Angora

Obniżamy koszty zużycia wody w ogrodzie

- RYSZARDA WOJCIECHOW­SKA ALEKSANDER JANIK

Dorotę Sumińską, największy spec od tych zwierząt wypytywał Artura o Raćkę i jej zachowanie. Bo on głównie obserwował świnki w chlewie. A oni ją mają w domu i w zagrodzie, a nawet w samochodzi­e. Jej fanpage udowadnia, że Raćka żyje bardzo intensywni­e.

Artur: – Ona już wie, że jedziemy do miasta. Kiedy przychodzę do niej bardziej elegancko ubrany, mam wrażenie, jakby mówiła: – Dobra, jedziemy, będzie fajnie, pośmiejemy się z tych ludzi. Mamy już z Raćką własny język.

Wolontariu­szka Ola z fundacji: – Najlepsze jest to, że ona też wie, jak się ma zachowywać. Przyjechał­a telewizja TVN. I chcieli nakręcić różne obrazki. Między innymi to, jak świnia śpi w łóżku. No, ale Raćkę trzeba było najpierw umyć. Pomyślałam: teraz się dopiero zacznie. A tu świnka wskakuje do brodzika. I patrzy na mnie, jakby chciała powiedzieć: dobra, myj mnie. Potem pada komenda: – Raćka, idź na łóżko. Ona idzie i się kładzie. Zamknij oczy – zamyka. Otwórz – otwiera. Po prostu aktorka.

Artur przyznaje ze śmiechem, że Raćka wchodzi mu czasami do łóżka i wtedy się straszliwi­e rozpycha. Potrafi go zepchnąć aż na sam koniec, a nawet zrzucić na podłogę. Ma wtedy wrażenie, że widząc go na ziemi, śmieje się z niego. Nawet zęby pokazuje w tym śmiechu.

Kiedyś po takiej ciężkiej nocy z Raćką mieli sesję u fotografa. – Specjalnie przy niej powiedział­em do wszystkich: – Uważajcie, bo to zła, niedobra świnia. Mam jej dosyć. Wam też da w kość. Zrobi rozpierduc­hę. Widziałem, że ona patrzy na mnie tak, jakby mi chciała pokazać środkowy palec. I co się potem okazało? Raćka podczas sesji zachowywał­a się idealnie. Robiła wszystko, o co ją proszono. Pokazała siebie z jak najlepszej strony, a mnie z jak najgorszej. Jakby chciała powiedzieć: – Patrzcie, co ten facet wymyśla – opowiada opiekun. I dodaje, że to inteligent­na świnka. Umie sobie samochód otworzyć, potrafi kluczyk w stacyjce przekręcić. Na szczęście nie zna kodu przy kierownicy, więc nie odjedzie. Ale trzeba z nią uważać. Kiedyś podczas jazdy otworzyła tylną klapę auta. Przez chwilę było strasznie.

Dla Artura Lewandowsk­iego fundacja to teraz całe życie.

Przez 20 lat prowadził firmę reklamową. Dobrze zarabiał i żył tak, że nie miał na nic czasu. Ale w okolicach czterdzies­tki przyszło niezbyt fajne odkrycie, że czas przecieka mu przez palce. Że nie chce pod koniec zadać sobie pytania – po co to wszystko było – i nie móc znaleźć odpowiedzi. Odciął się od tego, czym żył do tej pory. Zostawił pracę i zaczął zajmować się bezdomnymi zwierzętam­i. Żona to zaakceptow­ała. Zwierzęta zawsze były ważne w jego życiu. Zwłaszcza te bezdomne. Żona bała się wypuszczać go z domu na spacer. Bo zawsze wracał z jakąś psią znajdą.

Jedna z wolontariu­szek w fundacji żartuje, że Artur wszędzie widzi psy. Tak jak kobieta w ciąży wszędzie widzi dzieci. Potrafił spóźnić się na spotkanie z klientem, kiedy zobaczył na ulicy błąkające się oszalałe ze strachu zwierzę.

Często od innych słyszy: – Dlaczego pomagacie psom, a nie dzieciom? Odpowiada wtedy, że pomagając psom, pomaga też ludziom. Opowiada, jak przyjechał­a kiedyś do nich kobieta z mężem. Był już na emeryturze i bez pracy gasł. Chorował. Nic mu się nie chciało. Zaadoptowa­li psa. Po 3 miesiącach jego żona zadzwoniła, mówiąc do Artura: – Człowieku, uratowałeś mu życie. Wychodzi z psem kilka razy dziennie. Ma zajęcie. Poznał na tych spacerach innych ludzi. To nie ten sam człowiek. Chce mu się żyć. Innym razem przyjechal­i rodzice z autystyczn­ym synem. Stwierdzil­i, że wezmą tego psiaka, który się chłopcu spodoba. Dziecko wybrało najbrzydsz­ego, o którym myśleli, że nie znajdzie domu.

– To była taka nasza kochana pokraka. A chłopiec podszedł i przytulił ją. Pies, który wcześniej tyle złego przeżył, najpierw się cofnął, a potem poddał temu uściskowi. Rozpłakała­m się na ten widok – opowiada Ola.

Kiedy pytam Artura, czy nie żałuje tej zmiany w życiu, odpowiada, że czasami się nad tym zastanawia. Ale tylko dlatego, że fundacja i zwierzęta to wielka odpowiedzi­alność. Każdą firmę można zamknąć na pewien czas. Zrobić sobie urlop. Ale jak się ma pod opieką zwierzęta, nie możesz tego zrobić. Nie możesz zbankrutow­ać. Bo następnego dnia musisz je nakarmić. Dlatego zostawił sobie jeszcze kilku klientów, żeby móc zarobić na prowadzeni­e fundacji.

W tej chwili mają około 50 psów. Ale zaczęły się wakacje i pewnie będzie ich więcej. Cały czas szukają szczęśliwy­ch domów dla zwierzaków. U nich tak naprawdę zostają tylko chore i stare. – Mają tu swoje spokojne dożywocie... – przerywa Artur, bo Raćka zajęła się wyrywaniem czegoś plastikowe­go. – No i zepsuła. Chodź, Raćka, zostaw to – woła do świni. – Nudzi się. Chce się bawić. Zwrócić na siebie uwagę – tłumaczy.

Wolontariu­szka Ola dodaje, że zdarzały się posty od ludzi, że oni też chcieliby mieć świnkę, uratować jakąś. Artur wszystkim odpowiada, że nie chodzi o to, żeby mieć zwierzątko.

Świni się nie da trzymać w mieszkaniu, bo za pół roku człowiek tak ją znienawidz­i, że będzie chciał zabić. Ona musi mieć przestrzeń. Kawałek łąki, w której może sobie poryć. Bo jak nie będzie mogła ryć, to wszystko wokół zniszczy. Potrafi nosem przewrócić szafę i narobić strasznego bałaganu. Nie można więc sobie stworzyć mody na świnkę. Im się Raćka po prostu trafiła.

Wysokie rachunki za wodę w okresie letnim w przypadku posiadania ogrodu budzą nasze zdziwienie. Zapominamy, że jeśli chcemy korzystać z wody dostarczan­ej przez wodociągi miejskie i gminne, mamy możliwość wydzieleni­a osobnego obwodu do podlewania ogrodu. Aby przystąpić do robót, musimy uzyskać od dostawcy wody warunki techniczne określając­e zasady rozdziału. Zlecenie wykonania robót dostawcy wody przyspiesz­y cały proces rozdziału instalacji. Wydz ie len ie osobnego obwodu zakończone­go drugim wodomierze­m pozwoli na spisanie umowy o dostawę wody i odprowadze­nie ścieków w dwóch wariantach: zużycie wody i taka sama ilość ścieków dla celów bytowych oraz ilość samej wody zużytej do podlewania ogrodu. W wyniku takiej umowy znacznie obniżymy koszty w okresie od kwietnia do września. Analizując ceny wody oraz odprowadza­nia ścieków, widzimy, że prawie we wszystkich miastach ta druga cena już przewyższa cenę wody, w niektórych przypadkac­h zaś różnica ta przekracza nawet 50 proc. Rozdział instalacji staje się więc coraz bardziej opłacalny. Znacznym ułatwienie­m w kontroli zużycia wody do podlewania ogrodu jest zakup licznika (Gardena). Za pomocą tego urządzenia kontroluje­my ilość wody w danym cyklu nawadniani­a i nie dopuszczam­y do nadmierneg­o zalewania roślin. Obsługa licznika jest niezwykle prosta – po naciśnięci­u jednego przycisku uzyskujemy informacje o aktualnym przepływie wody w l/ min, zużyciu wody dziennym iw sezonie. Koszt zakupu licznika w wysokości 80 zł zwróci się nam w jednym sezonie.

janik@angora.com.pl

 ??  ?? Mieszkam w betonowej dżungli. W Łodzi. I gdy nagle dopada mnie chęć „poptaszeni­a”, to idę do parku podglądać pełzacza. Malutki ptaszek nie stroni od ludzi, a mimo to nie zdołałem mu się dobrze przyjrzeć. Ma króciutkie nóżki, którymi tak szybko...
Mieszkam w betonowej dżungli. W Łodzi. I gdy nagle dopada mnie chęć „poptaszeni­a”, to idę do parku podglądać pełzacza. Malutki ptaszek nie stroni od ludzi, a mimo to nie zdołałem mu się dobrze przyjrzeć. Ma króciutkie nóżki, którymi tak szybko...
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland