Przywołanie na zawołanie
Człowiek spacerujący po parku woła swojego psa biegającego kilkanaście metrów dalej po trawniku. Pupil reaguje energicznie – podnosi głowę, namierza kierunek, z którego dobiegł jego ulubiony sygnał (imię), po czym bez wahania rusza w stronę właściciela. Po drodze mija obcych ludzi, rowerzystę i inne czworonogi. Zatrzymuje się przed panem i z merdającym ogonem, jakby zamrożony, czeka na nagrodę za wzorowo wypełnione „zadanie”. Czyż to nie cudowny widok? Prawie jak z marzeń. Twój pies to potrafi? Jeśli nie, to znaczy, że szkoląc go, popełniłeś jakieś błędy. Najczęściej wiążą się one ze źle kojarzonym przywołaniem:
Wielokrotnie uciekający szczeniak aktywował swojego właściciela do ruszenia za nim. Efekt – pies uznał taką ucieczkę za idealny sposób na zachęcenie pana do wspólnej zabawy w ganianego. Zamiast zatrzymać się na chwilę i przykucnąć, aby sam przyszedł. Oddalającego się psa wołamy po imieniu. Ten nie reaguje. Powtarzamy więc głośniej... i nic. Wówczas już w tonie głosu wyraźnie da się wyczuć agresję – pies zamiera. Efekt – zamiast na imię, zareagował na nasze „warczenie”. W przyszłości będzie wracał ze strachu tylko na imię wołane w tym nieprzyjemnym tonie. Motywacją do przyjścia będzie chęć uniknięcia naszej negatywnej postawy wyrażonej w ostrym tonie, a nie my sami.
Rzadko nagradzamy psa poprzez podanie pokarmu, gdy przyjściem reaguje na usłyszane własne imię. Efekt – tworzymy skojarzenie, że nie warto porzucać tylu ciekawych bodźców rozpraszających dla człowieka, który nie ma nic w zamian.
Często na spacerze największą atrakcją dla naszego pupila jest zabawa z innymi psami, a brakuje zabawy z właścicielem i nagrody z jego strony. Efekt – taki pies po pewnym czasie niechętnie porzuci interakcje z innymi zwierzętami w chwili, gdy będziemy go odwoływać. Zakończy się to odciąganiem na siłę przez przewodnika od czworonożnych kompanów. Zabawę naszego pupila zawsze należy utrzymać w równowadze z motywacją i chęcią przyjścia oraz reagowania na właściciela.
Pies, który wielokrotnie nie zareagował na nawoływania, w końcu przychodzi i zderza się z człowiekiem sfrustrowanym, który go koryguje ostrym tonem, a czasem wręcz karze, uciekając się do przemocy za to, że powrót zajął mu tak dużo czasu. Efekt – pies doświadcza negatywnych emocji za to, że do nas wrócił i tak to sobie zapamiętuje. Tak niszczy się pozytywną motywację do współpracy.
Jak z tego wybrnąć? Wystarczy złe doświadczenia i sygnały zastąpić dobrymi.
Oto proste przykłady:
Częste nagradzanie w różnych sytuacjach i otoczeniu za samodzielne przyjście do właściciela
Celowe przywoływanie imieniem i nagradzanie pokarmem
Wyłącznie przyjemny ton przywołania ułatwi psu podjęcie decyzji o porzuceniu kolegów. Nie zmieniajmy więc go na „warczący”, nawet jeśli powrót potrwa kilka chwil dłużej. Pupile świetnie czytają nasze emocje. Nic się przed nimi nie ukryje.
Zamiast ganiania psa, ukucnijmy, rozłóżmy ręce albo po wypowiedzeniu imienia, zacznijmy uciekać w przeciwną stronę.
Socjalizujmy psa z otoczeniem od pierwszych chwil, aby nic go nie zaskakiwało.
Powodzenia!