Na zdrowie
Polacy piją coraz więcej win i koniaków, do łask wraca absynt, na zabój zakochaliśmy się w whisky. Niestety, w zapomnienie odchodzą krajowe miody pitne i nalewki, mimo że ich jakość nie ma sobie równych w świecie.
Opolszczyzna była kiedyś królestwem piwa. W Namysłowie, Niemodlinie, Brzegu, Prószkowie, Opolu, Głubczycach, Nysie istniały browary założone jeszcze w czasach, gdy na pruskim tronie zasiadała dynastia Hohenzollernów. Do dziś pozostały jedynie dwa.
Za to od kilku lat w niewielkim Grodkowie Stanisław Smarduch wytwarza markowe nalewki.
– Rodzina mojej matki pochodzi z Kołomyi – wspomina pan Stanisław. – Przed wojną to były prawdziwe Kresy Rzeczypospolitej, gdzie z polską kulturą mieszała się żydowska, ukraińska, ormiańska. Przekładało się to na różnorodność religii, obyczajów, a także tradycji kulinarnych. Większość naszych receptur pochodzi jeszcze z XIX wieku. Przechodziły w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Wuj mojej mamy przekazał je mojemu ojcu. Z początku tata robił nalewki tylko na domowe potrzeby, potem dawał w prezencie rodzinie i znajomym. Wysyłaliśmy je na różne konkursy. Szybko zyskały uznanie takich kulinarnych autorytetów jak Magda Gessler, Robert Makłowicz, Piotr Bikont. Zdobyliśmy kilka nagród i wyróżnień, więc uznaliśmy, że możemy produkować je komercyjnie. Tak powstała rodzin- na manufaktura i marka kresowe”.
W ofercie firmy jest 21 nalewek: agrestowa, aroniowa, dereniowa, farmaceutów, imbirowa, jeżynowa, kresowianka, kwiat czarnego bzu, malinowa, na miodzie, na pędach sosny, orzechowa, pigwowa, pomarańczowo-kawowa, porzeczkowa, smorodinówka, tarninowa, truskawkowa, wiśniowa, żenicha i żurawinowa. Prócz walorów smakowych mają za zadanie polepszyć stan naszego zdrowia i wprawiać w lepszy nastrój. Jedne poprawiają apetyt i trawienie, inne działają przeciwgorączkowo, wzmacniająco, uodparniająco. Tak
„Nalewki w każdym razie zapewnia właściciel i chyba można mu wierzyć, gdyż w zaściankach, dworach, a nawet magnackich rezydencjach przez wieki nalewki pełniły rolę lekarstw.
Do ich produkcji potrzeba zaledwie kilku składników: owoców, wody, spirytusu, cukru lub syropu cukrowego i w zależności od receptury ziół oraz różnych dodatków. Wielkość sprzedaży jest tajemnicą firmy, ale przy produkcji polmosów to ilość wręcz mikroskopijna. Mimo tej chałupniczej produkcji nasze mądre prawo nakazuje, żeby manufaktura posiadała tzw. skład podatkowy, na co trzeba uzyskać zezwolenie naczelnika właściwego urzędu celnego. W praktyce wygląda to tak, że aby kupić spirytus, trzeba zgłosić to do urzędu celnego (za pośrednictwem specjalnego unijnego systemu informatycznego). Następnie właściciel ładuje na samochód 25-litrowe kanistry (mające specjalny atest), jedzie z nimi do Polmosu, gdzie w obecności celnika pojemniki są napeł- niane i plombowane. Po powrocie do firmy celnik dokonuje ich odplombowania i sprawdza, czy ilość spirytusu jest zgodna z dokumentami.
– Na Zachodzie, gdy ktoś produkuje takie ilości jak my, nie musi banderolować swoich wyrobów – zapewnia właściciel. – Ale tam obowiązujące przepisy mają za zadanie pomagać przedsiębiorcom, a u nas chodzi tylko o to, żeby ich kontrolować.
Owoce pan Stanisław kupuje od okolicznych sprawdzonych sadowników – to przeważnie stare odmiany. Sezon otwiera agrest, po nim przychodzi czas na maliny, truskawki, wiśnie. We wrześniu nastawiana jest orzechówka, a w październiku dereniówka.
Pierwszy etap produkcji polega na rozcieńczeniu spirytusu wodą do 65 procent. Potem tym roztworem zalewane są owoce w 34-litrowych zamykanych specjalnym korkiem szklanych gąsiorach, które następnie trafiają do chłodnej ciemnej piwnicy, gdzie leżakują od kilku tygodni do kilku miesięcy. Potem owoce są wyciskane i słodzone. Dodawana jest też woda, która sprawia, że moc spada do 30 procent (smorodinówka jest o 5 procent słabsza). Alkohol ponownie trafia do gąsiorów, a gąsiory do piwnicy, gdzie pozostaną przez kolejne miesiące, a nawet lata, aż nabiorą szlachetnego niepowtarzalnego smaku.
– Technologia produkcji jest dość prosta – zapewnia Smarduch. – Cała tajemnica tkwi w odpowiednich proporcjach oraz dodatkach z ziół i kwiatów niektórych roślin.
Ostatni etap to rozlewanie alkoholu do butelek i etykietowanie. Butelki mają pojemność 100, 200 oraz 500 ml i charakterystyczny kształt. Pan Stanisław sprowadza je na wyłączność z Włoch. Wyjątkowe są także korki zrobione z dwóch kawałków drewna.
Największym powodzeniem cieszą się nalewki z agrestu, pigwy i czarnej porzeczki, ale najwięcej nagród i dyplomów zdobyła orzechów-