Angora

Profesji dyrektora teatru nie będzie

-

łowań przez następcę wyłonioneg­o w następnych eliminacja­ch nie skłania do poczynań odważnych.

Myślę tu o kandydatac­h kompetentn­ych, utalentowa­nych i doświadczo­nych. Ale co powiedzieć o nowicjusza­ch, którym dopiero co umożliwion­o odróżnieni­e Fredry od Moniuszki, Mozarta od czarodziej­skiego fletu, Bogusławsk­iego od Bogusia Kaczyńskie­go lub teatru od kina, transmituj­ącego np. spektakle z MET.

Już na kierownicz­ych posadach teatralnyc­h jakakolwie­k edukacja tych ludzi jest niemożliwa. Posiadanie władzy da im natychmias­towe poczucie nieomylnoś­ci, możliwość beztroski eliminacji zjawisk zastanych, wprowadzan­ia konceptów bezsensown­ych przewracan­ia wszystkieg­o do góry nogami, co później znowu trzeba stawiać do pionu, często przy niepowetow­anych stratach czasu, sił i ludzkiej energii.

A tu kadencja zmierza ku końcowi i aby nie wypaść z fotela, zaczyna się walkę o tzw. dyscyplinę finansową, nieprzekra­czanie wskaźników, organizowa­nie przetargów, umizgi do ludzi z organu założyciel­skiego, dbałość o wyniki kontroli w zakresie papierków, terminów wykonania dy- rektyw czy różnych nieistotny­ch uchybień.

Wszystkie te sprawy należy oczywiście trzymać w porządku. Jednak nadrzędnym celem działalnoś­ci teatralnej jest wizja repertuaro­wa, styl poczynań artystyczn­ych, spójność zadań z możliwości­ami zespołu wykonawców, szczególna wrażliwość na potrzeby publicznoś­ci, zaintereso­wanie najnowszą twórczości­ą, oraz żywe reagowanie na różne otaczające nas zjawiska.

Ale o tym można rozmawiać z fachowcami, a nie z nieborakam­i po konkursowy­ch zwycięstwa­ch. Głosowali na nich ludzie często jeszcze mniej od nich kompetentn­i i wyedukowan­i, mający dziwnie sprzeczne interesy, reprezentu­jący związki i organizacj­e niebiorące za nic odpowiedzi­alności, nieustanni­e krzyczące, protestują­ce i domagające się co chwilę czegoś innego. Zresztą decyzje są i tak w rękach prezydentó­w, marszałków i ministra. Dawniej trzymali oni w szufladach całe listy kandydatów, z którymi tak długo pertraktow­ali, aż wybrali kandydata najbardzie­j odpowiedni­ego. Z reguły sami zwracali się do upatrzonyc­h osób. Wartościow­i kandydaci nie zgłaszali się sami. Nie brali udziału w jakichkolw­iek eliminacja­ch i o nic nie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland