryckich medyków.
Przyjacielski występ
Światowe media prześcigały się w wyliczaniu kwot, jakie wydali na swój ślub Kim Kardashian i Kanye West. Podczas wydarzenia, okrzykniętego ślubem roku, dla młodej pary zaśpiewała Lana Del Rey – amerykańska piosenkarka pop. Rozpowszechniona została plotka, że artystka za swój występ miała dostać 3 miliony dolarów. – Nigdy nie będę brała pieniędzy od przyjaciół za występy na ich ślubach – powiedziała Del Rey w rozmowie z tmz.com, stanowczo ucinając temat zarobionych milionów. ZW
„Wielki wybuch” ( Le Parisien), „Trzęsienie ziemi” ( Le Figaro), „Zdewastowany pejzaż polityczny” ( Le Monde) – to czołówka dzienników po historycznym zwycięstwie Frontu Narodowego Marine Le Pen w wyborach europejskich. Nad Sekwaną zawrzało na temat francuskiego faszyzmu, któremu prestiżowy Philosophie Magazine poświęcił specjalne dossier.
Czy dzisiejszy kryzys nie przypomina przedwczorajszej ekonomicznej depresji, traumy lat trzydziestych, co wyniosła do władzy Mussoliniego, Hitlera, Franco, greckiego generała Metaxasa czy Żelazną Gwardię w Rumunii? – pyta Magazine, analizując fenomen faszyzmu, który bynajmniej nie został pogrzebany pod ruinami Berlina. Pismo rozmawia z Zeevem Sternhellem, autorem klasycznej książki „Ani prawica, ani lewica”. Wybitny historyk dowodzi, że to nie Włochy, lecz Francja jest kolebką faszyzmu, który narodził się nie po pierwszej wojnie światowej, a w ostatniej dekadzie XIX wieku jako spóźniona reakcja na ducha Oświecenia i pierwszy kryzys liberalnej demokracji, wówczas najbardziej rozwiniętej właśnie we Francji. Początkiem ideologii faszystowskiej miał być bulanżyzm, doktryna francuskiego ministra wojny, generała Boulangera (zabił się na grobie własnej kochanki), który nie stroniąc od antysemityzmu, wzywał w imieniu narodu do obalenia demokracji. Podstawy teorii faszyzmu, zdaniem Sternhella, stworzył inny Francuz, filozof Georges Sorel, przedkładając nad rozumną cywilizację mit i społeczne emocje.
Myśl faszystowska opiera się na specyficznej konstelacji czterech idei: ziemi jako archaicznego zakotwiczenia w świecie, narodu jako plemiennej wizji ludzkości, mitu jako buntu przeciwko rozumowi i życia niweczonego przez abstrakcję prawa. Uwodzi przede wszystkim niezadowolonych: „Jeśli nie masz wystarczających środków i uznania społecznego, to przynajmniej masz to jedno bogactwo – przynależność do narodu”. Faszyzm jest na usługach tego narodu, nie jest ani z lewicy, ani z prawicy, odrzuca tę alternatywę, proponuje trzecią drogę – nacjonalizm.
No i Francuzi nareszcie uwolnili się od fałszywego wyboru: prawica czy lewica – triumfuje Marine Le Pen. Co czwarty głos padł na jej partię (FN – 25 procent, prawicowa UMP – 20, lewicowa PS – 13). Wygrała w 70 procentach wszystkich departamentów. – Oddamy państwo w ręce narodu – deklaruje w populistycznym uniesieniu. Aby ów naród, – świadomie czy nie, ale zgodnie z faszystowskim kanonem – utwierdził swoją siłę w opozycji do innego? Kiedyś tę rolę spełniali Żydzi, dziś wybór jest bardziej urozmaicony – hordy obcych, Bruksela, wewnętrzni zdrajcy, globalizacja, kosmopolityczne elity, krążący kapitał.
Przed Frontem Narodowym kolejne wyzwanie – złamać „ordynacyjną barierę” blokującą największej partii Francji drogę do krajowego parlamentu. Wybory do Zgromadzenia Narodowego według obowiązującej ordynacji większościowej naruszają zasadę reprezentatywności francuskiego życia politycznego. Niedopuszczalne jest, by tylu Francuzów nie miało swych przedstawicieli w parlamencie – grzmi Marine Le Pen. Izolowany politycznie FN, niemający szans na żadną koalicję, zdobył w ostatnich francuskich wyborach parlamentarnych zaledwie dwa mandaty (do europarlamentu – 42). Poza krajowym parlamentem znalazła się sama przywódczyni Frontu, Marine Le Pen, która wygrawszy w swym okręgu w pierwszej turze z socjalistą różnicą aż 20 punktów procentowych (zdobyła 43 proc. głosów), przegrała z nim w drugiej turze zaledwie 118 głosami. Dziś żąda rozwiązania Zgromadzenia Narodowego i rozpisania wyborów według nowej – proporcjonalnej ordynacji.
Długi marsz Frontu na pozycję politycznego lidera Francji zaczął się 42 lat temu. W 1972 roku młody deputowany Jean-Marie Le Pen, syn rybaka, spadochroniarz z Indochin i wydawca pieśni III Rzeszy, założył ekstremistyczny Front Narodowy – „socjalnie z lewicy, ekonomicznie z prawicy, a narodowo z Francji”. To slogan podobny do głoszonego przez Adolfa Hitlera („socjalnie jestem z lewicy, ekonomicznie z prawicy, a narodowo moje serce należy do Niemiec”). Le Pen deklarował, że komory gazowe były drobnym detalem drugiej wojny światowej, z czego z czasem się wycofał, uznając, że sprowadza to jego walkę do „reductio ad Hitlerum”. W1974 wystartował w wyborach prezydenckich, zdobywając zaledwie 0,74 procent głosów. W następnych uzyskał już 14,3 proc., stając się trwałym elementym politycznego pejzażu Francji. W 2002 roku osiągnął spektakularny sukces zwany „casusem 21 kwietnia”, kiedy przeszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, przegrywając w pierwszej z Chirakiem różnicą zaledwie 860 tys. głosów. Schedę po nim przejęła jego córka Marine, która stare idee ojca ubrała w nowy kostium polityczny i sięgnęła po jeszcze większy sukces, czyniąc z Frontu największą partię Francji. Jean-Marie Le Pen (dziś honorowy przewodniczący FN) tak to skomentował: „Idziemy od zwycięstwa do zwycięstwa – aż do prezydentury w 2017 roku. Już nic nie może nas zatrzymać”.
Tak więc faszyzm stał się pierwszą siłą Francji. Dostrzega się w tym zbliżający się krach wymieniających się rządami tradycyjnych sił lewicy i prawicy, a nawet symptom zmierzchu starego świata. Studenci protestują. Wychodzą na ulice z monogramem Frontu Narodowego: „F – jak faszyzm, N – jak nazizm”. Partie lewicy i prawicy deliberują – nad paktem etycznym, paktem republikańskim, nowym paktem niemocy.