Rozdziobią ich gawrony i wrony
Niemieckie miasta przeżywają inwazję wron i gawronów. Gdy niebo ciemnieje od kraczących drapieżców, mieszkańcy czują się jak w filmie „Ptaki” Alfreda Hitchcocka.
W Monachium rozszalałe wrony zaatakowały mężczyznę, który odniósł rany głowy. Trzeba było sprowadzić doborowych wspinaczy ze straży pożarnej, by wytropili gniazda napastników.
W Kempten władze użyły samolotu automatycznego emitującego krzyki sokoła. Nie zrobiło to jednak na ptakach żadnego wrażenia. W Jever, we Fryzji, umieszczono na drzewach „łapki na wrony” skonstruowane z dwóch desek i długiej liny. Gdy przechodnie pociągali za linę, deski uderzały o siebie. Odgłos miał płoszyć kraczących intruzów. Niestety, z pomysłu tego zrezygnowano, ponieważ „łapki” spadały ludziom na głowy.
Mieszkańcy Augsburga skarżą się na przeraźliwy hałas. Wielu rozważa wyprowadzkę. Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje w malowniczym, kwitnącym miasteczku Laup- heim w Badenii-Wirtembergii, w którym mieszka 20 tysięcy ludzi. W centrum zagnieździło się 700 par gawronów. Do tego dochodzi jeszcze skrzeczące donośnie potomstwo.
Dla mieszkańców życie zmieniło się w koszmar. Z nieba spadają strumienie ptasich odchodów. Żrąca uryna gawronów niszczy fasady zabytkowych budynków i meble ogrodowe, zanieczyszcza wodę w basenach. Odwiedzający cmentarz i park zamkowy kryją się pod parasolami.
Nie można nawet rozwiesić prania, bo zaraz je zafajdają – relacjonuje jej sąsiadka Sabine Kölle. Mieszkający w pobliskiej okazałej willi emeryt Friedrich Rentschler zaciekle grzmoci w niebo z pistoletu. To tylko straszak; rozsierdzony senior najchętniej jednak naszpikowałby hałaśliwe ptaszyska kulami i śrutem. Nie może zastosować telefoniczny. Cała akcja miała z góry ustaloną dynamikę i cele: pozyskać krewnego, obłaskawić go, namówić do udzielenia pożyczki na 10, 15 tysięcy euro. Gdy tylko seniorka wyrażała chęć dofinansowania „wnuczka w potrzebie”, przestępcy płynnie przechodzili do fazy numer dwa. Wówczas do akcji włączali się podstawieni dyrektorzy banków i rzekomi właściciele autosalonów. Taksówką podjeżdżali pod wskazany adres, żeby osobiście odebrać pieniądze „dla wnusia”. W razie problemów, pytań lub utrudnień w przekazywaniu umówionej sumy głos w telefonie stawał się agresywny. – Rozumiesz przecież, że potrzebuję pieniędzy. Musisz im przekazać te 10 tysięcy, inaczej będę zły. Taki nieznoszący sprzeciwu arogancki ton dyscyplinował nawet najbardziej nieufne damy. Skoro krewniak nalegał i fatygowały się do nich w tej sprawie ważne persony, już bez oporów oddawały kasę.
Koordynująca dochodzenie karabinierów z Genui prokuratura w Novarze szacuje, że w ciągu dwóch lat, w wyniku 253 oszustw i 22 kradzieży (9 udaremniono) szajka zabrała pokrzywdzonym milion euro. W procederze brało udział 71 Polaków. Do więzienia trafiło 32, do aresztu – 12. – Krakanie jest nie do zniesienia. W pobliżu drzew w ogóle nie sposób rozmawiać – żali się roztrzęsiona Ruth Sobotzik. – tego ostatecznego sposobu, ponieważ gawrony są pod ścisłą ochroną.
W Laupheim powstała nawet inicjatywa obywatelska domagająca się odstrzału części skrzydlatych natrętów na postrach innym. Przeciw niej występują stanowczo obrońcy praw zwierząt. Miłośnik ptaków Georg Walcher wywodzi: – Ludzie sami są sobie winni. Straszą gawrony, a te czują się zagrożone i uprawiają intensywny seks, żeby zapewnić przetrwanie gatunku. Rzecznik magistratu Andreas Braun podkreśla, że miasto energicznie walczy z pierzastą plagą. Zainstalowano aparaty emitujące hałas, na drzewach zawieszono czarne płachty, nad gniazdami ptaków odpalano fajerwerki. Na wierzchołkach drzew umieszczone zostały plastikowe atrapy puchaczy. Władze zaangażowały nawet sokolnika. Pomogło to niewiele – gawrony są niezwykle inteligentne. Szybko nauczyły się rozpoznawać samochód prześladowcy z sokołem i pierzchały na sam widok auta.
W Badenii-Wirtembergii rządzi przyjazna ptactwu koalicja socjaldemokratów i Zielonych. Aktywiści konserwatywnej partii CDU z Laupheim grożą, że jeśli nie uzyskają pomocy od rządu, pojadą do Stuttgartu – stolicy landu. Zostawią tam kilka par gawronów, żeby założyły hałaśliwą i fajdającą kolonię. (KK) Pozostali są nadal poszukiwani, m.in. w obozach cygańskich w północnych Włoszech. Wiadomo, że goszczono tam członków bandy, rozglądających się za atrakcyjnymi nowymi krewnymi. (ANS)