Pisał, jak wyjść z długów i... został bogaty
Harował na dwa etaty i ledwo mu starczało. Przemyślenia przelał na papier. Wydał książkę o tym, jak odłożyć pieniądze na emeryturę bez pomocy ZUS i… już nie musi pracować.
– Znaleźć ciężką pracę za marne pieniądze to w Polsce nie sztuka. Ale dobrze zarobić, pracując dla przyjemności, to już jest trudne. Udało mi się dopiero po 18 latach pracy akademickiej – mówi NaTemat dr Jacek Borowiak, wykładowca Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego w Radomiu. Pensja adiunkta wynosi tam 3100 zł na rękę. A pensja Borowiaka jako początkującego pisarza, który radzi i pociesza, jak wyjść z finansowych długów, to znacznie, znacznie więcej.
Dr Jacek Borowiak, wykładowca przedmiotu finanse osobiste, właśnie zamawia dodruk swojej książki. Sprzedał już ponad 3500 egzemplarzy poradnika „Emerytura nie jest ci potrzebna”, w którym tłumaczy, jak odłożyć kapitał na emeryturę bez pomocy ZUS-u i OFE. Dodał do tego kilka pouczających historii z własnego życia, jak nie kupować na kredyt samochodu i telewizora, ile kosztuje uwolnienie się potem z pętli narastających długów, jak sprytnie ciułać pieniądze na lokatach bankowych.
Spławiony mądrala
Jacek Borowiak: – Może zabrzmi to górnolotnie, ale jestem wolny. Pracuję już dla przyjemności, bo sprzedaż kilkuset egzemplarzy miesięcznie przynosi mi znacznie większe dochody niż praca etatowa. Borowiak został bohaterem pisarzy amatorów, bo wydał i sprzedaje książkę, na którą jeszcze niedawno nikt z tradycyjnych wydawców nie chciał spojrzeć.
– Pani zobaczy, znowu jakiś mądrala napisał książkę i myśli, że mu to wydamy – prychał do sekretarki szef jednego z wydawnictw. Z obrzydzeniem odrzucił zadrukowane kartki. W innych znanych wydawnictwach autor odbijał się jak od ściany, nie dotarłszy nawet do sekretariatu. W kolejnym odpisali mu, że nie przyjmują żadnych nowych książek przez kilka miesięcy. Jeden wydawca nawet przeczytał, ale zaproponował, że wyda książkę, jeśli Borowiak zapłaci 10 tys. zł za koszty redakcji, korekty, druku i promocji. – Jako teoretyk biznesu nie spodziewałem się, że próg wejścia dla autora w biznes książkowy jest tak wysoko postawiony. Całe ryzyko związane z wydaniem książki wydawcy bezceremonialnie zwalają na autora – komentuje. Opowiada, jak to jeden z pracowników wydawnictw spławił go, doradzając, żeby sam sobie wydał książkę przez portal self-publishing. Tak naukowiec trafił na portal Rozpisani.pl, związany z wydawnictwem Azymut w grupie PWN. Self-publishing staje się coraz bardziej popularny w Europie, bo pozwala na eksperymentowanie z wy- dawaniem książek w niskich nakładach. Zarazem oferuje autorom m.in. profesjonalne usługi wydawnicze, konwersję na e-booka, promocję oraz dostęp do dystrybucji w 2500 księgarniach.
Borowiak mówi, że oprócz czasu zainwestował w druk książki 1500 złotych. Redakcję i korektę zrobiła mu żona polonistka, a okładkę – znajomy grafik. Gdy księgarze i czytelnicy wykupili pierwszy nakład, zaczął zlecać dodruki. Inni wydawcy komentują, że hit trafił się Borowiakowi jak ślepej kurze ziarno. Bo z tytułem dotyczącym emerytury wstrzelił się akurat w samo epicentrum zadymy związanej z przejęciem przez ZUS składek zgromadzonych w OFE.
O czym pisze? – O życiu – odpowiada naukowiec. W 1997 roku został wykładowcą na radomskim uniwersytecie. Z pożal się Boże pensją wykładał przedmiot, który sam wymyślił: finanse osobiste. W tym czasie, żeby związać koniec z końcem, na drugim etacie szkolił inżynierów z obsługi programu projektowego AutoCAD. –W ten sposób zaharować to się można w kilka lat. Chciałem zwolnić, dlatego przeczytałem 200 książek związanych z rozwojem osobistym i poradników, jak zapanować nad domowymi finansami – opowiada Borowiak.
Nocny pisarz
Wykłady były połączeniem teorii znanych guru od wolności finansowej – Roberta Kiyosakiego i Briana Tracy’ego – oraz własnych, prywatnych doświadczeń. Opowiadał, jak trudno powstrzymać się od zakupu telewizora i samochodu na raty, kiedy sąsiedzi właśnie obkupują się po szyję. Jak przygotowywać budżet domowy i dyscyplinować wydatki. Borowiak relacjonował studentom, jak sprzedał niedokończony dom, kiedy okazało się, że aby sfinalizować inwestycję, musiałby zadłużyć się po uszy. Nie szasta też pieniędzmi na samochód, bo kredyt ratalny to „złe długi”. Za to podpierając się kredytem, kupuje mieszkania na wynajem. Kiedy spłaci zobowiązania, mieszkania będą stanowić jego aktywa przynoszące stałe dochody.
Jak opowiada, pewnej nocy o 3 nad ranem wstał z łóżka, zapalił lampkę i zaczął pisać. Podobnych trudności przy wydaniu pierwszej książki doświadcza wielu debiutantów. Niełatwo jest przekonać wydawcę, by zainwestował w nieznanego autora. Co nie znaczy, że wydawcy zawsze mają dobrą intuicję. Tak było choćby w przypadku znanej dziś na całym świecie pisarki J.K. Rowling. Zanim sprzedała 450 mln książek o Harrym Potterze, kilkunastu wydawców nie wróżyło jej sukcesu. Na szczęście często się zdarza, że książki, które odrzucili redaktorzy w wydawnictwie, pokochali czytelnicy.