Alarmujący obrzęk jednej nogi
Rozmowa z prof. ADAMEM TORBICKIM, kardiologiem i angiologiem
– Czy podróże samolotem często kończą się śmiertelnym zatorem w płucach?
– Na szczęście rzadko, choć przez 35 lat pracy słyszałem o wielu takich przypadkach. Przeważnie pacjenci trafiają do nas z wcześniejszymi objawami zatorowości, gdy proces można jeszcze odwrócić.
– Jakie objawy daje zatorowość?
– Pasażer, który po długiej podróży odczuwa duszność podczas dotychczas dobrze tolerowanego wysiłku – trudno mu chodzić, ma problem z przeniesieniem bagażu albo wręcz robi mu się słabo, jest bliski omdlenia – powinien natychmiast prosić o pomoc i zgłosić się do szpitala. Szczególnym alarmem powinien być obrzęk jednej nogi, zwłaszcza jeśli jest ona bolesna podczas chodzenia lub dotykania, kłujące bóle w klatce piersiowej na szczycie wdechu czy wykrztuszanie krwi. To najprawdopodobniej zatorowość płucna, która za chwilę może się zmienić w śmiertelną, jeśli do płuc z żył kończyn dolnych przepłyną kolejne skrzepliny. – Komu najbardziej zagraża? – Ryzyko wzrasta wraz z wiekiem, bo powyżej 60. roku życia śródbłonki wyściełające naczynia krwionośne mniej chronią przed powstawaniem zakrzepów. Zatorowość może dotknąć osób z wrodzoną lub nabytą trombofilią, czyli skłonnością do zakrzepów spowodowaną zaburzeniami w procesie krzepnięcia. Te czynniki mogą się nałożyć na ryzyko związane z podróżą.
– Co robić, żeby z samolotu wyjść o własnych siłach?
– Co godzinę wstać z fotela i przejść się, choćby do toalety, lub w inny sposób wprawić w ruch pompę mięśniową w łydkach, która wypycha krew z podudzi i zapobiega zastojowi sprzyjającemu zakrzepicy. To ważne w przypadku lotów w ciasnych samolotach, gdzie między siedzeniami jest tak mało miejsca, że pozostaje się praktycznie nieruchomo. Jeszcze gorzej jest w autobusach. Krótkie spacery na postojach są więc konieczne. Trzeba też dużo pić, najlepiej wody, i unikać alkoholu czy kawy, które działają odwadniająco.
– Niektórzy przed lotem aplikują sobie heparynę.
– Nie można tego robić samemu. Decyzję o podaniu heparyny powinien podjąć specjalista na podstawie oceny ryzyka występującego u danej osoby. Samodzielnym aplikowaniem leków można sobie zrobić krzywdę.
(„Rzeczpospolita” nr 167)