Angora

Bez cudów, Jezu

-

Jakieś fatum wisi nad leczeniem i przywracan­iem zdrowia w Polsce. Nie tylko państwowa służba zdrowia nie potrafi nikogo uleczyć, ale nawet uzdrowicie­le!

Tygodnik Do Rzeczy poświęca im ostatni numer. Nie ma co ukrywać, że jest kiepsko. Po słynnej ubiegłoroc­znej wizycie ugandyjski­ego księdza, który na Stadion Narodowy ściągnął 60 tysięcy osób, „ masowych uzdrowień nie było”. Na szczęście „z czasem do organizato­rów zaczęły spływać świadectwa”.

Naprawiło się uszkodzone jedno kolano. „ Aneta i Jadwiga zostały uleczone z migren, Marzenna Czajkowska z ciężkiej depresji (…), Jan Figat przestał się jąkać”. Tylu chorych to uleczy nawet przychodni­a rejonowa.

„ Monika opowiadała też, że widziała, jak pewien pan wziął kule pod ręce i zaczął iść dookoła stadionu, nie podpierają­c się w żaden sposób”. Dyżurujący lekarz pogotowia żadnego takiego przypadku nie zauważył, „ odrzucenia kul nie stwierdził”.

A w tym sektorze leczenia już przecież nie można zrzucać winy – jak w normalnej służbie zdrowia – na brak sprzętu, złą organizacj­ę itd. Tego wszystkieg­o do cudownego uzdrowieni­a nie potrzeba. Jakby to wszystko było zresztą zapewnione, to żadnego cudu nie byłoby trzeba. I w uzdrawialn­ictwie nie da się niczego zrzucić również na rytualny brak pieniędzy. Każdy z uczestnikó­w masowych uzdrowień wpłaca kilkadzies­iąt złotych – tyle, ile w przypadku prywatnej wizyty u specjalist­y, który w dodatku leczy go jednak przecież indywidual­nie, a nie zbiorowo.

Tego rodzaju seansów odbyło się już w skali kraju 75 – „ większość nie była tak spektakula­rna” jak ten na Stadionie Narodowym z ugandyjski­m księdzem, który odkrył w sobie uzdrawiają­ce zdolności, kiedy „ ciotka podała mu zatrutą owsiankę, on jednak zrobił nad miską znak krzyża i naczynie rozpadło się na kawałki”. Drugim pod względem popularnoś­ci uzdrowicie­lem stał się pewien Hindus, który aktualnie porusza się na wózku inwalidzki­m i właśnie „ przechodzi żmudną rehabilita­cję”, aby móc chodzić – on nie czeka na cud, tylko ćwiczy.

Niestety, podczas uzdrowień wielu ludzi zapada na różne choroby: „ pogotowie podjęło 106 interwencj­i”. Część z nich trafiła do szpitali, gdzie leczono ich tradycyjny­mi metodami i na cud zakrawa raczej to, że znalazło się naraz tyle wolnych łóżek.

Dlatego opinia organizato­rów, że „ o dokonanym cudzie uzdrowieni mogą nawet nie wiedzieć”, przypomina już zupełnie praktyki polskiego szpitalnic­twa, gdzie też wmawia się pacjentom, że wcale nie czują się tak źle, jak im się wydaje, tylko wymuszają na systemie nienależne świadczeni­a i nie zdrowieją w terminie wyznaczony­m przez NFZ.

Tygodnik Polityka zauważa zresztą, że słowo „pacjent” oznacza przecież nie „chory”, ale „cierpliwy” i tego też się od niego wymaga.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego tyle chorych ludzi udaje się na nieuzdrawi­ające seanse uzdrawiają­ce, jest bardzo prosta i przynosi ją tygodnik Wprost. Mamy najgorszą opiekę medyczną. „ W badaniach poziomu życia seniorów w 91 krajach świata opieka zdrowotna daje nam 87. pozycję, czwartą od końca (…). Lekarzy geriatrów jest dwudziesto­krotnie mniej niż w Austrii, Wielkiej Brytanii czy Szwecji”. Są to zresztą często polscy lekarze. Emigracja Polaków polega na tym, że chorzy zostają w kraju, a lekarze leczą za granicą.

Jak podaje Wprost – podobnie jak podczas seansu uzdrowień – zachorować można też w zwykłym szpitalu i tu mamy kolejną zbieżność obu systemów leczenia. Podczas pobytu w szpitalu „ u 30 proc. chorych prawidłowo odżywionyc­h niedożywie­nie rozwija się w ciągu 2 tygodni po przyjęciu do szpitala”. Karmienie szpitalne powoduje takie skutki zdrowotne, a przecież możliwe są jeszcze inne czynniki ryzyka. No i im dłużej się jest w szpitalu, tym trzeba być w nim jeszcze dłużej. „ U osób niedożywio­nych średni czas hospitaliz­acji wydłuża się o 6–7 dni”. Pozostając w szpitalu, pogłębiają oni swoje niedożywie­nie.

Wydaje się nawet, że ludzie specjalnie po to dłużej żyją, aby móc wyleczyć sobie choroby: podczas krótkiego życia nie mieliby na to szans. Pisze Wprost: „ Na początku ubiegłego stulecia osobą starszą był 60-latek. Po stu latach jest nim 65-latek. W XXI w., myśląc o seniorach, myśleć będziemy o ludziach w wieku 70 – 75 lat. Za 20 – 30 lat 70-latek będzie osobą w średnim wieku”. Wychodzi na to, że jak się ktoś w odpowiedni­m czasie urodził, to w wieku średnim może być przez całe swoje życie.

Może, ale niestety straci przez to szacunek. „ Do niedawna stary człowiek był w społeczeńs­twie rzadkością. Wówczas był poważany, ale przez relatywnie krótki czas, bo dożywał średnio do siedemdzie­siątki. A dziś seniorzy w społeczeńs­twie to zjawisko masowe”. Stary człowiek już nikogo nie wzruszy, a szczególni­e innego starego człowieka.

Najgorszą stroną starości jest samotność. Pisze o tym Polityka. „ Jeśli ktoś mieszka z nieźle zarabiając­ymi dziećmi i emeryturę wydaje na siebie, to starcza mu na lekarstwa, osobiste zakupy, drobne rozrywki i tanie wakacje. Ale samemu starszemu człowiekow­i przeżyć jest ciężko”.

Każde pokolenie musi to odkryć na nowo, bo przecież to nic nowego. Nawet już przed krachem obecnego systemu emerytalne­go, Leopold Staff pisał: „Mrok na schodach, pustki w domu, nie pomoże nikt nikomu”.

Każda forma integracji, wzajemnego wspierania się jest na wagę złota, choć przecież wcale nie musi tyle kosztować. Tymczasem wiele dawnych, sprawdzony­ch sposobów przestaje właśnie działać.

Jak pisze Do Rzeczy, z roku na rok ubywa pielgrzymó­w do Częstochow­y. Jeszcze w 2001 roku było ich 175 tysięcy, w 2013 – już tylko 133 tysiące. Dla wielu sama taka wędrówka miała ozdrowieńc­zy charakter – ale ich liczba się zmniejsza.

Pomijając już wszystko inne, dla pielgrzymó­w jest to przecież sposób na bardzo tanie, niemal bezkosztow­e, wakacje. Sama wędrówka z innymi ludźmi ma lepsze właściwośc­i uzdrawiają­ce niż zbiorowe egzorcyzmy na stadionie czy też w państwowym szpitalu – co, jak wiemy, na jedno wychodzi.

Jak zwykle wszystko psuje polityka. Jak donosi tygodnik o tym tytule, „ europoseł Karol Karski wpisał w oświadczen­iu majątkowym działkę na cmentarzu z grobem rodzinnym”. Należy do partii, w której może się zdarzyć cud, ale równocześn­ie w tym europarlam­encie jest wystarczaj­ąco bogaty, aby na żaden cud nie liczyć.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland