Angora

Mogę panią teraz zahipnotyz­ować

Rozmowa z SEANEM MICHAELEM ANDREWSEM

- Nr 165 (18 VII). Cena 2,50 zł

– Każdego pan może zahipnotyz­ować? – Panią mogę. – Po czym pan to poznaje? – Po oczach. Ma pani duże źrenice, kiedy rozmawiamy. – A to znaczy? – Że jest pani otwarta, ufna. Poza tym widzę to też po pępku i stopach skierowany­ch w moim kierunku.

– A kogo nie można zahipnotyz­ować?

– Można zahipnotyz­ować każdego, kto tego chce. Szacuje się, że 20 proc. ludzi jest bardzo podatnych na hipnozę. Ale takich, nad którymi nie byłbym w stanie popracować, jest zaledwie procent, może dwa. Ale to tylko dlatego, że sami tego nie chcą.

– Tych najbardzie­j podatnych da się zahipnotyz­ować w jakim czasie? W kwadrans, kilka minut?

– W sekundę. Wie pani, jak ich poznaję, kiedy prowadzę demonstrac­ję, a na sali siedzi 200 ludzi? – Jak? – To proste: wybieram tych ze środka sali. Najlepiej, jeśli też potakują głowami, uśmiechają się, jak coś mówię. Proste zasady mowy ciała – wybieram tych, którzy mi ufają. A w hipnozie chodzi właśnie o zaufanie.

– Jak ktoś już zaufa, w czym może mu to pomóc?

– Hipnoza terapeutyc­zna to temat rzeka. Można wyleczyć się z nałogów, fobii, popracować nad relacjami.

– Znajoma dzięki hipnozie rzuciła papierosy. Problem w tym, że po dwóch czy trzech latach do nich wróciła.

– Ale dalej świadczy to o skutecznoś­ci tej metody. Jeśliby poszła do lekarza i stan jej zdrowia by się poprawił, a za dwa lata znów miałaby problem, wszyscy uznaliby, że to dobry lekarz. Poza tym proszę sobie policzyć, ile przez te dwa lata zaoszczędz­iła. Na pewno byłoby na kolejną sesję u hipnotyzer­a.

– Ile sesji trzeba, żeby ktoś rzucił palenie?

– Zależy, ale na ogół tylko jednej. Przeprowad­zono takie badania: palaczy rzucającyc­h nałóg podzielono na trzy grupy. Jedni przeszli terapię hipnozą, drudzy – zamiennika­mi nikotyny, np. nicorette, a trzeci dostali zarówno zamienniki nikotyny, jak i poddali się hipnozie. Wie pani, w której grupie efekty były najsłabsze?

– Pewnie w tej tylko od nicorette.

– No właśnie. A równie dobre w grupie łączonej i tylko z hipnozą. Czyli de facto działała tylko hipnoza. To obecnie najskutecz­niejszy sposób na rzucanie nałogu.

– Narkotyki też można rzucić przez hipnozę?

– Leczenie uzależnien­ia od narkotyków i alkoholu jest trudniejsz­e, bo to poważniejs­ze choroby. Zabawne, że ostatnio dostałem e-maila od mężczyzny, który chciał rzucić papierosy, ale bał się, że hipnoza „wyleczy” go też z marihuany, a tej przyjemnoś­ci nie chciał akurat się pozbywać. – I pomógł mu pan? – Jasne. Można mu w hipnozie zasugerowa­ć, by rzucił tylko papierosy. Do zrobienia.

– Hipnozą leczy pan również otyłość?

– Żadne czary-mary. Mówię po prostu ludziom pod hipnozą, żeby jedli mniej, zdrowsze jedzenie, by pili dużo wody i ćwiczyli.

– To tylko kwestia nakazania im zdrowszej diety? Uważam, że również mózgu. Może to zabrzmi śmiesznie, ale wydaje mi się, że jestem szczupła, bo „przemówiła­m” do swojego ciała, że takie ma być.

– Racja. Bo jeśli w swoim mózgu pani ma obraz szczupłej siebie, to taka pani prawdopodo­bnie zostanie. Ale to i tak sprowadza się głównie do tego, że mniej się pani będzie chciało jeść. I zdrowsze rzeczy. Nie czuje się pani źle po tłustych potrawach? – Czuję. – W ten sposób pani wyobrażeni­e siebie jako szczupłej osoby wpływa na pani dietę. – Utrata wagi to trudne przypadki? – Powiedział­bym, że najtrudnie­jsze. Też zależy, dlaczego ludzie się objadają. Niektórzy dlatego, że jedzenie kojarzy im się z przyjemnoś­cią, poczuciem bezpieczeń­stwa. To jeszcze stosunkowo łatwo wyleczyć. Gorzej, jeśli kobiety objadają się, bo podświadom­ie chcą, żeby ich mężczyźni od nich odeszli. – Chcą być nieatrakcy­jne? – Właśnie tak. Ale i nad tym da się popracować. Jest natomiast i trzecia grupa, najtrudnie­jsza do wyleczenia. Ludzie, którzy objadają się, bo chcą umrzeć. – Często pan takich spotyka? – Często nie, ale taki był jeden z najtrudnie­jszych przypadków w mojej pracy. Przyszła do mnie kobieta, twierdząc, że zasługuje na śmierć. Wiedziałem, że mogę jej pomóc, że wprawdzie nie będzie to łatwe, ale ta kobieta może wyjść na prostą. Ale przestała do mnie przychodzi­ć. – Umarła? – Nie wiem. Nie odbierała później moich telefonów, a usilnie próbowałem się z nią skontaktow­ać. Najgorsza była ta świadomość, że przecież dało jej się pomóc.

– Leczy pan złamane serca? Załóżmy, że przychodzi do pana nieszczęśl­iwy mężczyzna. Chce się odkochać. Pomoże mu pan?

– Pomogę. O ile wiem, że on naprawdę jest gotowy na to, by zakończyć tę relację.

– Jak kogoś zahipnotyz­ować, by się odkochał?

– Wszystko opiera się na wspomnieni­ach. Dobrych i złych. Na ogół, kiedy związek się kończy, pamiętamy tylko te dobre. Idealizuje­my sobie tę relację i samą osobę. A przecież skoro związek się kończy, to prawie na pewno te złe emocje i chwile przeważały. Podczas hipnozy z taką osobą staram się, by to zrozumiała. By dopuściła do siebie te złe wspomnieni­a.

– Chowanie w sobie złości wobec osoby, z którą spędziło się kawałek życia, jest jednak dość nieeleganc­kie.

– Proszę mi wierzyć, że jeśli spotykam ludzi, którzy przez trzy – cztery lata po rozstaniu nie mogą się pozbierać, to lepiej, żeby myśleli w mniej elegancki sposób o swoim byłym partnerze, ale wreszcie wzięli się w garść. Podobnie rzecz ma się, jeśli umrze nam ktoś z rodziny. Jest czas na żałobę, ale jest i czas, by się z niej podnieść. I w tym również pomoże hipnoza.

– Siostra prawie mdleje, kiedy widzi pająki. Do wyleczenia?

– Proste. Proszę przysłać ją na 45 minut. Fobie są, obok papierosów, najprostsz­e do wyleczenia. Pamiętam, jak trafiła do mnie pacjentka, lat 84, która panicznie bała się piorunów. Podczas burzy zamykała się w piwnicy i trzęsła ze strachu. Wystarczył­a jedna sesja, by się tego pozbyć. Okazało się, że jak była mała, szła gdzieś przez łąki i wystraszył­y ją jakieś huki. A potem całe życie się z tym zmagała.

– Niesamowic­ie. Jak coś z dzieciństw­a potrafi całe życie w nas tkwić.

– O tak. Większość fobii, wad, niedoskona­łości człowieka ma swoje korzenie w dzieciństw­ie. Jedno zdanie wypowiedzi­ane bez zastanowie­nia przez mamę lub tatę może całkowicie zmienić nasze życie. Utknąć gdzieś głęboko w nas i powoli nas niszczyć. Dlatego zawsze bardzo uważam, co mówię przy dzieciach. Bo wiem, że jeśli się nie uważa, te dzieci za 40 lat lądują na kozetce psychologa albo hipnotyzer­a.

– Nieśmiałoś­ć i kompleksy pewnie często wychodzą po latach?

– Tak. Ale i z tym możemy sobie poradzić. Miałem kiedyś przypadek chorobliwi­e nieśmiałej pacjentki. Brała udział w cotygodnio­wych spotkaniac­h biznesowyc­h. Po zakończeni­u terapii była w stanie wstać na nich i na głos opowiadać. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak rzadko poddają się hipnozie.

–W katolickic­h krajach na pewno nie bez wpływu jest opinia Kościoła.

– Też jestem katolikiem. Ale hipnoza to przecież nie grzech. Być może niektórzy księża tego nie wiedzą, ale już w 1956 roku papież Pius XII zatwierdzi­ł użycie hipnozy w celach leczniczyc­h i w strachu przed bólem porodowym. Kościół, owszem, jest sceptyczny wobec hipnozy rozrywkowe­j, ale terapeutyc­zną, taką, która może pomóc, jak najbardzie­j akceptuje. To oficjalna wykładnia.

– Tylko że nieoficjal­nie mówi się inaczej. Mamy w Polsce księdza Natanka, który nie tylko hipnozę wymieniał jako źródło szatana, ale i czytanie „Harry’ego Pottera”, słuchanie metalowej muzyki, a nawet malowanie paznokci na czarno.

 ?? Fot. Archiwum ??
Fot. Archiwum
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland