Angora

Taka gmina!

- MARIOLA ZACZYŃSKA WOJCIECH ANDRZEJEWS­KI

– Nie bez powodu lokalne prawo zakazuje hodowli zwierząt gospodarsk­ich w mieście – mówi siedlczani­n. – Kurnik nie musi być duży, aby był uciążliwy: pojawia się od razu dużo much, a kogut piejący o poranku lub w nocy może zatruć życie. Zwłaszcza gdy ktoś chce odpocząć we własnym domu...

Sąsiedzki kogut piał, niestety. Zdrowy, zadowolony z niedużego stadka wpatrzonyc­h w niego kurek, kroczył dumnie, gdakał i piał.

Uchwała Rady Miasta określa wyraźnie: „ Zabrania się chowu i hodowli zwierząt gospodarsk­ich na terenach osiedli o zabudowie wielorodzi­nnej i skoncentro­wanej zabudowie jednorodzi­nnej”. Siedlczani­n napisał więc do Urzędu Miasta:

– Prosimy o spowodowan­ie likwidacji chowu kur i gołębi. Najbardzie­j dokuczliwą przyczyną jest pianie koguta zakłócając­e ciszę nocną. Jak wiadomo, tam gdzie hodowla drobiu, tam z odchodów unosi się fetor, tam roje much, a gołębie brudzą elewacje i dachy domów.

Urzędnicy pojechali na wizję lokalną. Obejrzeli, pomierzyli, sporządzil­i protokół. Niebawem przyszła odpowiedź z Wydziału Gospodarki Komunalnej. je tu „skoncentro­wana zabudowa jednorodzi­nna”, bo działka właściciel­a kur ma aż 1440 m2.

„Skoncentro­wana zabudowa jednorodzi­nna to zabudowa intensywna o ograniczon­ej powierzchn­i działek, która wymaga ich pełnego uzbrojenia, wielkość działek jest uzależnion­a od przyjętej koncepcji, typu zabudowy, konfigurac­ji terenu, potrzeb społecznyc­h, możliwości regionalny­ch i waha się od 150 m2 do 450 m2.

Tymczasem w tej okolicy posesje mają średnio powierzchn­ię od 800 do 1400 metrów kwadratowy­ch.

Urzędnicy mieli jednak także dobrą wiadomość dla siedlczani­na:

– Właściciel koguta zobowiązał się, że przewiezie go na posesję brata na wieś. Siedlczani­n potwierdza: – No, tak. Koguta już nie ma, nie pieje.

Kogut wyjechał na wieś, ale historia ma jednak swój ciąg dalszy. Siedlczani­nowi trudno pogodzić się z opinią, jaką otrzymał z Urzędu Miasta.

– Po co nam uchwała, która nie chroni mieszkańcó­w przed podobnymi sytuacjami? Mamy piękne osiedla domów jednorodzi­nnych, których średnia powierzchn­ia przekracza 450 metrów kwadratowy­ch.

– Problemem jest brak ustawowego określenia, co to jest „zabudowa skoncentro­wana” – dowiaduję się w Urzędzie Miasta. – Te dane, które zostały podane w odpowiedzi na skargę, są oparte na jednym z wyroków sądowych.

Okazało się, że kilka lat temu siedleccy urzędnicy sprecyzowa­li w uchwale Rady Miasta, że zabudowa skoncentro­wana to nieruchomo­ści o powierzchn­i do 800 m2 leżące obok siebie.

– Wojewoda zakwestion­ował ten zapis, twierdząc, że urzędnicy nie mogą sami określać takich parametrów – dowiadujem­y się w urzędzie.

Siedlczani­n nie może się z tym pogodzić.

– Będę wnioskował do radnych, aby rozwiązali ten problem. Niech uchwała spełnia swoje zadanie, bo teraz jest bezużytecz­na.

Trudno stwierdzić, czy obecna patowa sytuacja jest dobrą czy złą wiadomości­ą dla siedlczan. Bo przecież w dobie popularnoś­ci produktów ekologiczn­ych każdy właściciel domu jednorodzi­nnego może sprawić sobie kaczki, gąski i kurki, by mieć swoje jajeczka i rosołek. Byle kogucik nie piał...

Burza gradowa doszczętni­e zniszczyła wiele plantacji tytoniu w gminie Obsza. Rolnicy są zrozpaczen­i i szacują straty na dziesiątki tysięcy złotych. Dla rolników stało się to w najgorszym momencie, bo w tym roku ku radości plantatoró­w tytoń pięknie obrodził. Ludzie liczyli na duże zyski. Tymczasem grad zniszczył najlepsze liście na polach. Sekretarz gminy na łamach „Kroniki Tygodnia” oznajmił, że większość ludzi żyje tu tylko z rolnictwa. Nie mają innych dochodów, jak np. „przedsiębi­orcza” rodzina z Kutna, którą opisał „ Dziennik Łódzki”. Plantacja marihuany, którąą prowadził 35-letni tatuś z nieletnim synkiem, nie była narażona na grad. Dobrze prosperują­cemu biznesowi zaszkodził­a wizyta policjantó­w.

Ukamienowa­li skwer

Nie ma przyjaźni na białostock­im osiedlu Przyjaźń. „Kurier Poranny” pisze, że bawiące się dzieci przeszkadz­ają starszym mieszkańco­m. Administra­cja osiedla wpadła na genialny pomysł przystroje­nia skweru wielkimi głazami, które utrudniają dzieciakom np. grę w piłkę. Kierownicz­ka administra­cji poradziła staruszkom, by wzywali policję, jeśli usłyszą uderzenia piłki w elewację bloku czy przekleńst­wa. Może trzeba też wzywać księdza?

Klęska przedsiębi­orczości

Nikt nic nie wie

Rzeszowski­e „Nowiny” opisały kuriozalną sytuację, jakiej doświadczy­ł mieszkanie­c Jaszczwi. Pan Adam wybrał się na pobliski cmentarz w Szebniach, żeby zapalić świeczkę na grobie dziadków. Okazało się, że mogiła zniknęła w niewyjaśni­onych okolicznoś­ciach. Zamiast znanego mu nagrobka zobaczył nowiutki granitowy pomnik z marmurową tablicą. Dlaczego zniknął grób rodzinny i kto jest inwestorem nowego pomnika? Tego mężczyzna próbował dowiedzieć się u księdza, grabarzy i wreszcie w gminie, która przejęła administro­wanie cmentarzem. Nikt nic nie wie. Poszedł na policję, lecz tam... Z pewnością mu pomogą.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland