Twórca amerykańskich mostów
Oczko w głowie słynnej matki. Choć wiele od niego oczekiwano, nigdy nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Jego ojczyzną została Ameryka, a pasją mostownictwo. Dzieła jego umysłu stały się łącznikiem między miastami, ulicami, ludźmi, a więc narzędziem roz
Krakowski bruk
Helena Modrzejewska miała zaledwie dwadzieścia lat, kiedy narodził się jej ukochany „Dolcio”, czyli Rudolf Modrzejewski. Był 27 stycznia 1861 roku. Aby uniknąć skandalu, dziecko (owoc nieformalnego związku) przyszło na świat w małym podkrakowskim miasteczku – w Bochni. To tam, wedle legendy, pierwsze aktorskie kroki stawiała jego matka, a ojciec – Gustaw Zimajer – rozpoczynał wdrażanie swoich planów o wielkim teatrze.
Od narodzin życie Rudolfa (znany również jako Ralph Modjeski), syna teatralnego duetu, było niezwykle kolorowe i pełne przygód. Dziecko otoczone było miłością i szacunkiem. Niezwykle ambitna, pracowita matka i równie wytrwały w swych dążeniach ojciec zaszczepili małemu Rudolfowi cechy, które później doprowadziły go do wielkiego ogólnoświatowego sukcesu. Niemniej byli oni również autorami kilku wstrząsających wydarzeń w życiu chłopca.
Najpierw matka, zabrawszy Rudolfa ze sobą, odeszła po kryjomu od Zimajera. Później ojciec, wykorzystując jej występ na scenie, porwał dziecko z teatralnej garderoby. Walka o odzyskanie ukochanego synka trwała dla Modrzejewskiej kilka lat. Zakończyła się ostatecznie wykupieniem Rudolfa „na własność” (wraz z prawem wyłączności w używaniu nazwiska Modrzejewska), za co artystka zapłaciła niebagatelną – jak podaje Józef Głomb – kwotę czterech tysięcy guldenów. Pomimo iście teatralnego rozstania rodziców syn utrzymywał ożywione kontakty z ojcem.
Palce pianisty
Dzięki rozwijającej się karierze aktorskiej i niewątpliwej sławie, jaką po wielu trudach i dzięki niezwykłej pracowitości osiągnęła Modrzejewska, życie rodziny zyskało nowy wymiar. Niemały wpływ miało na to również małżeństwo Heleny z hrabią Karolem Bodzentą Chłapowskim. Dzięki niemu zyskała awans społeczny, nowe kontakty, a co ważniejsze – oddanego towarzysza na resztę życia.
Rudolf uczęszczający do różnych szkół i poświęcający czas licznym zajęciom dodatkowym (jazda konna, lekcje fortepianu, gimnastyka) niezwykle związany był z matką. Był jej dumą i oczkiem w głowie. Niemal w każdym zachowanym liście rozpływała się ona nad swym „Dolciem”, nieraz pisząc: „Byłam dumna z niego”. Wyliczała skrupulatnie jego talenty, chwaliła pracowitość czy mądrość. Każdą wolną chwilę planowała według zajęć i miejsc pobytu syna.
Rudolf miał również szczęście do ojczyma, który był w stosunku do niego niezwykle opiekuńczy. W jednym z listów tak pisał o pasierbie: „Mamy tu wielką pociechę z Rudol- fa, który tak się rozwija pod względem serca i rozumu, że wielką można mieć nadzieję, iż wyrośnie z niego człowiek niepospolity”. I nie pomylił się w swoich ocenach.
Oprócz talentu do matematyki i zapału w uprawianych sportach Rudolf fascynował się muzyką. Była ona jego wielką pasją. Niejednokrotnie zastanawiał się nad wyborem drogi życiowej, stawiając na jednej szali fortepian, a na drugiej mostownictwo. Zważywszy na relacje dotyczące jego muzycznych możliwości, w tej dziedzinie również osiągał wybitne rezultaty.
Ameryka, Ameryka
Decyzja o wielkiej wyprawie zapadła przy ulicy Granicznej 14 w Warszawie. Celem była Ameryka. Inicjatorem wyjazdu – Rudolf. „Oglądając mapy, chłopak oświadczył mi, że zbuduje kiedyś Kanał Panamski. Powiedział także, że byłoby cudownie, gdybyśmy mogli pojechać do Ameryki [...] przekroczyć Panamę i udać się do Kalifornii. Miał tak uszczęśliwiony wyraz twarzy, kiedy planował tę podróż...” – pisała we wspomnieniach matka.
Był rok 1876. Lipiec. Do nowojorskiego portu zawitał statek „Donau”. Na jego pokładzie znajdowali się: Helena Modrzejewska, Karol Chłapowski, Rudolf Modrzejewski, Julian Paprocki, Juliusz Sypniewski z rodziną oraz służąca Anusia. W wyprawę zaangażowanych było dużo więcej osób. Wśród nich Henryk Sienkiewicz, który wyruszył za ocean kilka miesięcy wcześniej.
Ich pierwsza droga wiodła od Nowego Jorku, San Francisco, Panamy i Los Angeles do Anaheim. Tam założyli sławetną kolonię artystyczną. Choć wyprawa nie rysowała się tak, jak sobie wymarzyli jej uczestnicy, to Ameryka przyjęła niektórych z nich i otoczyła opiekuńczym ramieniem. Nowy Świat stał się przystanią i trampoliną do sukcesu Modrzejewskiej i jej syna Rudolfa.
Zanim jednak do tego doszło, Modrzejewski wyruszył z powrotem do Europy. Celem było zdobycie odpowiedniego wykształcenia. Środkiem – École des Ponts et Chaussées. Egzamin wstępny zdał za drugim razem. Niemniej otrzymał czwartą lokatę. Wybrana szkoła, jak pisał Józef Głomb, była „najsłynniejszą uczelnią techniczną świata... Gdy wstępował do niej Rudolf, miała już tradycję ponadstuletnią i wspaniałą